Desperacja, Stephen King Albatros, 2015 |
Po Regulatorach
nadszedł czas na nierozerwalnie związaną z nimi Desperację, która nie pojawia się wprawdzie w czołówce najlepszych
powieści Stephena Kinga, ale z pewnością zasługuje na uwagę.
- Jedną rzecz,
Carverovie, mogę wam powiedzieć na pewno: kiedy macie przed sobą szalonego
gliniarza, macie kłopoty […]
- A ilu macie
policjantów w takim małym miasteczku, panie władzo?
- Cóż było nas trzech –
stwierdził glina i uśmiech w jego głosie zabrzmiał jeszcze wyraźniej – Było nas
trzech, ale dwóch zabiłem (s. 54)
Gdy przy kamperze Carverów przemierzających właśnie pustynię
w Nevadzie w drodze na kolejne nudne wakacje, zatrzymuje się radiowóz, wszyscy spodziewają
się typowej kontroli drogowej. Problem w tym, że na ich drodze stanął Collie Entragian,
oszalały policjant, który sprawił, że nazwa miasteczka, które patroluje – Desperacja
– stała się nad wyraz trafna. Opanowany przez starożytnego demona gliniarz
zbiera swe ofiary w jednym miejscu, a potem… Potem do gry wkraczają kojoty,
jadowite pająki i ścierwniki, będące pod jego pełną kontrolą.
Górnicze miasteczko o przygnębiającej i złowrogiej nazwie w
pełni na nią zasługuje. Przybyłych tu ludzi witają puste ulice, po których
snują się dzikie zwierzęta i to te, na widok których zwykle krzyczy się z
obrzydzenia bądź ucieka w popłochu. Z kolei tego, co kryją w sobie domy, lepiej
nie odkrywać, by nie mieć później koszmarów. O ile będzie oczywiście jakieś „później”,
kto bowiem raz trafi do Desperacji, już jej nie opuszcza.
Powieść zaczyna się mocnym wejściem i zapowiada naprawdę
świetnie, potem napięcie utrzymuje się jeszcze bardzo długi czas, choć z żalem
przyznaję, że zdarzają się tu fragmenty przydługie i lekko nużące, co jest
charakterystyczne dla momentami przegadanej prozy Kinga (nie zmienia to jednak
faktu, że jego książki mogę jeść łyżkami i wybaczam mu wszelkie dłużyzny). Mamy
tu demona, mnóstwo krwi i grozę, która nie oszczędza nikogo, nawet dzieci czy niegroźnych
staruszków. Mamy również grupę całkowicie różnych od siebie ludzi (wśród nich,
niespodzianka! jest również pisarz po przejściach, walczący z alkoholizmem i
szukający tematu do nowej książki), którzy stają do walki z pradawnym złem.
Jednym słowem mamy tu wszystko to, co w powieściach Kinga jest jednocześnie
świetne, ale i dobrze znane.
Desperacja jest nierozerwalnie
związana z Regulatorami, a to za
sprawą kilku powodów. Po pierwsze, obydwie książki ukazały się w tym samym
roku, choć tę drugą King wydał pod pseudonimem Richard Bachman. Po drugie,
stanowią dwie alternatywne wersje podobnej historii – pojawiający się w nich
bohaterowie noszą te same imiona, ale są zupełnie odmiennymi postaciami, a
odkrywanie ich nowych tożsamości to dodatkowy smaczek podczas lektury. Trzeba
jednak podkreślić – wbrew temu, co twierdzą bądź sądzą niektórzy czytelnicy –
żadna z powieści nie jest kontynuacją drugiej, stanowią raczej swoje wzajemne
uzupełnienie, a kolejność ich czytania nie ma w zasadzie większego znaczenia,
choć osobiście cieszę się, że najpierw sięgnęłam po Regulatorów – Desperacja okazała się od nich zdecydowanie lepsza.
Jedynym minusem jest nadmierne eksploatowanie przez Autora
wątku religijnego, ograniczenie go o połowę zdecydowanie zwiększyłoby
przyjemność z lektury. Sam motyw wiary i próby, na jaką może wystawić człowieka
Bóg jest interesujący, zwłaszcza gdy spojrzymy na niego z mocno akcentowanego punktu
widzenia, że Bóg jest okrutny. Jednak
co za dużo, to niezdrowo, a w tym przypadku Mistrz przeholował.
Niemniej, można przymknąć na to oko, całość sprawia bowiem bardzo
dobre wrażenie i potrafi przyprawić o ciary. Warto sięgnąć po Desperację razem z Regulatorami, lecz nawet samodzielnie doskonale się broni, choć na sam
początek przygody z twórczością Kinga poleciłabym jednak jedną z jego
sztandarowych pozycji, takich jak Cmętarz
zwieżąt, Miasteczko Salem lub Worek
kości. Jeśli jednak poznaliście już smak prozy Mistrza i przypadł Wam do
gustu, Desperacja powinna koniecznie
znaleźć się na Waszej liście pozycji do przeczytania.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni nieprzeczytane.pl
Komentarze
Prześlij komentarz