Wolha Redna powraca i to z przytupem, premiera Wiedźmy Opiekunki już lada dzień, a tymczasem mam dla Was recenzję przedpremierową.
Od wydarzeń przedstawionych w otwierającym cykl Zawodzie: Wiedźma minęły dwa lata. Rudowłosa W. Redna z wyróżnieniem zdaje egzaminy i z dyplomem w kieszeni wyrusza do Dogewy, gdzie ma objąć posadę naczelnej wiedźmy. Po drodze musi zmierzyć się jeszcze z kwestią niechcianego stażu i wyjątkowo paskudną pomroką, a sytuacja, jaką zastaje w stolicy wampirzego królestwa, okazuje się mocno niepokojąca. I to pod wieloma względami. Ruszając tropem zaginionego Lena, Wolha nie przypuszcza nawet, że ponownie daje się wciągnąć w intrygę o znacznie szerszym zasięgu, niż można się było tego spodziewać.
Na Wiedźmę Opiekunkę z utęsknieniem czekałam od chwili, gdy odłożyłam na półkę poprzedni tom Kronik Belorskich. Jest to wprawdzie wznowienie, ale tomy z poprzedniego wydania, jakie ukazało się kilka lat temu nakładem wydawnictwa Fabryka Słów, są praktycznie nie do zdobycia. Poza tym odstraszają dziwną decyzją o rozbijaniu ich dodatkowo na dwie części. Dlatego chwała Papierowemu Księżycowi nie tylko za to wznowienie, ale i utrzymanie tomów w oryginalnych, jednoczęściowych wersjach, w dodatku z przyjemnymi dla oka okładkami.
O ile poprzednio pierwsze skrzypce grali przede wszystkim Wolha i Len w asyście trolla Wala, o tyle teraz ten ostatni pojawia się epizodycznie, Len kręci się gdzieś w tle, a na scenę wkraczają nowe, interesujące postaci. Oczywiście większość akcji koncentruje się na pannie Rednej, ale towarzyszący jej wampir Rolar i najemniczka Orsana stanowią dla niej naprawdę dobre i barwne tło. Każde z nich ma swój charakterystyczny rys i wzbudza niekłamaną sympatię, a przy tym dość szybko staje się oczywiste, że kryją przed sobą pewne tajemnice. Jakie, okaże się dopiero na koniec.
Zawód: Wiedźma oczarował mnie lekkim piórem, dużą dawką humoru i postaciami głównych bohaterów. Wiedźma Opiekunka oferuje dokładnie to samo, przy czym przebija jeszcze poprzedniczkę bardziej rozbudowaną linią fabularną, dzięki czemu cała historia zdecydowanie zyskuje. Tym razem mamy do czynienia z wyraźnie zarysowaną intrygą, akcja mknie do przodu i dzieje się naprawdę wiele. Dzięki temu książka ani na chwilę nie pozwala, by odłożyć ją na bok i zrobić sobie przerwę, dlatego jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, proponuję zrobić to wtedy, gdy macie w zanadrzu dobrych kilka wolnych godzin.
Kroniki Belorskie przedstawiają raczej nietypowy wizerunek wampira, zupełnie niepodobny do powszechnie znanego krwiopijcy chowającego się przed dziennym światłem i wysysającym krew z niewinnych ofiar, najchętniej omdlałych dziewic. W tym przypadku mamy do czynienia z całym wampirzym państwem, którego mieszkańcy wykazują wprawdzie wiele charakterystycznych cech (nie pogardzą krwią, są niezwykle silni, długowieczni, niemal nieśmiertelni, potrafią przybierać zwierzęcą postać, a plecy panów zdobią rozłożyste, nietoperze skrzydła), ale jednocześnie żaden z nich nie pogardzi porządnym schabowym z ziemniakami, uprawiają pola i zajmują się handlem, a kły chowają pod sztucznymi brodami i wąsami, by nie wzbudzać przerażenia u przedstawicieli innych ras. Wśród tych ostatnich krążą bowiem opowieści o wampirach pokrywające się z niepotwierdzonymi niczym poza bujną wyobraźnią obrazami, jakie możemy oglądać w tanich horrorach.
Z jednej strony w Wiedźmie Opiekunce znajdziemy wszystko co typowe dla fantasy – magię, wiedźmy, elfy, trolle, smoki i całą plejadę innych fantastycznych stworzeń, a z drugiej znane schematy zostają podane w tak ujmującej i przyjemnej formie, że trudno przejść obok niej obojętnie. Po raz kolejny Olga Gromyko przekonała mnie, że potrafi świetnie pisać i w pełni zasługuje na entuzjastyczne opinie fanów. Cykl o W. Rednej ma po prostu to „coś”, dlatego gorąco go Wam polecam!
Z jednej strony w Wiedźmie Opiekunce znajdziemy wszystko co typowe dla fantasy – magię, wiedźmy, elfy, trolle, smoki i całą plejadę innych fantastycznych stworzeń, a z drugiej znane schematy zostają podane w tak ujmującej i przyjemnej formie, że trudno przejść obok niej obojętnie. Po raz kolejny Olga Gromyko przekonała mnie, że potrafi świetnie pisać i w pełni zasługuje na entuzjastyczne opinie fanów. Cykl o W. Rednej ma po prostu to „coś”, dlatego gorąco go Wam polecam!
Kącik z książką objął powieść patronatem medialnym i dzięki temu już wkrótce będziecie mieli szansę wygrać własne egzemplarze "Wiedźmy Opiekunki". Nie przegapcie konkursu!
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz