Kończąc dany cykl lub trylogię autor niemal zawsze jest najbardziej
narażony na krytykę czytelników, zwłaszcza jeśli poprzednie tomy spotkały się z
ciepłym, by nie rzec entuzjastycznym, odbiorem. Wpadkę z częścią środkową można
wybaczyć, słabe zakończenie już niekoniecznie. Z tego względu z lekkim
niepokojem sięgałam po Evnę autorstwa
norweskiej pisarki Siri Pettersen, wieńczącą trylogię Krucze Pierścienie.
Książka jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń
przedstawionych w Zgniliźnie, stąd
też znajomość poprzednich tomów jest po prostu konieczna, by zrozumieć fabułę.
Teoretycznie jest to kwestia oczywista, znam jednak wiele osób, które są czasem
na bakier z chronologią i sięgają po przypadkowe tomy serii bądź trylogii
(przyznaję bez bicia, że i mnie się to czasem zdarza). W tym przypadku naprawdę
warto poznać wcześniejsze losy czerwonowłosej Hirki, na której barkach spoczywa
los trzech powiązanych ze sobą światów – krainy Ym, świata martwo urodzonych Umpiri
oraz ludzkiej rzeczywistości, jaka nas otacza.
Hirka przybywa do Umpiri, by poznać swoją rodzinę i mając
nadzieję na zażegnanie konfliktu, który niewątpliwie skończyłby się wojną i
rzezią aetlingów w krainach Ym, gdzie się wychowała. Okazuje się, że zasady
panujące wśród tzw. martwo urodzonych, jak dotąd ich nazywała, znacząco różnią
się od tego, do czego przywykła. Sztywna hierarchia i nieustanne podkreślanie
własnej siły, pogarda dla najmniejszej słabości, granicząca z bezpodstawnym
okrucieństwem najpierw wprawiają ją w szok, a potem pozwalają jej zrozumieć, że
została wykorzystana, że jej misja z góry skazana była na porażkę.
Jednocześnie śledzimy losy Rimego, który po powrocie do
Ym przekonuje się, że podczas poszukiwań Hirki stracił tu wszystko – pozycję, wpływy
i poparcie. Zyskał za to śmiertelnych
wrogów, którzy posuną się do wszystkiego, byle go zniszczyć i utrzymać się u
władzy. Na dodatek, młody mężczyzna musi się spieszyć z wypełnieniem swego
zadania, bowiem tkwiący mu w gardle kruczy dziób, poprzez który stał się niewolnikiem
bezwzględnego Graala, nie pozostawia mu zbyt wiele czasu na samodzielne
działanie.
Wyraźnie widać, że autorka z góry gruntownie przemyślała
pomysł na fabułę i stworzone przez siebie uniwersum. Akcja każdego tomu skupia
się na innym świecie – w Dziecku Odyna
mamy możliwość poznania realiów Ym, w Zgniliźnie
przenosimy się do ludzkiej rzeczywistości, z kolei Evna odsłania przed nami niezwykły świat Umpiri, początkowo
niesłusznie traktowanych jako zezwierzęciałe demony. Można dostrzec zarówno
liczne związki między strukturą społeczną Ym a Umpiri, ale również szereg
różnic, wynikających zwłaszcza z różnic biologicznych między rasami. I muszę
przyznać, że właśnie zagłębianie się w tę ostatnią krainę i poznawanie jej
mieszkańców sprawiło mi najwięcej przyjemności.
Zdecydowanie pierwsze skrzypce odgrywa tu Hirka, wątek
Rimego zaś schodzi na dalszy plan, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, ponieważ
już w drugim tomie jego postać zaczęła lekko kuleć. W Evnie autorka nadrabia nieco to potknięcie, ale nie da się ukryć,
że to główna bohaterka wzbudza najwięcej emocji i zainteresowania. Obserwujemy
jej stopniową przemianę, gdy kolejne wydarzenia i niepowodzenia wymuszają na
niej nie tylko porzucenie części poprzednich planów, ale i wyznawanych
wcześniej zasad, w które głęboko, choć naiwnie, wierzyła. Ta nowa, dojrzalsza i
bardziej bezwzględna Hirka, dążąca do jasno wytyczonego celu znacznie bardziej
mi się podoba.
Trzeci tom zachowuje dynamikę akcji i zaskakujących
zwrotów fabularnych, dzięki czemu czyta się go naprawdę dobrze. Wprowadzając czytelnika w nowy świat, Siri Pettersen siłą rzeczy wprowadziła
również cały szereg nowych postaci. Na szczęście wraz z zakończeniem umiejętnie
pozamykała wszystkie wątki, wyjaśniając wiele kwestii i zmuszając na niektóre spojrzeć
z zupełnie innej niż dotąd perspektywy. Jednocześnie pozostawiła sobie pewną furtkę,
pozwalającą jej w przyszłości powrócić do stworzonego uniwersum.
Podsumowując, Evna w pełni spełnia pokładane w niej
oczekiwania i stanowi bardzo udane zwieńczenie całej trylogii. Krucze Pierścienie jako całość mogę
serdecznie polecić wszystkim fanom dobrej fantastyki przygodowej, szczególnie
tym, którym przejadły się już wałkowane do bólu te same motywy i schematy. Tutaj
ich nie znajdziecie.
Przeczytaj również:
- recenzję "Dziecka Odyna"
- recenzję "Zgnilizny"
- wywiad z Siri Pettersen po polsku
- wywiad z Siri Pettersen po angielsku
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz