Świat jurt i krwawych podbojów prowadzonych przez
Dżyngisa-Chana wciągnął mnie na dobre. Po świetnych Władcach łuku przyszedł czas na jeszcze lepszy Czas zemsty, czyli trzeci tom pięcioksięgu opowiadającego historię
powstania imperium mongolskiego.
Po podbiciu obszernych terenów Cesarstwa Chińskiego
Dżyngis-Chan zwraca swój wzrok na zachód w kierunku rozległych i egzotycznych
krajów arabskich. Początkowo zainteresowanie to nie zapowiada kolejnej wojny,
ale wszystko się zmienia, gdy lokalny władca zamiast propozycji rozmów odsyła
mu głowy zabitych posłów. Takiej obrazy nie można puścić w niepamięć, a wyrżniętych
w pień wojowników należy odpowiednio pomścić. Wielki Chan ponownie zbiera więc
swą armię i na jej czele wyrusza na gorące afgańskie pustynie, siejąc postrach
i zniszczenie. Tym razem jednak trafia na przeciwników znacznie bardziej
wymagających niż żołnierze państwa Kin.
O ile już we Władcach
łuku zderzenie kulturowe między stepowymi koczownikami a mieszkańcami Chin
było nad wyraz interesujące, o tyle w Czasie
zemsty mamy do czynienia z prawdziwą kulturową bombą, gdy mongolscy wojownicy
stają twarzą w twarz z wyznawcami islamu i to również tymi najbardziej
zagorzałymi, by nie rzec fanatycznymi. Nie są w stanie ich zrozumieć, sami
również stanowią dla Arabów prawdziwą tajemnicę, choć od samego początku
traktowani są niemal jak zwierzęta, zarówno ze względu na bycie niewiernymi (co
już samo w sobie by wystarczyło), jak i sposób życia i walki. Jednocześnie
jednak widać różnicę, jaka zachodzi w samym Dżyngisie, który wraz z upływem lat
coraz patrzy na tworzone przez siebie imperium z szerszej perspektywy i zaczyna
interesować się innymi kulturami, które do tej pory sukcesywnie po prostu
niszczył.
Coraz większą rolę zaczynają również odgrywać w historii
synowie Wielkiego Chana, zwłaszcza ci najstarsi i najmocniej skonfliktowani,
Dżoczi i Czagataj. Pierwszy, pierworodny, ale będący najprawdopodobniej owocem
gwałtu na żonie Dżyngisa, gdy ta została przed laty porwana przez wrogie
plemię, mimo swych zalet i niewątpliwego talentu wojskowego, jest przez ojca
odrzucany i osądzany wyjątkowo niesprawiedliwie. Drugi, będący nadzieją i
pupilem chana, wyrasta na zadziornego, ale i zadufanego w sobie porywczego
głupca. Początkowa niechęć między nimi przeradza się stopniowo w silną
nienawiść, która narastając przez kolejne lata po prostu musi doprowadzić do
tragicznego końca.
Pozytywnie zaskakuje wierność autora do oddania realiów świata
i mentalności narodu, które są dla współczesnego, europejskiego czytelnika tak
egzotyczne. Podobnie możemy mu zaufać w kwestii wielu przedstawionych wydarzeń,
do których odnosi się w dość obszernej nocie historycznej (obecnej w każdym
tomie, co również bardzo sobie chwalę). Nie da się jednak nie dostrzec, że mimo
wszystko mamy do czynienia z fikcją literacką i niektóre fakty są naginane tak,
by lepiej pasowały do spójnej wersji powieści. W przypadku bieżącego tomu najbardziej
gryzie się kwestia wieku synów Dżyngisa, którzy odgrywają w powieści równie
istotną rolę, co on sam. Iggulden odmłodził ich o dobrych kilkanaście lat, co
może wprowadzać czytelnika w błąd zwłaszcza w przypadku najstarszego Dżocziego
oraz następcy chana, Ugedeja. Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób ta kwestia
zostanie przez autora wyjaśniona i rozwinięta w kolejnym tomie.
Czas zemsty to
trzeci tom z pięciu, historia tworzenia się imperium powoli zmierza więc ku
końcowi. Mam nadzieję, że na kolejną część nie będziemy musieli zbyt długo
czekać, bo całość jest naprawdę świetna i godna polecenia wszystkim fanom dobrze
nakreślonych i poprowadzonych powieści historycznych.
Przeczytaj również:
Za tę fascynującą podróż po mongolskich stepach serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz