Wznowienia twórczości Ursuli Le Guin w formie trzech
potężnych omnibusów to jedna z największych gratek wydawniczych ostatnich
trzech lat. Rewelacyjne pod względem zawartości, wspaniale prezentują się też
na półce i cieszą oko każdego miłośnika dobrego fantasy i science fiction. Rybak znad Morza Wewnętrznego to trzeci
tom, nie tylko wspaniale uzupełniający dwa najważniejsze cykle pisarki - Ziemiomorze i Sześć światów Hain, ale również dający wgląd w jej wczesną
twórczość, gdy dopiero odkrywała te dwa zupełnie różne uniwersa.
Tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniczek, będących
zbiorami powieści, książka składa się z czterech zbiorów opowiadań (Wszystkie strony świata, Rybak znad Morza Wewnętrznego, Cztery drogi
ku przebaczeniu, Urodziny świata)
oraz mini-powieści Opowiadanie świata.
Łącznie znajdują się tutaj czterdzieści dwa teksty różnej objętości i dotyczące
różnej tematyki, wśród których każdy czytelnik odnajdzie coś fascynującego i
przykuwającego uwagę. Warto też zwrócić uwagę, że tytułowy zbiór, Rybak…, jest publikowany w Polsce po raz
pierwszy.
Zdecydowanie lepiej jest sięgnąć po bieżący tom, mając
już za sobą lekturę Ziemiomorza oraz Sześciu światów Hain (tych szczególnie),
ponieważ akcja znacznej część zawartych tu utworów toczy się właśnie w tym
dwóch, najsłynniejszych i najważniejszych w dorobku autorki, uniwersach. Nie są
one bezpośrednio związane z fabułą poprzednich powieści, ale bez ich znajomości
czytelnikowi może być trudno w pełni zrozumieć kontekst opisywanych wydarzeń.
Przede wszystkim zaś stanowią one naprawdę dobre uzupełnienie obydwu cykli,
dając ich pełniejszy obraz i wypełniając brakujące luki.
Wszystkie strony
świata to zbiór najwcześniejszych opowiadań Le Guin, najbardziej też
zróżnicowany tematycznie. I nie ukrywam, mój ulubiony z tego tomu. Znajdują się
tutaj zarówno teksty dotyczące Ziemiomorza i Ekumeny (światów Hain), jak
również opowiadania zupełnie z nimi nie związane, toczące się w naszej
rzeczywistości, która jednak przyjmuje futurystyczną formę. Każdy został też
opatrzony krótkim komentarzem autorki, w którym wyjaśnia okoliczności jego
powstania lub zamierzone przesłanie.
Rybak znad Morza
Wewnętrznego to z kolei zbiór ośmiu opowiadań, w tym tylko część ze świata
skolonizowanego przez Hainów. Wart jest uwagi nie tylko ze względu na
znajdujące się w nim utwory, lecz również wstępu, w którym Le Guin opowiada o
swoim stosunku do fantastyki naukowej.
Akcja opowiadań zawartych w pozostałych zbiorach oraz
powieści toczy się w obrębie uniwersum Ekumeny. Pojawiają się tu zarówno
planety i rasy dobrze znane z Sześciu
światów Hain, jak i zupełnie nowe, z których na uwagę zasługują przede
wszystkim Werel i Yeowe. W poświęconych im utworach autorka skupia się przede
wszystkim na kwestiach „posiadania” drugiego człowieka, w znacznej mierze
związanego z płcią danej osoby. Widzimy tu społeczeństwa, gdzie (w zależności
od miejsca) kobiety i mężczyźni zostają sprowadzeni do roli niewolników bądź
wręcz kasty podludzi, a ich głównym celem jest dostarczanie przyjemności i
przedłużanie gatunku.
Mimo różnorodnej tematyki wszystkich zawartych tu
utworów, mają one kilka punktów wspólnych. Autorka porusza w nich problem
tolerancji, seksualności i płciowości, prawa do stanowienia o samym sobie,
prześladowań na tle rasowym i światopoglądowym, dyskryminacji, wolności, samotności,
a nawet klonowania. Każdy z tekstów wnosi nowe spojrzenie na daną kwestię,
często z dość gorzkim wydźwiękiem i bardzo rzadko pozwalając sobie na nutę
optymizmu, że ludzką naturę można zmienić.
Jedyny drobny zgrzyt, jaki pojawił się podczas lektury, dotyczy przekładu. W zbiorze Wszystkie strony świata pojawia się opowiadanie „Królowa Zimy” (w oryginale Winter’s King), której akcja toczy się na zamieszkałej przez hermafrodytów planecie Gethen. Le Guin w komentarzu wyjaśnia, że w pierwotnej wersji utworu, nadała bohaterom formę męską, natomiast w nowych wydaniach – aby sprawiedliwości stało się zadość – formę żeńską (mimo to w oryginale władca nadal nazywany był królem, nie królową). W otwierającym Urodziny świata „Słowie wstępu” mowa jest o tym samym opowiadaniu, ale z tytułem „Zimowy król”. Byłoby chyba lepiej ujednolicić tę kwestię, bądź przynajmniej zrobić odpowiednią adnotację. Druga spraw dotyczy z kolei nieszczęsnego czarodzieja nazwiskiem Underhill, które to miano ma wyjątkowego pecha do polskich tłumaczy. W przekładzie Zofii Uhrynowskiej-Hanasz zmienił się on w… pana Podgórskiego (sic!). To już łatwiej było przełknąć pana Podgórka w wykonaniu Jerzego Łozińskiego…
Są to jednak naprawdę drobne kwestie, na które z
łatwością można przymknąć oko, ponieważ cały zbiór prezentuje się naprawdę
wspaniale. Doskonale komponuje się z poprzednimi tomami i może stanowić
prawdziwą ozdobę każdej domowej biblioteczki. Gorąco polecam!
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz