O starożytnych Majach wiemy stosunkowo niewiele, o ich
współczesnych potomkach jeszcze mniej, a większość powszechnej wiedzy bazuje na
stereotypach i popkulturowej papce. Wystarczy wspomnieć medialne szaleństwo
sprzed pięciu lat, gdy ogłoszono, że według majańskich przepowiedni w roku 2012
ma nastąpić koniec świata. Problem w tym, że sami Majowie nigdy tak nie
twierdzili i stanowczo odżegnywali się od takiego „proroctwa”.
Mówili, że
przepowiedzieli go Majowie. Jakim prawem w to wierzą, skoro nie mają odwagi
uwierzyć w kwintesencję duchowości Majów: w duchy i demony? Jakim prawem
interpretują według swojego systemu wartości, a nie chcą poznać ani zrozumieć
tego, co było pierworodnym zamysłem samych Majów? Dlaczego w dzisiejszym
świecie nasza wiara jest wybiórcza, przyswajamy, co nam się podoba, bez całego
bagażu kulturowego, bez kontekstu, bez sensu? Przy takim podejściu słowo
„wiara” traci na znaczeniu. Jest pustym frazesem, za którym nie kryje się nic.
Próbę poznania prawdziwych Majów, ich życia i sposobu
myślenia podjęła Weronika Mliczewska, która spędziła długie miesiące wędrując
po kolejnych krajach Ameryki Środkowej i zobaczyła różne oblicza ich
mieszkańców, w większości jakże dalekie od powszechnych wyobrażeń. Efektem tej
podróży jest reportaż Na początku jest
koniec, pozwalający choć trochę zajrzeć również i nam za kulisy tego
niezwykłego świata i fascynującej kultury.
Pierwszym szokiem, zarówno dla autorki, jak i czytelnika,
jest fakt, że Majowie starannie unikają określania samych siebie tym mianem. Po
stuleciach prześladowań ma ono wydźwięk bardzo negatywny i pejoratywny. Co
więcej, okazuje się, że przyznanie się do majańskiego pochodzenia może nieść
przykre skutki i wywoływać agresję, wśród tej części społeczeństwo, która nadal
żywo kultywuje uprzedzenia i otwarcie okazuje niechęć wobec Indian (na
marginesie, określenie kogoś Indianinem jest tam jeszcze bardziej obraźliwe).
Według statystyk w
samej Gwatemali mieszka sześć milionów Majów, tak więc teoretycznie każdego
dnia wśród nich przebywałam, jednak, co zadziwiające, nikt nie chciał się
przyznać, że jest Majem […]. Majem byli zawsze ci „inni”.
Kolejnym trudnym do zaakceptowania faktem jest skrajne
ubóstwo, w jakim żyją – a raczej wegetują – Majowie, zarówno mieszkańcy wiosek,
jak i miast. Dawno temu zostali zepchnięci na margines społeczeństwa i tam już
pozostali, choć ostatnio – za sprawą protestów i zmiany polityki – pojawiła się
nadzieja na pewne zmiany. Niemniej, serce się kraje na widok niewyobrażalnej z
punktu widzenia przeciętnego Europejczyka nędzy i szerzącego się alkoholizmu.
Żyją w skrajnej
biedzie. W zeszłym tygodniu zmarł ich sąsiad. Jego rodzina nie miała
siedemdziesięciu sześciu quetzali, odpowiednika dziewięciu dolarów, na
anestezjologa. Przez to nie mogła się odbyć operacja. Ludzkie życie jest tutaj
warte tyle, ile jeden obiad.
Jednak im bardziej zagłębiamy się w świat Majów, tym
więcej widzimy w nim fascynujących elementów. I to nie tych przygotowywanych specjalnie
dla turystów – dla tych są kolorowe przedstawienia i barwne przebrania, czyli
dokładnie to, czego oczekuje większość laików szukających wrażeń i ładnych
zdjęć, a nie prawdy. Świetnie widać to na przykład w obchodach Nowego Roku, gdy
autorka pokazuje obydwie wersje święta – tę pod publikę i tę prawdziwą, mocno
przeżywaną, choć z zewnątrz może nie aż tak spektakularną.
Wraz z Weroniką Mliczewską mamy więc szansę spojrzeć na
Majów w sposób zupełnie inny niż pokazują to chociażby niektóre kolorowe
magazyny podróżnicze. Wędrujemy po miastach, mieścinach i wioskach, po różnych
krajach, gdzie odmienne grupy Majów (to tylko dla Europejczyka czy Amerykanina
Majowie stanowią jedną, zwartą społeczność) kultywują swoje tradycje, bądź też
zupełnie się od nich odżegnują. Wkraczamy w świat szamanów i zupełnie zwykłych
ludzi, i jest to przeżycie naprawdę niesamowite, mimo że dostępne jedynie
poprzez karty książki.
Mówiąc krótko, gorąco polecam reportaż Na początku jest koniec nie tylko osobom zainteresowanym kulturą rdzennych mieszkańców Ameryki i nie tylko fanom literatury faktu. Pozycja zdecydowanie warta uwagi!
Mówiąc krótko, gorąco polecam reportaż Na początku jest koniec nie tylko osobom zainteresowanym kulturą rdzennych mieszkańców Ameryki i nie tylko fanom literatury faktu. Pozycja zdecydowanie warta uwagi!
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz