Niezmierzone bezkresy Arktyki intrygowały i fascynowały
przez wieki. W XIX wieku, gdy niemal cały glob był już zbadany i opisany,
mroźne i niedostępne tereny tym bardziej rozpalały wyobraźnię, dlatego podejmowano
kolejne próby dotarcia do bieguna północnego. Mimo przygotowań i poświęcenia w
większości skazanych na porażkę. Tym boleśniejszą, gdy w pełni zdamy sobie
sprawę z przebiegu wypraw takich jak misja pod dowództwem George’a De Longa, o
której opowiada W królestwie lodu.
Hampton Sides z rozmachem przypomina tragiczną wyprawę USS
Jeannette, nieco obecnie zapomnianą,
a godną uwagi i pamięci, a jednocześnie składa swoisty hołd jej członkom. Gdy w
1879 roku, po kilkuletnich przygotowaniach i wyposażeniu statku w najnowsze
zdobycze ówczesnej techniki (łącznie z lampami Thomasa Edisona), załoga pod
dowództwem przebojowego, młodego dowódcy De Longa wyruszała z San Francisco,
niemalże wszyscy byli pewni, że odniosą sukces. Mieli nie tylko dotrzeć do bieguna
północnego, ale i przepłynąć przez mityczne Morze Północne, udowadniając tym
liczne teorie na temat jego istnienia.
Rzeczywistość okazała się brutalna i gorzka, w uwięziona
w lodzie Jeannette najpierw została
zmuszona do dryfu, aż w końcu poddała się, tonąc i tym samym niemal odbierając
załodze szanse na przetrwanie. Rozdzieleni i w coraz gorszym stanie fizycznym i
psychicznym, członkowie wyprawy mieli do pokonania setki mil dzielących ich od najbliżej
położonego lądu, Syberii. A przecież nawet samo dodarcie do stałego lądu nie
gwarantowało przetrwania. Nie w tym klimacie i w takich warunkach.
Bazując między innymi na ocalonych i niesionych przez nich
dziennikach oraz wiadomościach pozostawianych w strategicznych punktach, Sides obrazowo
odtwarza skazaną z góry na porażkę wyprawę i tragiczny los jej członków. Poznajemy
poszczególne postaci, barwne, wyłaniające się z kart książki jak żywe, przez co
ich los porusza wyjątkowo mocno. Z drugiej strony widzimy również ludzi
związanych z wyprawą, ale nie tak bezpośrednio – ekscentrycznego milionera
Jamesa Gordona Bennetta, właściciela gazety New
York Herald, finansującego całe przedsięwzięcie oraz żonę De Longa, której
wzruszające i chwytające za serce listy do męża przeplatają się z rozdziałami
poświęconymi losom marynarzy.
Nie sposób nie porównać losów wyprawy Jeannette do tego, co spotkało załogi
statków Terror i Erebus, a W królestwie lodu
Sidesa do Terroru Dana Simmonsa. W
obu przypadkach mowa jest o zakończonych tragicznie próbach eksploracji
Dalekiej Północy, która skutecznie udowodniła, że w starciu z siłą żywiołu człowiek
jest praktycznie bez szans. Obydwie książki łączy ogromna pieczołowitość, z
jaką ich autorzy prowadzili badania i skrupulatność, z jaką przedstawili
zebrane informacje. Różni zaś zdecydowanie gatunek – mimo że W królestwie lodu
czyta się niemalże jak beletrystykę, jest to stricte pozycja historyczna. Z
kolei Terror to już rasowa powieść grozy wzbogacona o mroczne elementy inuickiej mitologii i legend, która
na długo pozostaje w pamięci. Zdecydowanie jednak obydwie pozycje warte są
uwagi i lektury.
Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, czy sięgnąć po W królestwie lodu, możecie się ze szczerym sumieniem ich wyzbyć. To zdecydowanie książka, którą warto przeczytać, zwłaszcza jeśli interesuje Was tematyka polarna i podróżnicza, ale nie tylko. To niesamowita opowieść o determinacji i odwadze, fascynacji tym, co nieodkryte i niezbadane oraz hołd złożony ludziom, którzy pragnęli dokonać tego, co pozornie niemożliwe. Gorąco polecam!
Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, czy sięgnąć po W królestwie lodu, możecie się ze szczerym sumieniem ich wyzbyć. To zdecydowanie książka, którą warto przeczytać, zwłaszcza jeśli interesuje Was tematyka polarna i podróżnicza, ale nie tylko. To niesamowita opowieść o determinacji i odwadze, fascynacji tym, co nieodkryte i niezbadane oraz hołd złożony ludziom, którzy pragnęli dokonać tego, co pozornie niemożliwe. Gorąco polecam!
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz