"Człowiek, który spadł na ziemię" Walter Tevis

Z każdym kolejnym tomem Artefaktów, utwierdzam się w przekonaniu, że to najlepsza jak dotąd fantastyczna seria dostępna na naszym rynku. W mojej osobistej ocenie przebijająca nawet rewelacyjną Ucztę Wyobraźni. Najnowszy tom Człowiek, który spadł na Ziemię to już druga powieść Waltera Tevisa, która ukazała się w ramach cyklu i to równie dobra, a może nawet lepsza od Przedrzeźniacza.

Ludzie od dawna przekonani byli o istnieniu życia w kosmosie, a mieszkańcom innych planet przypisywali nie tylko różne moce, ale i niesamowity wygląd. Jednak według niektórych, obcy wcale tak bardzo się od nas nie różnią. Czy więc bylibyśmy w stanie rozpoznać ich, gdyby naprawdę pojawili się na Ziemi?

Przybysz, który ląduje gdzieś na terenie stanu Kentucky, niemal do złudzenia przypomina człowieka. Drobne różnice łatwo mu zatuszować, musi jedynie przyzwyczaić się do innej niż na jego rodzinnej planecie grawitacji i klimatu. Pod przybranym nazwiskiem Thomas Jerome Newton rozpoczyna swoją misję, którą – wbrew opisowi wydawcy na okładce – wcale nie jest zdobycie i przetransportowanie wody na jego wymierającą z braku naturalnych surowców planetę (swoją drogą, nie mam pojęcia, jak technicznie mogłoby to zostać rozwiązane). Mając za sobą tysiące lat przewagi w rozwoju cywilizacji i nauki, Newton wykorzystuje swą wiedzę, by zdobyć fortunę i wprowadzić w życie plan, dzięki któremu ma nadzieję ocalić zarówno Ziemian, jak i swych rodaków, Anteańczyków. Nie wszystko toczy się jednak zgodnie z jego zamierzeniami, a Ziemia i jej mieszkańcy mają na niego znacznie większy wpływ niż tego oczekiwał.

Powieść liczy sobie już ponad pięćdziesiąt lat, co zdecydowanie czuć w kwestiach technicznych i wizjach autora odnośnie przyszłości, a przy tym jej przesłanie jest na tyle uniwersalne, że nadal potrafi pełną siłą uderzyć w czytelnika i zmusić go do refleksji. Daleko jej do typowego science fiction, gdzie nacisk kładziony jest na ukazanie futurystycznych wizji, a wiele szczegółów świata przedstawionego bazuje na niezwykłych rozwiązaniach technologicznych. Wręcz przeciwnie, niewiele ich tu znajdziemy, o ile w ogóle. Człowiek, który spadł na Ziemię to przede wszystkim niestereotypowa i raczej gorzka opowieść o samotności i wyborze, który – niezależnie od decyzji – zawsze będzie do pewnego stopnia zły. To również bardzo trafny, ale niezbyt optymistyczny obraz naszego społeczeństwa i ludzkiej natury, która nie zmienia się niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy technologicznie rozwinięci, czy „cywilizowani”.

Centralną postacią jest tu naturalnie Thomas Newton, który z każdym kolejnym spędzonym na Ziemi miesiącem, coraz bardziej upodabnia się do człowieka i przechodzi coraz większy kryzys tożsamości. Inteligentny, a przy tym naiwny, obdarzony charyzmą, lecz niezwykle delikatny, odkrywa w sobie nieznane dotąd pokłady niepewności, wahania i… skłonność do alkoholizmu. Oderwany od bliskich w miarę upływu czasu czuje się z nimi coraz mniej związany, nie potrafi jednak w pełni zaakceptować ludzi jako równych sobie. Jego misja i plany również nie są jednoznaczne, a z pewnością trudno ocenić je pod względem moralnym. Newton okazuje się jednocześnie wybawcą i katem, czy będzie więc w stanie udźwignąć tak przypisaną mu rolę? Jego dylematy i losy budzą współczucie, niezależnie od prawdziwych intencji.

Powieść Tevisa, choć niewielka objętościowo, to inteligentna, lecz przygnębiająca lektura, której uniwersalne przesłanie pozostaje w pamięci na długo i która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim fanom gatunku. Gorąco polecam!

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze