"Wielki kierowca" / "Big Driver" (2014), czyli King znowu na ekranie

Wielki kierowca (2014)
reż. Mikael Salomon
Nie będzie chyba stwierdzeniem na wyrost spostrzeżenie, że książki Stephena Kinga należą do najczęściej ekranizowanych. Wprawdzie z różnym efektem (Mistrz nie ma niestety szczęścia do udanego przenoszenia jego wizji na ekran), ale zdecydowana większość ukazała się również na kinowym bądź telewizyjnym ekranie. Nie dotyczy to tylko powieści, reżyserzy i scenarzyści równie ochoczo sięgają po krótsze teksty, takie jak Wielki kierowca, o którym będzie mowa dzisiaj.

Opowiadanie wchodzi w skład świetnego zbioru Czarna bezgwiezdna noc, o którym niedawno pisałam tutaj. Jest to historia autorki poczytnej serii tzw. kobiecych kryminałów, która zostaje zaproszona na spotkanie z czytelnikami do pewnego niewielkiego miasteczka. Zmęczona długą jazdą, w drodze powrotnej postanawia skorzystać ze skrótu, który poleciła jej organizatorka spotkania. Niestety, w chwili gdy znajduje się akurat pośrodku niczego, jej samochód wjeżdża na rozrzucone po drodze deski z nabitymi na nie gwoździami, które przebijają koło i skutecznie ją unieruchamiają. Telefon nie działa, a przejeżdżający samochód się nie zatrzymuje. Zatrzymuje się natomiast następny, z którego wysiada największy facet, jakiego Terry Thorne widziała w życiu. Jednak błyskawicznie z miłego gościa, mężczyzna przeobraża się w bestię, w brutalny sposób gwałci kobietę, a następnie – przekonany, że ta nie żyje – porzuca jej ciało.


Jestem pozytywnie zaskoczona, jak wierną ekranizacją okazał się ten film i jak okazał się dobry, mimo że to produkcja telewizyjna, a nie kinowa. Nie jest to oczywiście wielkobudżetowe show, ale bardzo dobrze zagrany thriller, który trzyma w napięciu, nawet jeśli zna się dalszy ciąg fabuły.

Spotkanie, które zmieni życie Terry w najgorszy możliwy sposób

Zarówno w opowiadaniu, jak i w filmie bardzo obrazowo została przedstawiona scena gwałtu, co może szokować, ale jednocześnie jest istotne ze względu na wydarzenia, jakie mają nastąpić potem. Główna bohaterka przeżyła gehennę (słowa uznania należą się Marii Bello, która świetnie zagrała rolę Terry), która nie skończyła się wraz ze zniknięciem gwałciciela. Obserwujemy więc jej ból, strach, przeradzający się miejscami w paranoję oraz przeraźliwą samotność – kobieta decyduje, że nikomu nie opowie o tym, co ją spotkało, obawia się bowiem napiętnowania zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Nie chce przez resztę życia być napiętnowana jako ofiara gwałtu, boi się oskarżeń bądź insynuacji, że sama mogła doprowadzić do sytuacji, w jakiej się znalazła. Terry nie jest jednak typem ofiary i postanawia wziąć odwet na oprawcy oraz wszystkich, których uzna za winnych tragedii, która ją spotkała.

W przeciwieństwie do większości wpisów poświęconych ekranizacjom, tym razem nie będę punktować różnic między książkowym oryginałem a jego filmową realizacją. W przypadku Wielkiego kierowcy jest ich naprawdę niewiele i są albo kosmetyczne, albo dotyczą samego zakończenia, a tego nie chcę Wam zdradzać, jeśli będziecie chcieli sięgnąć po opowiadanie bądź film. Zwłaszcza że nawet zmienione sceny z zakończenia ekranizacji mają ostatecznie ten sam wydźwięk, co w książce.

Podsumowując, Wielki kierowca to bardzo dobra ekranizacja i naprawdę niezły film. Trudno nazwać go przyjemnym do oglądania, ale z pewnością wieczór przy nim spędzony nie będzie straconym czasem. 

Komentarze