Dziecko Rosemary,
historia kobiety, której dziecko zostało zaprzedane diabłu, to kultowy już
film, który nie traci nic na swej jakości mimo upływu lat. Nakręcony na
podstawie równie kultowej powieści, nie tylko jej dorównał, ale według wielu
nawet ją przerósł. Książka Iry Levina doczekała się również wersji bardziej
współczesnej. Z jakim rezultatem? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Krótko o fabule
Ogólny zarys historii stworzonej przez Levina zna nawet
wiele osób, które ani z książką, ani z filmem nie miały jeszcze styczności, ale
warto ją nieco przypomnieć.
Połowa lat 60.
Młode małżeństwo, Rosemary i Guy Woodville’owie wprowadzają się do starej,
neogotyckiej kamienicy Bramford w Nowym Jorku, pięknej i klimatycznej, ale
cieszącej się złą sławą ze względu na wypadki jakie miały w niej miejsce oraz
dawnych mieszkańców o wyjątkowo mrocznej przeszłości. Podczas gdy Guy,
podrzędny aktor o raczej marnych szansach na karierę, próbuje bezskutecznie
zdobyć kolejne role, Rosemary urządza ich wspólne gniazdko, po cichu marząc o
dziecku, na które mąż ciągle nie może się zdecydować. Dość szybko
Woodville’owie zaprzyjaźniają się z mieszkającą po sąsiedzku parą
ekscentrycznych staruszków, Minni i Romanem Castevetami, choć Rosemary ich
nadmierna uczynność i przesadna życzliwość wydaje się podejrzana i nieco
męcząca.
Pewnego dnia los
młodych małżonków nagle się odmienia. Największy rywal Guya niespodziewanie
traci wzrok, a ten dostaje zamiast niego rolę w ważnym przedstawieniu. Jego
kariera zaczyna nabierać rozpędu. Niemal natychmiast mężczyzna zaczyna również
przekonywać żonę, że najwyższa pora postarać się o dziecko. Jednak gdy tylko
Rosemary zachodzi w ciążę, zaczynają ją męczyć koszmarne sny i bóle, a Guy,
Minnie i Roman skutecznie separują ją od innych znajomych. Przekonują ją do
zmiany lekarza, noszenia amuletu o dziwnym zapachu i codziennego picia naparu z
ziół przyrządzanego przez Castavetów. Czy Rosemary traci zmysły, czy naprawdę
padła ofiarą spisku?
Dziecko Rosemary
(1968)
Gdy ktoś pyta mnie o najlepszą ekranizację, jaką
widziałam, bez wahania podaję właśnie Dziecko
Rosemary w reżyserii Romana Polańskiego z rewelacyjną Mią Farrow w roli głównej bohaterki. Dlaczego?
Jest to prawdopodobnie najwierniejsze przeniesienie
książki na ekran, wraz z czerpaniem tekstów z oryginalnych dialogów. Właściwie
można oglądać film mając przed sobą książkę i tylko kiwać głową – tak, tak to
właśnie było. Dla mnie to ogromna zaleta, ponieważ zawsze denerwują mnie zmiany
wprowadzane przez reżyserów i scenarzystów w stosunku do pierwowzoru.
Na dowód mogę wspomnieć, że podczas ponownego oglądania
filmu tuż po lekturze wyłapałam tylko pięć zmian, z których tylko dwie mogą
mieć jakieś znaczenie, trzy pozostałe są czysto kosmetyczne.
Książka
|
Film
|
Mieszkanie, które ostatecznie wybierają Woodhousowie
jest tańsze
i mniejsze od poprzedniego.
|
Mieszkanie, które ostatecznie wybierają Woodhousowie
jest większe i droższe od poprzedniego.
|
Sąsiadka, która popełnia samobójstwo nazywa się Anna
Maria Alberghetti.
|
Sąsiadka, która popełnia samobójstwo nazywa się
Victoria Vectri.
|
Rosemary ma 20 siostrzeńców.
|
Rosemary ma 16 siostrzeńców.
|
Zraniona zachowaniem Guya Rosemary wyjeżdża na kilka
dni do domku Hutcha, by tam w spokoju przemyśleć kilka spraw.
|
Ten wątek w ogóle został pominięty.
|
Na koniec Rosemary zmienia dziecku imię i wydaje się
bardziej stanowcza wobec otaczających ją sekciarzy.
|
To również zostało pominięte.
|
W przeciwieństwie do powieści, w której od pewnego
momentu możemy być pewni obecności sił nadprzyrodzonych, w filmie aż do samego
końca nic nie jest takie oczywiste. Czy Rosemary padła ofiarą spisku, czy też
przechodzi załamanie nerwowe lub doświadcza właśnie pierwszej fazy choroby psychicznej?
Jest to znacznie subtelniejsza gra z widzem, który musi wyciągnąć własne
wnioski, by w ostatnich scenach przekonać się, czy miał rację.
Film Polańskiego to psychologiczny horror, który budzi
grozę nie ze względu na efekty specjalne, ale doskonale stopniowane napięcie i rewelacyjną
ścieżkę dźwiękową. Oddziałuje na wyobraźnię, przyprawia o ciarki, a wszystko to
nie traci swoje klimatu, mimo że produkcja liczy już blisko pięćdziesiąt lat!
Dziecko Rosemary
(2014)
Zastanawiam się, co skłoniło Agnieszkę Holland do
stworzenia własnej wersji Dziecka
Rosemary. Na pewno wymagało to od niej pewnej odwagi ze względu na
ugruntowaną pozycję poprzedniej ekranizacji. Nie bez powodu jednak jej obraz
przeszedł bez większego szumu, do filmu nakręconego przez Polańskiego nawet się
nie umywa.
Przede wszystkim trzeba od razu zaznaczyć, że w tym
przypadku nie mamy do czynienia za ekranizacją książki, a raczej luźną
adaptacją, w której wprawdzie najważniejsza oś fabularna jest zbieżna z
pierwowzorem, jednak niewiele pozostało tu z oryginału.
Jako niezależny film produkcja ta mogłaby się nawet obronić
jako thriller z elementami horroru, jednak osobom znającym powieść Levina oraz/lub
film z 1968 roku trudno będzie uniknąć porównań, z dużą szkodą dla Holland. Z
racji tego, że zajmuję się tu przede wszystkim porównaniem książek i ich
adaptacji, przyjrzyjmy się głównym różnicom fabularnym (o tych mniejszych nawet
nie ma co wspominać, bo musiałabym streścić cały film, a nie o to przecież
chodzi). Ostrzegam przed mnóstwem spoilerów:
- Akcja toczy się współcześnie w Paryżu.
- Woodhouse’owie to młode, kochające się małżeństwo – on dostał kontrakt na Sorbonie i pracuje nad swoją debiutancką powieścią, ona – dawniej tancerka utrzymująca rodzinę, gdy mąż poświęcał się pisaniu – obecnie dochodzi do siebie po poronieniu, do którego doszło kilka miesięcy wcześniej.
Zoe Saldana jako Rosemary i Patrick J. Adams jako Guy |
- Na początku filmu widzimy inną parę, która wpadła wcześniej w sidła Castavetów, przy czym kobieta orientuje się wcześniej w sytuacji i popełnia samobójstwo. Jej mąż będzie się później pojawiał kilkukrotnie ostrzegając Guya i atakując Romana Castaveta.
- Castavetowie są znacznie młodsi niż w oryginale, należą do zamożnej paryskiej śmietanki, w ramach przyjaźni za bezcen wynajmują Woodhouse’om swój luksusowy apartament, gdy ich mieszkanie służbowe płonie.
Demoniczni Castavetowie (Carole Bouquet i Jason Isaacs) |
- Znaczącą rolę odgrywa postać inspektora francuskiej policji, zdającego się wspólnikiem Castavetów, choć nie do końca.
- Demoniczny Steven Marcato okazuje się przystojnym miliarderem, który pojawia się w omamach Rosemary – pokazanie jego związku z Romanem jest absurdalne, przynajmniej moim zdaniem.
- Postać przyjaciela Rosemary, Hutcha, zastępuje przyjaciółka Julie, która nie tyle ostrzega ją przed zamieszkaniem w kamienicy Castavetów, co martwi się jej ciążą.
- W powieści akcja toczy się w latach 60., obawy Rosemary odnośnie jej stanu wiążą się przede wszystkim z okropnym bólem, jaki męczy ją przez kilka pierwszych miesięcy, w filmie wkracza już badanie USG, które wykazuje anomalie płodu. Mimo to Guy nie zgadza się, by jego żona przeszła kolejne badania opierając się na opinii lekarza starej daty poleconego przez Castavetów – nielogiczne to dla mnie, zwłaszcza gdy Rosemary się na to zgadza – przecież jest niezależną (a nie zahukaną jak w oryginale) kobietą i ma już za sobą problematyczną ciążę i tak po prostu rezygnuje z kolejnych badań??
- Całkowicie pominięto wątek wiary Rosemary, który miał ogromne znaczenie w oryginale.
- Gdy dziecko przychodzi na świat, a Rosemary je odnajduje i poznaje całą prawdę, najpierw chce je zabić i odmawia opieki nad nim, zmienia zdanie dopiero potem. Poza tym, maluch jest naprawdę rozkoszny i uroczy, z niebieskimi oczami, diabolicznych cech – brak.
Nie przekonuje mnie ten film (właściwie mini-serial). Jeśli
więc chcielibyście zobaczyć Dziecko
Rosemary, zdecydowanie polecam Wam wersję z roku 1968, która mimo upływu
lat bije na głowę współczesną adaptację.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz