Idź i czekaj mrozów, Marta Krajewska Genius Creations, 2016 |
Mam ostatnio szczęście do dobrych powieści,
sprawiających, że chwila z książką zmienia się w cały wieczór, który mija nie
wiadomo kiedy. Należy do nich Idź i
czekaj mrozów Marty Krajewskiej, którą właściwie mogłabym podsumować
czterema słowami: „Jest bosko, chcę więcej”.
Niewielka wioska kryjąca się w mrocznych ostępach Wilczej
Doliny pilnie strzeże swoich sekretów. Jej mieszkańcy wiedzą, że otaczający ich
świat jest równie piękny, co niebezpieczny, dlatego nie wyobrażają sobie życia
bez Opiekuna, stojącego na straży i chroniącego ich przed stworzeniami
czającymi się w lasach i jeziorach. Dlatego gdy dotychczasowy Opiekun ginie i
to w mocno nieprzyjemny sposób, na ludzi pada strach, zwłaszcza że Venda, córka
zabitego, jako jedyna posiadająca wiedzę i umiejętności pozwalające na
skuteczną ochronę wioski, nie pali się do przejęcia obowiązków ojca. Coraz
częstsze wypadki, choroby i pojawienie się w okolicy tajemniczego DaVerna,
ostatniego przedstawiciela rasy Wilkarów, zmuszają ją jednak do ponownego
przemyślenia tej decyzji.
Wilcza Dolina czaruje prawdziwie słowiańskim klimatem,
który jest jednym z największych atutów powieści. Odcięta od świata wioska
otoczona jest lasami, w których w najlepsze hasają wiły, mamuny i strzygonie, w
ciemne odmęty jeziora można zostać wciągniętym przez topielca, a burzowe chmury
ujeżdżają chmurnicy. To jednak nie wszystko, stworzenia i postaci ze
słowiańskich wierzeń nie raz i nie dwa były przecież wykorzystywane przez wielu
autorów. Marta Krajewska poszła o krok dalej, pokazując, jak żyją bohaterowie
jej powieści, jak czczą bogów, zarówno tych potężnych i wszechwładnych z
Perunem i Welesem na czele, ale nie zapominając o pomniejszych, lokalnych bóstwach,
jak wypełniają swoje obrzędy i tradycje. Obserwujemy więc dziewczęta splatające
wianki na rusalia, młodych i starych skaczących przez ogniska w Noc Kupały i
składanie w podzięce kołaczy na Święto Plonów.
Autorka wie, o czym pisze i po prostu można to wyczuć.
Zajmuje się słowiańszczyzną zarówno z wykształcenia, jak i pasji, o czym
opowiadała na tegorocznym konwencie Smokon w Krakowie i czym ostatecznie
przekonała mnie, że warto sięgnąć po jej powieść. Mieszkańcy stworzonej przez
nią Wilczej Doliny żyją w sposób, który z jednej strony wydaje się bardzo swojski
(zwłaszcza dla kogoś, kto choć trochę interesuje się słowiańską tematyką), a z
drugiej ma w sobie magię starych podań i legend, doprawionych dodatkowo
własnymi pomysłami autorki, które rozwijają się w bardzo interesującym
kierunku. Jestem ciekawa, co z tego
wyniknie, zwłaszcza że historia Vendy zaplanowana jest na trzy tomy; autorka
zdradziła mi również, że między druga a trzecią częścią będzie przeskok kilkuletni
czasowy, co jeszcze bardziej pobudza wyobraźnię i skłania do rozmyślań, co
jeszcze zaplanowała dla swoich czytelników.
Idź i czekaj mrozów
to powieściowy debiut Marty Krajewskiej, która opowiadania ukazywały się
wcześniej na łamach „Nowej Fantastyki” oraz kilku antologii, choć trudno w to
uwierzyć, biorąc pod uwagę świetną kreację świata i postaci bohaterów. I to nie
tylko pierwszoplanowych, bo również ci pojawiający się gdzieś w tle bądź
epizodycznie mają charakterystyczny dla siebie rys, a z czasem okazuje się, że
pełnią istotną rolę w tej opowieści. Każdy stanowi element dobrze przemyślanej
układanki.
Pod dobrze skonstruowaną, pozornie dosyć lekką historią
kryją się dwie zasadnicze uniwersalne prawdy. Przyjmowanie odpowiedzialności za
życie innych i stawanie na ich czele bardzo często zmusza do odłożenia własnych
pragnień i potrzeb na drugi plan, poświęcenia własnego szczęścia bądź spokoju.
Czasem zmusza również do wybierania mniejszego zła, choć niektórzy twierdzą, że
coś takiego nie istnieje, a zło zawsze pozostaje złem, zaś taka decyzja obciąża
przede wszystkim sumienie i duszę danej osoby. Nie da się również nie dostrzec
drugiego istotnego przesłania, którym powinniśmy kierować się na co dzień, choć
często o tym zapominamy. Nie ten jest przyjacielem, kto prawi piękne słówka,
ludzi wartościowych ocenia się po ich czynach, nie zdolnościach krasomówczych,
a najpiękniejsza nawet twarz może być jedynie maską potwora i wiarołomcy.
Podsumowując, z pełną odpowiedzialnością gorąco zachęcam
Was do sięgnięcia po tę powieść, zwłaszcza jeśli lubicie słowiańskie klimaty.
Jestem zachwycona i czekam z niecierpliwością na kolejny tom!
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni nieprzeczytane.pl
Komentarze
Prześlij komentarz