Na fali szoku, John Brunner MAG, 2015 |
Najnowszy cykl wydawnictwa MAG, Artefakty, liczy jak dotąd zaledwie dziesięć tomów, ale aż trzy z
nich to powieści Johna Brunnera. Na fali
szoku to druga, jaką miałam przyjemność przeczytać i wcale się nie dziwię temu
wyborowi, jestem coraz bardziej zafascynowana twórczością Autora.
Nie chodzi nawet o to,
że maszyny wiedzą o nas rzeczy, których nie powiedzielibyśmy terapeucie, nie
wspominając już o małżonku czy szefie – odezwała się z zamyśleniem. Była druga
w nocy i traciła czas przeznaczony na sen, ale co z tego? – Rzecz w tym, że nie
wiemy, co o nas wiedzą. (s.41)
W świecie stworzonym przez Brunnera przed ponad czterdziestu
laty (powieść miała swoją premierę w 1975 roku) łatwo można dostrzec wiele powszechnych
obecnie zjawisk. Aż ciarki przechodzą, gdy okazuje się, że to co dla Autora
było antyutopijną wizją przyszłości przynajmniej do pewnego stopnia naprawdę
stało się codziennością. Powszechny i niemal nieustanny dostęp do sieci danych,
przeniesienie wielu aspektów życia do wirtualnej rzeczywistości oraz możliwość
wytropienia człowieka za pomocą elektronicznego śladu, jaki niemal nieświadomie
nieustannie po sobie pozostawia to coś co dla nas jest już rzeczywistością, w
powieści zaś stanowiło element futurystyczny. Czy oznacza to więc, że i
pozostałe wizje i pomysły zawarte w Na
fali szoku okażą się prorocze? Miejmy nadzieję, że nie.
Rozwój technologiczny miał przynieść ludziom spokój,
wyzwolić ich oraz zapewnić nieznany dotąd komfort życia. I choć z jednej
strony, pozornie tak się właśnie stało – człowiek nigdy na taką skalę nie był
wolny pod względem mobilności i wolnego wyboru. Chcesz zmienić otoczenie? Droga
wolna, możesz zabrać ze sobą swój dom, przenieść się do innego miasta, nawet
wynająć sobie tymczasowe dziecko, żeby lepiej pasowało do twojego wizerunku w
nowym miejscu. Pojęcie głodu i biedy również się zdezaktualizowało, jeszcze
nigdy historia nie widziała tak powszechnego i łatwego dostępu do dóbr
konsumpcyjnych. Brzmi jak utopia? Na pierwszy rzut oka tak, a jednak ten piękny
obraz zakłócają rysy, których nie sposób zignorować. Coraz szybsze, wręcz
maniakalnie ekspresowe tempo życia i niemal całkowity brak bliższych relacji
międzyludzkich, wszechobecna inwigilacja poprzez kamery i mikrofony znajdujące się
nawet w kościelnych konfesjonałach, nieustanna potrzeba dostępu do nowych danych
dostępnych w sieci i „bycia na bieżąco” zmieniają ludzi w zachwiane
emocjonalnie chodzące wraki, które regularnie przechodzą załamania nerwowe i
którymi można bezproblemowo manipulować.
Na życie w takiej rzeczywistości nie godzi się główny
bohater powieści, Nickie Halflinger, przed laty genialny nastolatek szkolony w
tajnym państwowym ośrodku Tarnover, obecnie poszukiwany zbieg przyjmujący kolejne
nowe tożsamości, by ukryć się przed tropiącymi go rządowymi agentami. Jako
jeden z niewielu odkrywa, co naprawdę dzieje się w państwowych obiektach i jakie
prowadzone są w nich badania. Jednak jak długo można ukrywać się w świecie
wszechobecnej kontroli?
Brunner stworzył doskonale wyważoną mieszankę powieści akcji
z wątkami sensacyjnymi oraz ponurej dystopijnej wizji przyszłości, która – przynajmniej
częściowo – staje się rzeczywistością. Sprawia to, że książka nie straciła nic
na swojej aktualności, a wręcz przeciwnie, współczesnego czytelnikiem może
wstrząsnąć w nawet większym stopniu niż tymi przed laty. Autor pisze w
specyficznym, charakterystycznym dla siebie stylu, który początkowo może lekko
dezorientować, jednak gdy tylko wdrożymy się w lekturę, nabiera głębszego
smaku.
Na fali szoku to
dobry pomysł na rozpoczęcie przygody z prozą Brunnera, powieść nie jest wielka
objętościowo, co daje szansę poznania możliwości pisarza w skondensowanej (co
nie znaczy, że gorszej!) formie. Przede mną jeszcze Wszyscy na Zanzibarze i już ostrzę sobie zęby, a tymczasem Was
gorąco zachęcam do poznania losów Nickiego Halfingera, człowieka, który oficjalnie
nigdy nie istniał, ale i tak dał się systemowi we znaki.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Komentarze
Prześlij komentarz