Nadeszła chwila od dawna wyczekiwana przez fanów
kryminałów Jorna Liera Horsta, chociaż wielu nie spodziewało się, że naprawdę
ona nastąpi. Nareszcie ukazał się pierwszy tom cyklu o komisarzu Williamie
Wistingu, który wydawany był dotąd w trudnej do zrozumienia chronologii. W
końcu jednak mamy możliwość odkrycia, jak rozpoczęła się jego historia oraz w
jaki sposób zadebiutował sam autor, zmieniając karierę policyjną na pisarską.
W jednym z domów jednorodzinnych zostają znalezione nagie
i brutalnie okaleczone zwłoki siedemdziesięcioletniego Prebena Pramma, a jego
dom najwyraźniej został skrupulatnie przez kogoś przeszukany. Czego poszukiwał
morderca, skoro pozostawił na miejscu nietkniętą gotówkę? Jakich wrogów mógł
mieć samotny staruszek, który nie utrzymywał z nikim kontaktu, a wolny czas
spędzał na tańczeniu tanga i oglądaniu dzikich ptaków?
Inspiracją do napisania powieści stały się dla Horsta
okoliczności prawdziwej sprawy, na temat których wypowiedział się w przeprowadzonym
przeze mnie trzy lata temu wywiadzie: „Moja pierwsza powieść została oparta na jednym
z najbardziej brutalnych i dziwacznych morderstw, jakie popełniono w Norwegii w
ostatnich latach – morderstwie Ronalda Ramma w 1995 roku. Już pierwszy dzień pracy w policji wpłynął na
moją pisarską karierę. Był to dzień, w którym został znaleziony Robert Ramm,
zgwałcony i zamordowany we własnym domu w rodzinnym mieście Larvik. Tamto
miejsce zbrodni naprawdę robiło niesamowite wrażenie, zwłaszcza ślady walki i
ucieczki z pokoju do pokoju, która zakończyła się na korytarzu, gdzie Ramm
został znaleziony zabity i ze związanymi rękami. Dla młodego policjanta było to
niesamowite uczucie, przejść przez próg miejsca zbrodni i świadomość, że kroczy
się po śladach nieznanego mordercy. Nigdy nie wyjaśniono, co wydarzyło się tam prawie dwadzieścia lat temu.
Zabójca nigdy nie został schwytany, ale tajemnica ta znalazła fikcyjne
wyjaśnienie w mojej powieści.”
Nierozwiązane
sprawy, zwłaszcza te brutalne i tajemnicze, pozornie pozbawione logicznego
motywu bądź szokujące działaniami sprawcy, zawsze pobudzają wyobraźnię. Co za
tym idzie, zazwyczaj powieści bazujące na tego typu wydarzeniach cieszą się
większym powodzeniem niż typowa fikcja. Nie inaczej przedstawia się sytuacja Kluczowego świadka, który w Norwegii doczekał
się właśnie dwudziestego piątego (!) wznowienia. To niewątpliwie widoczny ślad
niegasnącego zainteresowania zarówno sprawą, jak i twórczością Horsta jako taką.
W powieści oczywiście niektóre fakty zostały zmienione i dopasowane do fabuły
oraz koncepcji autora, przedstawił on też własną wersję wydarzeń, która brzmi
na tyle wiarygodnie, że łatwo można w nią uwierzyć.
Niemniej, mając w
pamięci ostatnie powieści, takie jak Jaskiniowiec,
czy Psy gończe, nie sposób nie
dostrzec, że Kluczowy świadek to
dopiero początek Horsta na pisarskiej drodze. Wprawdzie już widać charakterystyczny
dla niego styl pisania, krótkie i zwięzłe akapity, dość prosty język i intrygę,
która ma bardzo mocne umocowanie w realiach, jednak tym razem zdarzają się
fragmenty o ile nie toporne, to przynajmniej nie do końca wygładzone,
zdradzające debiutanta. Trzeba jednak oddać autorowi sprawiedliwość, że powieść
czyta się bardzo dobrze, a intryga – choć nieco prostsza niż w kolejnych powieściach
– wciąga do samego końca.
Cenię sobie prozę
Horsta przede wszystkim za to, że zarówno prowadzący śledztwo Wisting, ofiary, jak
i przestępcy to w większości zwykli ludzie, którzy popełniają błędy i których
trudno jednoznacznie ocenić. W przypadku Kluczowego
świadka, najtrudniejszy w ocenie jest Pramm – ma na swym koncie uczynki,
które wzbudzaj wstręt, a przecież im lepiej poznajemy jego życie i osobowość,
tym większe budzi współczucie. Z kolei sam Wisting wyróżnia się na tle wielu
innych bohaterów kryminałów tym, że jest po prostu normalnym człowiekiem, nie
topiącym swe żale i problemy w alkoholu bądź pogrążonym w depresji ludzkim wrakiem,
lecz kochającym ojcem i mężem. Wprawdzie widać wyraźnie, jak praca w policji
odbija się na jego relacjach z rodziną i jak brakuje mu czasu i często stawia
obowiązki służbowe przed czasem spędzonym z najbliższymi, ale mężczyzna ma tego
świadomość i stara się to zmienić.
Cieszę się, że
nareszcie doczekaliśmy się premiery Kluczowego
świadka, wprowadza on bowiem serię na dobry tor i z pewnością będzie też
motywacją dla wielu nowych czytelników, by sięgnąć po powieści Horsta w kolejności
chronologicznej. To porządny, dosyć klasyczny kryminał, wart uwagi zwłaszcza
fanów tego gatunku.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.
Komentarze
Prześlij komentarz