"Moja siostra mieszka na kominku" Annabel Pitcher

Moja siostra mieszka na kominku
Anabel Pitcher
Papierowy Księżyc, 2016
Czy może być większa tragedia niż śmierć dziecka? Bardziej bolesna rana zadana rodzinie? Niewyobrażalne cierpienie mogą pogłębić tylko sami rodzice, pogrążający się w rozpaczy tak mocno, że odrzucają przy tym dzieci, które nadal są obok nich i tym bardziej potrzebują ich wsparcia.

Przed pięciu laty Rose, siostra Jamiego zginęła w zamachu bombowym przeprowadzonym przez grupę muzułmańskich terrorystów. Rodzice chłopca do tej pory nie pogodzili się z tą stratą, pogrążając się w rozpaczy i żałobie, oddalając zarówno od siebie, jak i od Jamiego i jego starszej siostry Jasmine. Matka zostawia rodzinę, odchodząc do innego mężczyzny i niemal zupełnie zrywając kontakt z dziećmi. Ojciec, coraz bardziej staczający się w alkoholizm, w rzadkiej chwili trzeźwości decyduje się na zmianę otoczenia i wyprowadzkę z Londynu do niewielkiego miasteczka, tym samym po raz kolejny wywracając do góry nogami i tak mocno skomplikowane życie Jamiego i Jas.


Moja siostra mieszka na kominku to jedna z najbardziej poruszających powieści, jakie czytałam. Nie w tym miesiącu czy roku, ale w ogóle. Z jednej strony, jest prosta i zwięzła w formie, napisana w przystępny sposób i przedstawiona z punktu widzenia kilkulatka, a z drugiej strony, uderza czytelnika niczym obuchem siłą przekazu i emocji.

Historię poznajemy z punktu widzenia dziesięcioletniego Jamiego, cichego i wycofanego, źle znoszącego zachodzące wokół niego zmiany. Chłopiec nie potrafi odnaleźć się w nowej szkole, gdzie niemal od pierwszego dnia staje się ofiarą ataków. Jedyną osobą, która staje w jego obronie i próbuje się z nim zaprzyjaźnić jest Sunya, muzułmańska dziewczynka (swoją drogą, wspaniale wykreowana postać). I choć Jamie wspaniale czuje się w jej towarzystwie, czuje również wyrzuty sumienia wobec ojca, który od czasu zamachu obsesyjnie wręcz nienawidzi wszystkiego, co wiąże się z islamem.

Porzucony przez matkę i niezauważany przez ojca, chłopiec jedyne oparcie ma siostrze, zaledwie piętnastoletniej, ale zmuszonej do przyspieszonego dorośnięcia. To Jas troszczy się o to, by jej brat odrabiał lekcje, to ona szykuje mu posiłki, to ona pociesza i jest obok niego, gdy rodzice zawodzą na całej linii i zapominają nawet o jego urodzinach. Nie można jednak nie dostrzec, że mimo ogromnej odpowiedzialności, jaką wykazuje, jest ona nadal młodziutką dziewczyną, która również potrzebuje wsparcia i miłości, a ich brak odbija się w postaci anoreksji i buntowniczego wyglądu, w których każdy postronny obserwator bez trudu dostrzegłby nieme wołanie o uwagę.

Wreszcie oczami Jamiego obserwujemy także jego rodziców, zwłaszcza ojca ogarniętego obsesją na punkcie urny z prochami zmarłej Rose. Śledzimy rytuały, mające sugerować, że tak naprawdę nic się nie stało, że dziewczynka nadal może obchodzić urodziny czy Boże Narodzenie. Słuchamy opowieści o tym, jak idealnym dzieckiem była i jak we wszystkim się wyróżniała. Widzimy, jak należące do niej zabawki traktowane są jak relikwie, a wszelkie próby powiedzenia wprost, że Rose odeszła, traktowane są nie tylko jak obraza, ale najgorsze bluźnierstwo. I wreszcie, widzimy w tym wszystkim dwoje dzieci, które dorastają samotnie w cieniu zmarłej siostry, teoretycznie mając dwoje rodziców, ale tak naprawdę będące sierotami.

Jednak, wbrew temu co można by wywnioskować z powyższych słów, mimo że historia ta jest wzruszająca i mocno chwyta za serce, nie jest ckliwa, nie ma w niej patosu czy taniego grania na emocjach. Dzięki narracji poprowadzonej z punktu widzenia dziesięcioletniego chłopca, opowieść ta nabiera ciepłego, słodko-gorzkiego posmaku, a chwile wyciskające łzy z oczu przeplatają się z momentami zwyczajnie zabawnymi, zwłaszcza gdy mowa jest o perypetiach Jamiego w nowej szkole.

Podsumowując, Moja siostra mieszka na kominku to wspaniale opowiedziana, poruszająca opowieść o niewyobrażalnej stracie i sposobach radzenia sobie z nią. To historia o tym, jak nie powinni zachowywać się dorośli i jak silne w obliczu tragedii potrafią być dzieci. Mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. Jak ważne jest to, by pogrążając się w żałobie, nie stracić z oczu tych, którzy nadal są przy nas i nas potrzebują. Gorąco polecam!

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze