Ostatnie miesiące mogę
spokojnie nazwać odkrywaniem Ursuli Le Guin. Mimo że jej twórczość zalicza się
już do klasyki fantastyki, bardzo długo było mi z nią nie po drodze i dopiero
teraz nadrabiam zaległości. Jakiś czas temu z przyjemnością przemierzałam pełen
magii świat Ziemiomorza, teraz
przyszła kolej na poznanie autorki w wersji science-fiction. I o ile zazwyczaj
bardziej skłaniam się ku fantasy, tak w tym przypadku jestem znacznie bardziej oczarowana
futurystyczną wizją pisarki niż opowieściami o Gedzie, Tenar i Tehanu (choć i
tymi byłam zachwycona).
Podobnie jak Ziemiomorze, tak i powieści wchodzące w
skład cyklu Hain (znanego też jako Ekumena)
zostały wydane w jednym zbiorczym tomie, który prezentuje się pięknie
zarówno pod względem wizualnym, jak i tego, co zawiera. Fakt, nie jest może
zbyt wygodny podczas samej lektury – książka swoje waży i raczej nie zabierzemy
jej ze sobą jako podręczną lekturę, ale to akurat drobnostka w porównaniu z
przyjemnością, jaką daje zagłębienie się w wykreowany przez LeGuin świat. A
właściwie to sześć, tytułowych światów. W skład Sześciu światów Hain wchodzą:
- Świat Rocannona
- Planeta wygnania
- Miasto złudzeń
- Lewa ręka ciemności
- Słowo „las” znaczy „świat”
- Wydziedziczeni
Do cyklu zalicza się również
zbiory opowiadań: Wszystkie strony świata, Rybak znad Morza Wewnętrznego, Cztery drogi ku
przebaczeniu, Urodziny Świata, Opowiadanie Świata. Te jednak zostały wydane w oddzielnym tomie Rybak znad
Morza Wewnętrznego, który również mam nadzieję wkrótce przeczytać.
Świat Ekumeny to wizja
dalekiej przyszłości, w której Liga Wszystkich Światów kolejno jednoczy planety
zamieszkane przez różnorodne ludzkie rasy – mniej lub bardziej odległych potomków
starożytnej rasy Hainów. Poszczególne powieści nie są ze sobą bezpośrednio
powiązane, akcja większości z nich rozgrywa się nie tylko w miejscach, które
dzielą setki lat świetlnych, ale również setki, a czasem nawet tysiące lat. A
jednak czytając je po kolei odkrywamy nawiązania i związki, które pozwalają na
niektóre przedstawione wydarzenia spojrzeć z szerszej perspektywy.
Każda powieść opowiada o innej
planecie, w każdej dochodzi też do zderzenia dwóch zupełnie różnych światów –
mieszkańców danego miejsca oraz ludzi w tym znaczeniu, w jakim my go rozumiemy.
W zależności od miejsca i czasów, a także bohaterów pojawiają się inne
problemy, wszystkie jednak można by równie dobrze odnieść do problematycznych
lub kontrowersyjnych kwestii widocznych w naszej codziennej rzeczywistości bądź
też znanych z historii. Mamy tu więc do czynienia m.in. z inwazją zaawansowanych
technologicznie obcych, wyżynających w pień miejscową ludność, nadal będącą na
etapie włóczni i łuków (od razu kojarzy się sposób kolonizacji innych
kontynentów przez Europejczyków), odmiennością seksualną i kwestią jej tolerancji,
nadmierną, zabójczą wręcz eksploatacją przyrody i zasobów naturalnych,
zderzeniem niemal idealnego komunizmu z rzeczywistością oraz problemami z
dostosowaniem do zmieniającego się świata. O intrygach politycznych i
machlojkach za kulisami władzy nie wspominając.
Wszystko to ubrane jest w
pięknie nakreśloną wizję niezwykłych światów, z jednej strony zaskakującą różnorodnością,
przejawiającą się zwłaszcza w odmiennych formach ludzkiej rasy, a z drugiej
napawającą pewnym smutkiem i nostalgią, bowiem tam gdzie zderzają się dwie
kultury, praktycznie nieuchronna jest eskalacja konfliktu. Często w formie
bardzo krwawej i kategorycznej, przez co nawet pozornie pozytywne zakończenie
przygaszone jest poczuciem niesprawiedliwości bądź straty.
Sześć światów Hain smakuje wyśmienicie, warto dawkować sobie ich lekturę, mimo że jednocześnie ma się ochotę pochłonąć je od razu. Jestem nimi zachwycona, dlatego gorąco polecam wszystkim fanom gatunku, zarówno starym wyjadaczom (chociaż większość z Was pewnie ma już Ekumenę za sobą), jak i stawiającym pierwsze kroki w kierunku science fiction. Taką przygodę najlepiej zacząć od spotkania z najlepszymi z najlepszych.
Sześć światów Hain smakuje wyśmienicie, warto dawkować sobie ich lekturę, mimo że jednocześnie ma się ochotę pochłonąć je od razu. Jestem nimi zachwycona, dlatego gorąco polecam wszystkim fanom gatunku, zarówno starym wyjadaczom (chociaż większość z Was pewnie ma już Ekumenę za sobą), jak i stawiającym pierwsze kroki w kierunku science fiction. Taką przygodę najlepiej zacząć od spotkania z najlepszymi z najlepszych.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz