Głośno jest ostatnio o Lampionach, oj głośno. Akcja promocyjna trwa w najlepsze i muszę
przyznać, że jest jedną z najlepszych pod względem marketingowym, jakie miałam
okazję śledzić. Mnie jednak do sięgnięcia po kolejne dziecko Katarzyny Bondy nie trzeba specjalnie zachęcać – po świetnym
Pochłaniaczu i w niczym mu nie
ustępującym Okularniku, lektura Lampionów była sprawą oczywistą.
Sasza Załuska, znakomita profilerka, prywatnie niepijąca
alkoholiczka i samotna matka, powraca w wielkim stylu. Tym razem szefowie
wysyłają ją do Łodzi, gdzie ma pomóc miejscowej policji w namierzeniu piromana
i bombera nękającego miasto. W międzyczasie pojawia się, jakże aktualny
obecnie, wątek zamachów terrorystycznych organizowanych przez muzułmańskich
imigrantów, a także walki między członkami łódzkiego światka przestępczego.
Czego jak czego, ale na bogactwo wątków nie można tutaj narzekać. Więcej jednak
zdradzać nie będę, by w pełni docenić mozaikę fabularną przygotowaną przez autorkę,
najlepiej odkrywać ją stopniowo osobiście.
Owa mnogość postaci i pozornie w ogóle nie związanych ze
sobą linii fabularnych może początkowo oszołomić, dopiero po pewnym czasie
ujawniają się wszystkie powiązania, czasem całkowicie zaskakujące. Jednak to
nie Sasza, to nie liczni bohaterowie wkraczający z impetem na karty powieści,
grają w Lamionach pierwsze skrzypce. Główną
bohaterką, przedstawioną malowniczo i we wszelkich możliwych odsłonach, jest
sama Łódź, miasto kontrastów, z jednej strony zachwycające sferą kulturalną, z
drugiej przerażające obskurnymi uliczkami i zaułkami, w których strach pojawić
się nawet w biały dzień.
Z tego właśnie względu lektura Lampionów była dla mnie dodatkowo apetyczna, ponieważ w studenckich
czasach spędziłam w Łodzi trzy lata. Daleko mi do stwierdzenia, że znam ją niczym
rodowita łodzianka, ale wiele pojawiających się w powieści miejsc jest mi
znajoma, choć nie zawsze bliska. Nie miałam okazji, całe szczęście, poznać
osobiście tej ciemnej strony miasta, ale z jednym mogę się zgodzić, ma ono w
sobie coś szczególnego, co doceniają przede wszystkim ludzie, którzy w niej
mieszkają. Spotkałam się wielokrotnie z opiniami, głównie osób, które były tam
przejazdem, że to miejsce obskurne, wręcz odstręczające, ale dla mnie ma jakiś
nieodparty urok i to „coś”, czego nigdy nie potrafiłam poczuć np. w Warszawie.
Bonda świetnie oddała ten klimat oraz lokalny patriotyzm łodzian.
Samej Saszy nie ma w Lampionach
zbyt wiele, owszem angażuje się w prowadzone śledztwo oraz poszukiwania
piromana i bombera, a opracowane przez nią profile okazują się jak zwykle
perfekcyjną robotą, znacznie więcej uwagi skupia się jednak na pozostałych
postaciach. Gdzieś w tle przemyka wątek relacji Załuskiej z Duchem, jej
córeczka oraz sprawa Czerwonego Pająka. Elektryzujące jest za to zakończenie i
pozwala oczekiwać, że ostatni tom będzie naprawdę mocny i bardziej skupiony na
głównej bohaterce. Nie oznacza to jednak, że w przypadku Lampionów usunięcie Saszy w cień to minus, mamy tu bowiem do
czynienia z tak dużą liczbą innych wątków i postaci, że z nadwyżką to
wynagradzają.
Smaczkiem są prawdziwe wydarzenia i epizody, które
autorka zgrabnie wplotła w fabułę. Niekoniecznie mają one wpływ na fabułę, ale nadają
opowieści większego kolorytu i rysu realności. Świetnym przykładem jest tutaj
historia pewnego strażaka dorabiającego po godzinach jako striptizer, o którym
głośno było w styczniu bieżącego roku, gdy naubliżał pakistańskiemu studentowi
szkoły filmowej i który stał się krótkotrwałą „gwiazdą” youtube’a i mediów
społecznościowych.
Po lekturze Lampionów
utwierdziłam się w przekonaniu, że Katarzyna Bonda nie jest po prostu autorką
świetnych kryminałów. Jej powieści, przynajmniej te wchodzące w skład
tetralogii o Saszy Załuskiej, to znacznie wykraczają poza ramy tego gatunku.
Intryga kryminalna i ściganie sprawców przestępstwa to jedynie jeden z ich
elementów, równie wciągające są historie i wątki toczące się dookoła głównej
sprawy oraz lokalny koloryt miast, które autorka wybrała na miejsce akcji swoich
książek. Mówiąc krótko, po raz kolejny w pełni sprostała oczekiwaniom, dlatego
gorąco polecam Wam nie tylko jej najnowszą powieść, ale również całą serię.
Naprawdę warto!
Za egzemplarz powieści dziękuję Wydawnictwu Muza.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz