"Wieszać każdy może" Andrzej Pilipiuk

Wieszać każdy może, Andrzej Pilipiuk
Fabryka Słów, 2011
Andrzej Pilipiuk przekonuje, że Wieszać każdy może, ale jak się okazuje, nie każdy powinien czytać tego efekty…

Jakuba Wędrowycza pokochałam miłością niemalże ślepą kilka lat temu. Degenerat i socjopata, a jednocześnie najbardziej efektywny egzorcysta, jakiego nosiła ta ziemia, to postać już kultowa, kochana bądź nienawidzona, z pewnością kontrowersyjna. Przeczytałam już pięć tomów jego przygód, z przyczyn, których obecnie nie pamiętam, piąty gdzieś mi uciekł, dlatego postanowiłam nadrobić zaległości. Niestety, o ile pierwsze cztery stały na naprawdę dobrym poziomie, o tyle piąty jest już lekkim spadkiem formy (szósty jest w ogóle do bani). Ale może to po prostu mnie przejadły się już przygody Jakuba?

Wieszać każdy może  to zbiór siedmiu krótkich opowiadań oraz jednej mini-powieści, dodatkowo okraszonych zwycięskim opowiadaniem Michała Smyka Wieśmin, zwycięską pracą w konkursie na opowiadanie fantastyczne zorganizowanym podczas pracy Pilipiuka nad bieżącym zbiorem (niniejsza publikacja była częścią głównej nagrody). 

Wspomniane, króciutkie opowiadania, będące niejakim preludium to typowo wędrowyczowskie klimaty, będące mieszanką absurdu, groteski i walki z nadprzyrodzonymi mocami. Znalazło się wśród nich miejsce na niekonwencjonalnej walce z hitlerowcami, jeszcze mniej typowym wykładem na katolickiej uczelni oraz wyjątkowo liberalnej postawie anioła stróża, który musi sprawować pieczę nad takim osobnikiem jak główny bohater, wiecznie melinujący Wędrowycz. Czyta się je błyskawicznie, przyjemnie i mają one posmak „starego Jakuba”, czyli wszystko jest ok.

Z kolei mini-powieść, bądź jak wolą niektórzy rozbudowane opowiadanie, Pola Trzcin to już znacznie poważniejsza sprawa. Z jednej strony, autor przedstawił totalnie zakręconą koncepcję wskrzeszenia Lenina i Dzierżyńskiego, którzy po wędrówce w egipskich zaświatach odradzają się we współczesnej Polsce. Absurd goni tu absurd i to w wydaniu naprawdę przyzwoitym i wciągającym. Z drugiej jednak strony, po pewnym czasie następuje zmęczenie materiału – przyznaję bez bicia, że od końcówkę wymęczyłam i czekałam końca niemal z utęsknieniem. A nie tak powinien reagować czytelnik sięgający po książkę z jednego z ulubionych cykli.

Sama końcówka również nie powala na kolana. Opowiadanie Smyka utrzymane jest wprawdzie w klimatach bardzo przypominających wędrowyczowskie, jednak niespecjalnie przypadło mi do gustu. Ot, przeczytałam bez większych zachwytów i przeszłam nad nim do porządku dziennego. 

 Nie tak dawno temu, zachwycałam się Jakubem Wędrowyczem, po Wieszać każdy może stwierdziłam jednak, że nasze drogi definitywnie się rozeszły. Mam ogromny sentyment do Kronik -Jakuba Wędrowycza oraz Wieszać każdy może, ale chyba przede wszystkim na nich powinnam zakończyć przygodę z wojsławickim egzorcystą. Co za dużo to nie zdrowo, a umiar jak widać jest wskazany, Jakub mi się przejadł, albo gust zmienił, ponieważ piąty tom serii przeczytałam dla zasady, ale bez zachwytów. Dlatego też z czystym sumieniem nie mogę go polecić, raczej podpowiedzieć fanom cyklu, by nie nastawiali się na fajerwerki.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".

Komentarze