Prelekcje i spotkania, w
jakich wzięłam udział na tegorocznym Smokonie, można podzielić na dwie
kategorie tematyczne – słowiańszczyznę i smoki. Dzisiaj dzielę się z Wami wrażeniami
z problematyki bardzo mi bliskiej, czyli motywów słowiańskich.
„Słowiańskie
inspiracje”
W panelu prowadzonym przez Klaudię Heintze, która
naprawdę robiła to z urokiem i profesjonalizmem, uczestniczyło czworo pisarzy: Andrzej
Pilipiuk, Aneta Jadowska, Marta Krajewska i Łukasz Malinowski. Dyskusja
przebiegła miejscami żywiołowo, miejscami zabawnie, każdy z zaproszonych gości
miał do powiedzenia coś interesującego, choć można było również zauważyć, że panel
zdecydowanie zdominowali Aneta Jadowska i Andrzej Pilipiuk.
Od lewej: Andrzej Pilipiuk, Aneta Jadowska, Marta Krajewska, Łukasz Malinowski, prowadząca panel Klaudia Heintze |
Już pierwsze pytanie obsadziło autorów niejako po dwóch stronach barykady, a sprawiła to postać Andrzeja Sapkowskiego (nieobecny, a nadal jaki wpływowy, chciałoby się rzec). To właśnie jego Wiedźmina Łukasz Malinowski i Marta Krajewska wskazali jako swój początek przygody ze słowiańszczyzną w fantastyce. Aneta Jadowska kategorycznie odcięła się od fascynacji jego twórczością, wspominając, że w nastoletnich czasach znacznie bliżej jej było do twórczości Feliksa Kresa. Opinii Andrzeja Pilipiuka w zasadzie nawet nie trzeba przytaczać, animozje między obydwoma panami są powszechnie znane.
Odnośnie ulubionych słowiańskich motywów w fantastyce, poza
Sapkowskim, Marta Krajewska wspomniała również Bestiariusz słowiański i rewelacyjnie przedstawione w nim wizerunki
stworzeń i postaci z naszej mitologii i wierzeń, a także monumentalną Kulturę ludową Słowian autorstwa Kazimierza
Moszyńskiego, która wprawdzie fantastyką nie jest, ale za to stanowi niemal
niewyczerpane źródło wiedzy. Z kolei Aneta Jadowska często wspominała, że jej
pierwszy kontakt ze słowiańskimi opowieściami, które później znalazły
odzwierciedlenie w jej twórczości to historie snute przez jej babcię. Jak się
potem okazało, część z tym historii pochodziła z Ballad i romansów Adama Mickiewicza, co stanowiło lekkie załamanie autorki,
że to nie jej babcia je stworzyła. Najwięcej do powiedzenia miał w tej kwestii
Andrzej Pilipiuk, wymieniając opowiadania Artura Szrejtera publikowane w „Feniksie”
w latach 90., powieści Marka Huberatha i Wita Szostaka, a z rosyjskiego poletka
również Kiryła Buczyłowa, Siergieja Łukjanienkę i Siergieja Diaczenkę. Nie
zapomniał także wspomnieć o sobie samym. Ponadto, wśród jego ulubionych motywów
i opowieści znalazły się byliny nowogrodzkie, m.in. o kupcu Sadko, oraz byliny
o herosach Rusi Kijowskiej, tj. Ilii Muromcu, Aloszy Popowiczu i Dobryni
Nikiticzu. Nie omieszkał jednak zasugerować, że o większości z nich z pewnością
nie słyszeli, a przynajmniej nie czytali, ani pozostali goście, ani tym
bardziej nikt z publiczności, co było kiepsko wyglądającą próbą podkreślenia
własnej wyjątkowości…
Następnie dyskusja toczyła się bardzo swobodnie,
meandrując od myślenia magicznego nadal obecnego w wielu współczesnych
rodzinach, poprzez anegdotki przytaczane przez Andrzeja Pilipiuka, a będące
ostrzeżeniem przed tym, by nie dać się zwieść legendom, aż po przyczyny, dla
których słowiańszczyzna w literaturze ma się obecnie tak dobrze. Właściwie wszyscy
mieli zbliżone zdanie, z którym ja również się zgadzam. Cierpimy obecnie na
przesyt powieści i motywów anglosaskich, więc sięgamy po nasze rodzime
opowieści i legendy, które w niczym nie ustępują innym (a moim skromnym zdaniem
są najlepsze). Ponadto, w natłoku codziennego pędu za pracą i pieniądzem,
ludzie po prostu potrzebują oderwania od rzeczywistości, potrzebują opowieści i
baśni.
„Słowiańskie
elementy naszych świąt”
Prelekcja prowadzona przez Martę Krajewską, autorkę
powieści Idź i czekaj mrozów, była jednym z najlepszych punktów
programu tegorocznego Smokonu. Była profesjonalnie przygotowana oraz rzeczowo i
przyjemnie poprowadzona; widać było, że autorka wie, o czym mówi i zna się na
rzeczy. Tematyką przypominała Magię u Słowian, prowadzoną na tegorocznym Pyrkonie
przez Natalię Zacharek, ale na szczęście, okazała się od niej o niebo lepsza.
Marta Krajewska |
Mottem
przewodnim prelekcji były słowa Thomasa More, który bardzo mądrze stwierdził,
że tradycja to nie jest pielęgnowanie prochów, ale przekazywanie płomienia
dalej. Zgadzam się również ze słowami Marty Krajewskiej, że to właśnie tradycja,
a nie religia, jest spoiwem kultury. Dowodem na to są chociażby liczne elementy
słowiańskie i pogańskie kultywowane podczas obchodów chrześcijańskich świąt.
Pisarka przedstawiła kolejno nawiązania i elementy
wspólne między świętami takimi jak Boże Narodzenie, Wielkanoc czy Wszystkich
Świętych a dawnymi tradycjami i obyczajami. Spodobał mi się również fakt, że
nie skupiła się tylko na tych trzech, najważniejszych wydarzeniach, ale opowiedziała
również o innych świętach, związanych głównie z kultem Matki Boskiej. Okazuje
się, że wiele tradycji związanych chociażby ze obchodami Matki Boskiej
Gromnicznej czy Matki Boskiej Siewnej jest niemal żywcem zaczerpnięta z dawnych
obrządków.
Jestem naprawdę zadowolona z udziału zarówno w prelekcji,
jak i panelu dyskusyjnym, oby więcej takich spotkań. A już w piątek zapraszam
do przeczytania relacji z wykładów poświęconym smokom!
Komentarze
Prześlij komentarz