Kroniki Iony. Wygnaniec Paula de Fougerolles Kropla, 2016 |
Historia Szkocji, zwłaszcza w okresie wczesnego
średniowiecza, gdy Skoci i Piktowie toczyli ze sobą wojny o pozornie nieprzyjazne,
skaliste tereny Alby, stanowi literacką białą plamę, a przecież jest to idealny
materiał na fascynującą opowieść. Lukę tę postanowiła zapełnić Paula de
Fougerolles, której debiutancki Wygnaniec
otwiera bardzo obiecujący cykl Kroniki
Iony.
Na samym wstępie możemy przeczytać, że jest to opowieść o
dwóch mężczyznach, którzy położyli podwaliny pod wyodrębnienie się narodu
szkockiego, św. Kolumbie, pochodzącym z Irlandii, obłożonym ekskomuniką opacie, który
odegrał kluczową rolę w chrystianizacji Szkocji, oraz szlachetnie urodzonym, szkockim
najemniku Aedanie mac Gabranie. W historii opowiedzianej przez autorkę ich losy
to splatają się, to znowu rozchodzą, nie da się jednak nie dostrzec, że są ze
sobą niemal nierozerwalnie związane.
Druga połowa VI wieku. Oskarżony o morderstwo, pochodzący
z irlandzkiego książęcego rodu opat Colum Cille, zwany Kolumbą zostaje obłożony
ekskomuniką i skazany na wygnanie. Wyrusza do królestwa Dal Riaty (zajmującego tereny
obecnej Irlandii Północnej i zachodnich wybrzeży Szkocji), której władca, Conall
mac Comgaill, zobowiązany został do udzielenia mu pomocy. Jednak przewrotny i
zdradziecki Conall nie zamierza wypełnić swego przyrzeczenia, usuwa za to z
drogi niewygodnego gościa pod pozorem wielkoduszności ofiarowując mu maleńką wyspę
Iona. Królewski podarunek okazuje się wyjątkowo gorzki w posmaku, gdy Kolumba
wraz z towarzyszącymi mu mnichami, odkrywa, że aby zasiedlić Ionę, wpierw
trzeba ją wyrwać spod władzy siejących postrach, wojowniczych Piktów. Wysłanie tam
chrześcijańskich misjonarzy jest więc niczym innym jak skazaniem ich na śmierć.
Jednocześnie śledzimy losy Aedana mac Gabrana i jego
brata Eogana, których ojciec władał Dal Riatą przed Conallem. Pochodzący z
jednego z trzech najważniejszych szkockich rodów bracia nie tylko nie
pochwalają postępowania obecnego króla, ale dość otwarcie mu się sprzeciwiają.
Postanawiają też wesprzeć Kolumbę i udzielić mu stosownej pomocy, widząc w tym
sposobność na osłabienie władzy Conalla oraz zyskania sojusznika w postaci
potężnego kuzyna wygnanego opata.
Prawdopodobnie największą zaletą powieści jest jej bardzo
mocne i solidne osadzenie w historycznych realiach ówczesnych czasów. Warto wspomnieć, że autorka posiada szeroką wiedzę na
temat opisywanych przez siebie czasów i podczas lektury po prostu to czuć -
Paula de Fougerolles jest z wykształcenia historykiem,
a specjalizuje się właśnie w historii średniowiecznej, z naciskiem na kulturę
celtycką.
Iona |
Wątek św. Kolumby oparty jest w znacznej mierze hagiografach
spisanych w VII wieku przez ówczesnego opata klasztoru na Ionie, zawierających podania
i legendy o licznych cudach, jakich święty dokonywał podczas wypraw misyjnych
wśród Piktów. Zostały one również wplecione w fabułę, sprawiając, że nabiera
ona miejscami charakteru fantastycznego. Co ciekawe, to właśnie średniowieczne
Żywoty Kolumby są pierwszym źródłem historii o potworze z Loch Ness, co autorka
również wykorzystała w swojej powieści.
Prawdziwą perełką okazał się za to dodatek historyczny
oraz spis staroirlandzkich nazw i terminów, wraz z objaśnieniami oraz wymową. Zawsze
stanowiło dla mnie zagadkę odczytywanie celtyckich imion i nazw własnych, nie
mających wiele wspólnego z systemem fonetycznym, do jakiego jesteśmy
przyzwyczajeni (wystarczy spojrzeć na jednego z dwóch bohaterów - Aedan mac
Gabran to w dużym uproszczeniu „aidan mak gavran”, a na przykład imię Ainmire
odczytuje się jako ‘anvera”). Z tego względu z dużą przyjemnością zagłębiłam
się w przygotowany przez autorkę glosariusz i słownik wymowy, zwłaszcza że
historia Wielkiej Brytanii, a w szczególności kultura celtycka są mi bardzo
bliskie i – co tu dużo ukrywać – uważam je za naprawdę fascynujące.
Jednak mimo fascynującej
historii i bardzo dobrze poprowadzonej linii fabularnej, kłuło mnie w oczy
wyraźnie negatywne przedstawienie druidzkich kapłanów, pokazanych albo jako
głupców kultywujących swe praktyki bez większego zastanowienia się nad ich
naturą, bądź jako okrutników, żądających nieustannie krwawych ofiar. Na ich tle
Kolumba i dokonywane przez niego cuda zdają się nieskazitelnie szlachetne,
dobre i bez skazy. Osobiście głęboko wierzę, że historia nigdy nie jest
czarno-biała, dlatego żałuję, że autorce nie udało się zachować w tej kwestii
odpowiednich proporcji.
Jednak mimo tego mankamentu, pierwszy tom Kronik Iony okazał się świetną powieścią,
doskonale osadzoną nie tylko w realiach epoki, ale i bardzo konkretnym
kontekście historycznym. Jestem bardzo ciekawa kolejnego tomu, mam nadzieję, że
Prorok nie każe nam zbyt długo na
siebie czekać.
Za egzemplarz powieści do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kropla.
Komentarze
Prześlij komentarz