Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Pamięć wszystkich słów, Robert M. Wegner Powergraph, 2014 |
Nie chcę wysnuwać zbyt daleko idących wniosków, ale wiele
wskazuje na to, że Robert M. Wegner… zaprzedał duszę diabłu. Tak, tak, moi
mili, nie potrafię bowiem w inny sposób wytłumaczyć tego, że każda jego kolejna
książka to prawdziwy majstersztyk. Jestem świeżo po lekturze czwartego tomu Opowieści z meekhańskiego pogranicza i
na samą myśl, że piąty jeszcze się nie ukazał i pozostaje mi tylko czekać, aż
chce mi się wyć.
Początkowo obawiałam się nieco lektury Pamięci wszystkich słów. Pierwsze dwie
części cyklu wprowadziły cztery główne wątki, opowiadające kolejno o losach
górskiej kompanii z północnych rubieży Imperium Meekhanu, issarskiego wojownika
z pustynnego Południa, dziewczyny z wolnego czaardanu przemierzającego rozległe
wschodnie stepy oraz portowego złodzieja, który przez przypadek został wplątany
w wojny i intrygi bogów. W Niebie ze
stali autor skupił się na dwóch, które najbardziej mi się spodobały, tj.
Górskiej Straży i wolnym czaardanie, zgrabnie splatając je w jedną całość. Pamięć wszystkich słów siłą rzeczy jest
więc opowieścią o dwóch pozostałych – obawy okazały się jednak płonne, a
powieść intrygująca i w niczym nie ustępująca poprzedniczce, mimo że klimatem
różnią się niczym ogień i woda.
Z jednej strony witamy się z powrotem z Altsinem,
walczącym z zamieszkującym jego ciałem niechcianym towarzyszem, jednym z
wcieleń boga Reagwyra. Wyczerpany fizycznie i powoli tracący zmysły mężczyzna
dochodzi do wniosku, że pomóc może mu jedynie młoda seekhijska wiedźma, z którą
przed laty splotły się jego losy. Z drugiej strony widzimy siostrę Yatecha,
issarskiego wojownika, który został wymazany z pamięci i historii swego
plemienia. Deana d’Kllean urasta do rangi głównej bohaterki i
również wyrusza w podróż, uciekając przed wyrokiem, jaki wydała na nią
starszyzna jej wioski.
Yatech również powraca, ale w dosyć nieoczekiwanej
odsłonie. Nadal towarzysząc morderczej, okrutnej i bezwzględnej Kanayoness, staje
bezpośrednio przed obliczem bogów, do tej pory kryjących się w cieniu i pojawiających
jedynie w drobnych wzmiankach. Okazuje się, że prowadzą oni własną grę, igrając
z przewrotnym Losem i snując własne intrygi. Bałam się tego wątku,
zasygnalizowanego w drugim tomie cyklu, w opowieści o Altsinie, ale muszę
przyznać, że Wegner poprowadził go doskonale. Nie popadając w przesadę, ani nie
wykorzystując ogranych motywów. A co więcej, rozbudzając wyobraźnię i apetyt na
więcej.
W przeciwieństwie do Nieba
ze stali, tym razem nie mamy tu malowniczych, obrazowych scen batalistycznych.
W zamian, pojawiają się sugestywnie przedstawione pojedynki, intrygi, które
zgrabnie splatają się w jedną całość i co pewien czas zaskakują niuansami oraz
dosyć nieoczekiwany wątek miłosny, poprowadzony jednak z wyczuciem i w
oryginalny sposób. Bohaterowie zmieniają się pod wpływem czasu i doświadczeń, próżno
szukać w nich tych samych osób, które poznaliśmy w poprzednich tomach. Zyskują dodatkową
głębię, której zresztą już wcześniej im nie brakowało, i wiarygodność.
Podoba mi się sposób, w jaki ewoluuje cały cykl, jak
trudno jednoznacznie określić jego charakter i jak wiele można w nim znaleźć
różnorodnych motywów, miejsc i wątków. Całość składa się na barwną mozaikę, z
której stopniowo wyłania się pewien obraz, jeszcze nieco zamazany, ale
przybierający coraz bardziej przejrzysty kształt. Wegner nie ogranicza się do
zgranych schematów, buduje swoją wizję w sposób precyzyjny i fascynujący,
potwierdzając, że posiada niezwykły talent i w pełni zasługuje na wszystkie zebrane
dotąd pochwały i nagrody.
Wszystkim fanom fantastyki, którzy nie mieli jeszcze
przyjemności poznać Opowieści z
meekhańskiego pogranicza, gorąco polecam cały cykl. Zwłaszcza, że im dalej
w las, tym lepiej, a z każdym tomem seria rozwija się i nabiera głębi. Oby
więcej takich książek i takich autorów!
Przeczytaj również:
Za możliwość przemierzenia pograniczy Meekhanu serdecznie dziękuję Księgarni BookMaster.
Komentarze
Prześlij komentarz