Adept, Adam Przechrzta Fabryka Słów, 2016 |
Początek XX wieku i Warszawa pod zaborem carskiej Rosji
mogłyby stanowić interesujące tło dla pasjonującej powieści historycznej. Adam
Przechrzta poszedł jednak o krok dalej i wprowadził do gry magiczne enklawy,
zamieszkane przez faunę i florę trzymaną w ryzach tylko za pomocą srebrnych
pocisków i sztyletów. Tak powstał Adept,
obiecująco otwierający cykl Materia
Prima.
Tajemnicze enklawy, które pojawiły się w Warszawie,
Moskwie i Petersburgu na skutek tzw. Koniunkcji, zmieniły bieg historii.
Znajdujące się w nich śmiertelnie niebezpieczne stworzenia i roślinność zostały
wprawdzie ujarzmione murami przetykanymi srebrnymi prętami, ale wiele wskazuje
na to, że jest to jedynie rozwiązanie tymczasowe. Na tereny enklaw coraz
śmielej zapuszczają się alchemicy, poszukujący środków do swych doświadczeń i
badań, oraz uzbrojone po zęby carskie patrole.
Pewnego dnia na terenie warszawskiej enklawy krzyżują się
drogi polskiego alchemika Olafa Rudnickiego i Aleksandra Samarina, dowodzącego
grupą rosyjskich żołnierzy. Mimo początkowej - naturalnej z politycznego punktu
widzenia – nieufności, między mężczyznami nawiązuje się szorstka przyjaźń,
która będzie musiała przejść mocną próbę, gdy obydwaj zostaną wplątani w
wydarzenia mające zmienić losy całego świata.
Uwielbiam alternatywne wersje historii, a pod tym
względem Adam Przechrzta sprawił się znakomicie. Doskonale oddał klimat
Warszawy przełomu wieków, wielkimi krokami wkraczającej w nowoczesność, a
jednocześnie skręcającej w kierunku magii i alchemii, co stanowi połączenie
niezwykłe i budzące ogromny czytelniczy apetyt. Z racji tego, że akcja dzieje
się podczas zaborów, w powieści nie brakuje odniesień do prawdziwych wydarzeń,
m.in. do powstania styczniowego, grup sztyletników, a także nie do końca
oczywistego stosunku Polaków do Rosjan. Autorowi udało się jednak uniknąć
uderzania w martyrologiczne tony; nie umniejszając znaczenia faktów
historycznych, opowiada o nich w sposób zaskakująco lekki i zgrabnie splata je
z wartką, fantastyczną akcją.
Spodobał mi się pomysł wprowadzenia magicznych enklaw i
zamieszkujących je stworzeń, dlatego to przede wszystkim pierwsza połowa
powieści niesamowicie mnie wciągnęła i przeczytałam ją jednym tchem. To właśnie
wyprawy Rudnickiego i Samarina na te nieustannie zmieniające się i ewoluujące
tereny oraz walki z ich mieszkańcami są jednym z najmocniejszych punktów Adepta. Dlatego też żałuję, że w drugiej
połowie książki autor zmienił nieco kierunek i podążył w inną stronę, nie do
końca wykorzystując ten potencjał. Mam nadzieję, że w kolejnej części cyklu
będzie nam dane ponownie zagłębić się w świat enklawy.
Zaletą powieści są również jej bohaterowie, od samego
początku wzbudzający sympatię, mimo że każdy z nich skrywa przed drugim
tajemnice i nie gra do końca fair. W pewnym momencie na scenę wkracza trzecia
postać, tajemnicza Anastazja o naturze mocno skomplikowanej i pochodzeniu
wzbudzającym co najmniej dreszczyk niepokoju. Zgrabnie uzupełniła dotychczasowy
tandem, dodając mu kolorytu i kobiecego wdzięku. Spieszę też uspokoić, że nie
wprowadza ona żadnych romansowych zawirowań (ale zawirowania innej natury już
tak).
Podsumowując, Adept
kusi oryginalnym pomysłem i jego bardzo dobrą realizacją. Pozostaje mieć
nadzieję, że kolejne tomy utrzymają poziom pierwszego, a autor i wydawnictwo
nie każą nam na nie zbyt długo czekać.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuje Księgarni Tania Książka.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".
Komentarze
Prześlij komentarz