Nie ma Mistrz szczęścia do ekranizacji swoich powieści,
oj nie ma. Jest ono jeszcze mniejsze, gdy sam macza palce w pisaniu
scenariusza. Najnowszym tego przykładem jest niestety Komórka, która zabrała mi z życia półtorej godziny. Czas
bezpowrotnie stracony, który mogłabym spędzić w znacznie lepszy sposób.
Krótko o fabule
Mimo dość dużych rozbieżności między fabułą powieści i
filmu (będzie o nich za chwilę), ogólny zarys historii jest ten sam. Clay
Riddel wraca właśnie z podróży, która zaowocowała podpisaniem znaczącego
kontaktu. W pewnym momencie komórki ludzi wokół niego
zaczynają dzwonić, a ci, którzy je odbierają, momentalnie wpadają w amok i
rzucają się na osoby wokół siebie. Szaleństwo ogarnia całe miasto,
prawdopodobnie nawet cały kraj. Trudno to stwierdzić, bo w jednej chwili
wszelka telekomunikacja staje się niemożliwa. Riddel, wraz z przypadkowo
poznanym Tomem McCourtem i nastoletnią Alice Maxwell wyrusza w podróż do
rodzinnego miasta, gdzie znajduje się jego żona i syn. A jest to droga w
prawdziwie dantejskich klimatach.
Ogólne wrażenie,
czyli nudy, chaos i drętwy Cusack
Właściwie niewiele dobrego mogę powiedzieć na temat tego
filmu. Rozpoczyna się nieźle, ale bardzo szybko staje się nieskładny, mało
przejrzysty i miejscami trudny do zrozumienia dla kogoś, kto nie czytał
powieściowego pierwowzoru. Pomijając kwestię zmian fabularnych (w końcu film
oparty na książce nie musi być jej wierną adaptacją, zwłaszcza że sama książka
też arcydziełem nie jest), ta produkcja jest po prostu kiepska. Dlaczego? Po
pierwsze, jest chaotyczna i nie wyjaśnia wielu kwestii, jak choćby tego, czym
najprawdopodobniej jest Puls, który zmienia ludzi w zombie. Zupełnie pozbawiona
sensu wydaje się w nim postać Łachmaniarza w czerwonej bluzie, mimo że w powieści
jasno jest powiedziane, kto zacz i po co się pojawia. Po drugie, John Cusack
gra jedną miną i ma twarz jak z wosku. Jak się okazuje, znane nazwisko nie
gwarantuje dobrej gry aktorskiej. Po trzecie, mimo hord zombie biegających po
ekranie, wieje nudą i nawet eliminacja kolejnych bohaterów nie wywołuje
większych emocji.
Telefoniczne zombie w akcji. |
Książka a film
Jak wspomniałam już wcześniej, film znacząco różni się od
książki. Przede wszystkim jest dosyć chaotyczny i nie wyjaśnia wielu kwestii,
jak choćby tego, czym najprawdopodobniej jest Puls, który zmienia ludzi w
zombie. Zupełnie pozbawiona sensu wydaje się w nim postać Łachmaniarza w
czerwonej bluzie, mimo że w powieści jasno jest powiedziane, kto zacz i po co
się pojawia.
A tu w akcji główni bohaterowie. |
Poniżej przygotowałam zestawienie największych różnic. Uwaga na mnóstwo spoilerów.
Książka
|
Film
|
Akcja rozpoczyna
się na ulicy, gdy Clay wraca z teczką ze swoimi pracami pod pachą i prezentem
dla żony.
|
Akcja rozpoczyna
się na lotnisku w podobnych okolicznościach. O prezencie nic jednak nie
wiadomo.
|
Clay jest
wprawdzie w separacji z żoną, ale kocha ją i jest przekonany, że wrócą do
siebie.
|
Trudno
powiedzieć coś konkretnego o relacjach między Clayem a jego żoną, z ich
rozmowy telefonicznej wynika tylko, że od roku się nie widzieli.
|
Clay nie ma przy
sobie komórki, nie pada więc ofiarą Pulsu, nie może kontaktować się z
rodziną.
|
Clay rozmawia z
żoną tuż przed Pulsem, ale komórka nagle się rozładowuje.
|
Tom jest
niepozornym, niewysokim i pulchnym gejem, który na początku sprawia wrażenie
słabego i nieporadnego. I jest biały.
|
Toma gra Samuel
L. Jackson, czyli jest wysoki, żylasty i już na pierwszy rzut oka sprawia
wrażenie twardego faceta, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Zmiana koloru
skóry jak widać oczywista. O orientacji nic nie wiadomo.
|
Clay i Tom zajmują
się Alice od niemal samego początku, jest jedną z pierwszych osób, które
dostrzegł Clay po rozpoczęciu pulsu, gdy jedną z ofiar była jej przyjaciółka.
|
Alice okazuje
się sąsiadką Toma z piętra wyżej. Poznają się, gdy ta wpada zakrwawiona do
mieszkania Toma mówiąc, że musiała zabić w obronie własnej swoją matkę.
|
Pominięty wątek
hotelu i recepcjonisty oraz później spotykanych grup uciekinierów, którzy
przeżyli Puls.
|
Dodany wątek
ludzi w metrze oraz przydrożnym brytyjskim barze.
|
Charles Ardai, dyrektor
szkoły, którego na swej drodze poznają bohaterowie, popełnia samobójstwo,
zmuszony do tego wpływem tajemniczego Łachmaniarza.
|
Ardai ginie w
wyniku wybuchu samochodu tuż po spaleniu pierwszej hordy telefonicznych
zombie.
|
Alice ginie
podczas ataku telefonicznych w przydrożnym barze.
|
Alice zostaje
zastrzelona przez parę zwykłych ludzi, bardziej w wyniku wypadku niż
planowanego ataku.
|
Ciemnoskóry
Łachmaniarz pojawiający się w czerwonej bluzie z napisem Harvard najpierw
pojawia się w snach tych, którzy nie poddali się Pulsowi, potem Clay i Tom
widzą go również na żywo. Stoi on na czele wszystkich telefonicznych.
|
Postać białego
mężczyzny w czerwonej bluzie pojawia się niejako „od czapy” w snach
bohaterów. Okazuje się, że Clay niejako przewidział jego pojawienie się już
wcześniej – wygląda on jak jedna z postaci w jego komiksie. Nic nie wiadomo,
kim jest, po co się pojawia i czego chce.
|
Z powodu
spalenia hordy zombie, pod wpływem Łachmaniarza wszyscy napotkani ludzie
traktują Claya i spółkę jako źródło swego nieszczęścia, obwiniając ich o
eskalację przemocy.
|
Wątek ten
pominięto.
|
Clay dociera do
swojego domu, gdzie własnoręcznie zabija swoją żonę przemienioną w zombie i
znajduje wiadomość od syna.
|
O tym, że żona
zmieniła się w zombie, Clay dowiaduje się z notatki zostawionej przez syna.
Potem dostrzega ją w tłumie telefonicznych w Kashwak.
|
Clay detonuje
ciężarówkę w miejscu głównego skupiska telefonicznych, rozbija je i zabija
Łachmaniarza. Po wybuchu pozostali przy życiu zombie nie są już agresywni,
tylko sprawiają wrażenie opóźnionych w rozwoju. Clay odnajduje syna, który
również zmienił się w telefonicznego i wyrusza z nim w dalszą drogę.
|
Clay
teoretycznie robi to samo co w książce, przy czym jego syn okazuje się w
pełni zdrowy. Dopiero po chwili staje się jasne, że mężczyźnie tylko się to
śni, sam bowiem stał się telefonicznym i podryguje sobie z resztą kumpli w
rytm sygnału.
|
A na koniec, filmowy Łachmaniarz |
Niestety, nie mogę polecić Komórki ani jako ekranizacji powieści, ani jako samodzielnej i
niezależnej produkcji. Jakby na nią nie spojrzeć, wypada kiepsko i zwyczajnie
szkoda tracić na nią czasu i pieniędzy.
*źródło zdjęć: Filmweb
Komentarze
Prześlij komentarz