Historia Polski, zwłaszcza burzliwy okres średniowiecza, to wdzięczny, choć nadal zbyt rzadko wykorzystywany motyw, mogący stanowić kanwę do fascynującej powieści. Do okresu rozbicia dzielnicowego z sukcesem sięgnęła Elżbieta Cherezińska tworząc cudownie wciągającą trylogię Odrodzone Królestwo. Z kolei z czasów nieco wcześniejszych zaczerpnęła swój pomysł Małgorzata Saramonowicz, autorka obiecującej trylogii Xięgi Nefasa. Trygław.
Władca losu, pierwszy tom cyklu, to historia snuta przez Nefasa, skryby na dworze Bolesława Krzywoustego, cudzoziemca z tajemniczą przeszłością. Pragnąc pomóc swemu władcy w umocnieniu pozycji w kraju, mężczyzna zwraca się do mrocznych kapłanów pogańskiego boga Trygława. Bierze udział w zakazanym rytuale, w trakcie którego nierozerwalnie splata swoje losy z losami trojga mających się wkrótce narodzić dzieci, w tym dziecka noszonego w łonie przez Sławę, żonę Krzywoustego. Z przeznaczeniem nie można jednak bezkarnie igrać, a za próby jego zmiany często trzeba zapłacić zbyt wysoką cenę.
Oczami Nefasa śledzimy wydarzenia rozgrywające się w najbliższym otoczeniu Bolesława, wówczas młodego księcia, walczącego o władzę ze starszym bratem, Zbigniewem. I to metodami, o których następca tronu chrześcijańskiego państwa, nie będzie głośno mówił. Obok kapłanów Trygława, pojawia się więc również niemały wpływ maga Oulusa. Duży akcent został postawiony także na postaci żony Krzywoustego, Sławy, córki wielkiego księcia kijowskiego, Świętopełka, pełnej ambicji, ale i nieposkromionej zazdrości o męża.
Bardzo spodobał mi się pomysł wykorzystania owianej tajemnicą postaci Galla Anonima, który kryje się pod imieniem tytułowego Nefasa. Wiadomości na jego temat są na tyle skąpe, że dają duże pole do popisu dla wyobraźni autorki. Interesującym zabiegiem okazało się także plecenie w tekst fragmentów Kroniki polskiej, częściowo delikatnie przekształconych przez Saramonowicz. Co ciekawe, nie są one zgodne z wydarzeniami opisywanymi przez Nefasa poza swym najważniejszym dziełem - wielokrotnie powtarza on, że lepiej dla potomnych znać jest wersję wygładzoną bądź dostosowaną do ich oczekiwań. Nasuwa się więc przy tym myśl, ile prawdziwych kronik było na przestrzeni wieków pisanych w ten właśnie sposób.
Jednak mimo najszczerszych chęci trudno doszukiwać się w powieści jakiejkolwiek prawdy historycznej. Wprawdzie tłem wydarzeń jest panowanie Bolesława Krzywoustego, a bohaterami wiele postaci historycznych, ale autorka bardzo swobodnie żongluje faktami i dopasowuje je do snutej przez siebie opowieści. Zaburzona jest przede wszystkim chronologia przedstawionych przez nią, istotnych wydarzeń, jak choćby to, że małżeństwo Dunina z siostrą Sławy, Marią, miało miejsce dopiero po śmierci tej pierwszej. Pierwsza żona Bolesława była od początku mu przeznaczona, nie zaoferowano mu jej w zamian za wiarołomną siostrę, która uciekła ze swatającym ją w imieniu króla Duninem. Czy jednak stanowi to wadę Xiąg Nefasa? Nie dla mnie. W końcu jest to przede wszystkim powieść fantastyczna, nie sięgnęłam po nią po to, by uczyć się z niej historii.
Niestety, w tym miejscu pojawia się pewien problem - sięgając po powieść, spodziewałam się postawienia znacznie mocniejszego akcentu na kult tytułowego Trygława, słowiańskiego boga, o którym niewiele obecnie wiadomo. Trzeba przy tym wspomnieć, że nawet w świetle skąpej obecnie wiedzy, informacje serwowane przez autorkę zdają się przede wszystkim owocem jej wyobraźni, zwłaszcza w odniesieniu do krwawych ludzkich ofiar składanych przez żerców oraz czarnych tatuażach na ich twarzach. Na potrzeby powieści można jednak przymknąć na to oko, szkoda tylko, że tak niewiele jest w niej obiecywanej słowiańszczyzny w porównaniu z ilością intryg snutych na dworze Bolesława.
Podsumowując, autorka snuje fascynującą opowieść, w której historia miesza się z fikcją i magią, zgrabnie splata kolejne wątki, przyciągając czytelnika i przykuwając jego uwagę. Jednak mimo wielu zalet i faktu, że jest to naprawdę dobry kawał literatury, z pewnością nie jest to początek sagi na miarę tych napisanych przez Andrzeja Sapkowskiego czy George'a R.R. Martina, jak głosi hasło na okładce. Do nich zdecydowanie wiele jej brakuje.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.
Komentarze
Prześlij komentarz