"Opowieści sieroty. W miastach monet i korzeni" Catherynne M. Valente

Opowieści sieroty.
W miastach monet i korzeni 

Catherynne M. Valente
MAG, 2009
Dzisiaj będzie krótko i na temat. Po raz kolejny zanurzyłam się w świat niezwykłych historii składających się na Opowieści sieroty, tym razem w ich drugiej odsłonie, czyli W miastach monet i korzeni.

Dziewczynka o niezwykłych oczach, wyklęta przez innych jako demon i zmuszona do mieszkania w zakamarkach sułtańskich ogrodów, dalej spotyka się z młodziutkim księciem i opowiada mu baśnie, których słowa wytatuowane są na jej powiekach. Chłopiec wymyka się potajemnie z pałacu, wabiony przez niesamowite historie, zbyt fantastyczne, by mogły być prawdziwe. Ale czy na pewno?


Obydwa tomy Opowieści sierotyW ogrodzie nocy oraz W miastach monet i korzeni – stanowią nierozerwalną całość, płynnie przechodząc jedna w drugą i wzajemnie się uzupełniając. Druga część ma niemal identyczną formę, jak pierwsza, również podzielona jest na dwie połowy, z których każda składa się z wielu luźno powiązanych ze sobą historii i w których jedna opowieść ukryta jest w kolejnej. W przeciwieństwie jednak do poprzedniego tomu, tym razem historie te są mroczniejsze i znacznie bardziej niepokojące. Już sam początek, w którym spotykamy siódmego syna siódmego syna, porwanego przez pogrążające się w autodestrukcji stwory i zmuszonego do pracy w makabrycznej mennicy, gdzie produkuje się monety z dziecięcych kości, przyprawia o gęsią skórkę.

Ponownie obserwujemy niezwykłe postaci i stworzenia, m.in. mówiące ludzkim głosem zwierzęta, spragnione krwi jednorożce, dziewczę o ciele z lodu, huldry i himery, przeklęte miasto, dawniej będące centrum świata, obecnie jedynie swoim własnym przerażającym widmem. Mnogość i różnorodność motywów i wątków potrafi miejscami przyprawić o zawrót głowy. Pojawiają się również odniesienia do bohaterów pojawiających się w opowieściach z poprzedniego tomu. Radość i szczęście w zmiennych proporcjach miesza się w nich z niepokojem i grozą, a groteska z humorem doprawionym lekką makabrą. A wszystko to zostało opowiedziane poetyckim i soczystym, magicznym wręcz językiem, który dodaje zawartym w książce opowieściom baśniowego klimatu.

Opowieści sieroty  nie są książką, którą pochłania się w jeden wieczór, znacznie lepiej smakuje wolne rozkoszowanie się jej smakiem, odkrywanie niuansów i badanie metafor, odkrywanie niezwykłego świata pełnego zaskakujących powiązań i postaci. Jestem nim oczarowana, autorka po raz kolejny mnie nie zawiodła.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
        

Komentarze