Podróż z dzieckiem to zazwyczaj niekończąca się litania
pytań „Daleko jeszcze?” i „Kiedy dojedziemy?”. Jak temu zaradzić? Świetną
propozycją są „Car Cards”, która razem z moją M. miałyśmy okazję przetestować
kilka dni temu podczas dwugodzinnej trasy. Sprawdziły się doskonale!
Cel gry
Po pierwsze, wygrać z nudą w samochodzie (lub pociągu,
ale tutaj może być już nieco trudniej). Po drugie, odnaleźć za oknem jak
najwięcej przedmiotów, zwierząt i ludzi, których sylwetki widnieją na naszych
kartach. Wygrywa najbardziej spostrzegawczy!
Opakowanie i zawartość
W małym, kieszonkowym pudełku znajdziemy 55 dwustronnych
kart i instrukcję. O ile pudełko dość szybko się niszczy, o tyle do kart nie
mam żadnych zastrzeżeń – są solidnie wykonane, a przedstawione na nich
ilustracje są ładne, kolorowe i, co najważniejsze w tym przypadku, podobają się
dzieciom.
Rozgrywka
Instrukcja przewiduje dwa warianty gry. W podstawowym
każdy otrzymuje po pięć kart. Kiedy zauważy i wskaże trzy ze znajdujących się
na nich obiektach, odkłada daną trójkę i na jej miejsce dobiera kolejne karty.
Gra kończy się, gdy nie można już dobrać nowych kart, a wygrywa gracz, który
zdobył najwięcej trójek. W wariancie uproszczonym dla młodszych dzieci każdy dostrzeżony
i wskazany przedmiot to jeden punkt. Zwycięzcą jest oczywiście osoba, która zdobędzie
ich najwięcej.
My stworzyłyśmy własną wersję gry, w której M. po prostu
po kolei wyciągała karty i rozglądała się za przedstawionymi na niej obiektami,
w czym zresztą pomagali jej pozostali pasażerowie. Nie liczyliśmy punktów, mała
doskonale się bawiła, a podróż minęła bardzo szybko.
Warto jeszcze dodać, że karty przedstawiają naprawdę
wiele różnych przedmiotów, niektóre łatwo znaleźć (jak na przykład samochody w
różnych kolorach, przechodniów, domy czy zwierzęta), inne nieco trudniej
(określone znaki drogowe, wiatraki, fabrykę czy przyczepy kempingowe). Aby nie
zniechęcać dziecka, warto przed rozpoczęciem gry dokonać drobnej selekcji,
jeśli znamy dobrze trasę podróży i mamy pewność, że niektórych elementów po
prostu tam nie będzie.
Podsumowanie
„Car Cards” okazały się strzałem w dziesiątkę. Jestem z
nich bardzo zadowolona, podobnie jak moja pięciolatka, która już zapowiedziała,
że w następną podróż też na pewno je zabierze. A to chyba najlepsza
rekomendacja.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz