Zaniedbałam ostatnio Ucztę Wyobraźni, spoglądającą z
wyrzutem i gryzącą moje sumienie, bo wiem, że na tej właśnie pięknie
prezentującej się półce czeka na mnie jeszcze wiele fascynujących lektur. W
pełni potwierdzają to Podziemia Veniss,
które ostatecznie mnie skusiły i przeniosły w mroczny, nieco psychodeliczny
świat przyszłości.
Sama fabuła prezentuje się pozornie prosto. Egocentryczny,
niespełniony artystycznie i coraz bardziej staczający się Nicholas znika bez
śladu. Fakt ten odnotowuje jedynie Nicola, jego siostra-bliźniaczka, która
postanawia wszelkimi sposobami odnaleźć brata. Trop prowadzi ją do tajemniczego,
czasem uznawanego wręcz za mitycznego, Quina, twórcę genetycznie modyfikowanych
stworzeń, służących na co dzień ludziom. Kobieta nie zdaje sobie sprawy z tego,
że została wplątana w intrygę, która sięga znacznie głębiej i dalej niż
kiedykolwiek mogłaby to sobie wyobrazić. Pewne pojęcie o prawdziwej naturze
Quina i jego związków z Nicholasem ma jedynie Shadrach, w przeciwieństwie do
bliźniąt doskonale znający brudne i mroczne oblicze pozornie pięknego miasta.
Veniss to miejsce wyjątkowo drastycznych kontrastów. Na
powierzchni luksusowa, wypełniona technologicznymi nowinkach metropolia, której
mieszkańcom pozornie niczego nie brak do szczęścia. Oszukali nawet prawa
natury, do wszelkich możliwych granic stosując transplantacje i odkrycia
najnowszej medycyny i eksperymenty genetyczne. Z kolei ciągnące się na wielu
poziomach podziemia to świat, który przeraziłby samego Dantego, ciemny,
pozbawiony nadziei, w zamian wypełniony makabrą i groteskową namiastką życia.
Książka składa się z trzech części, z których każda
przedstawia wydarzenia z perspektywy kolejno Nicholasa, Nicoli i Shadracha. Widać
eksperymenty autora z formą, bowiem każda z nich napisana została w innej
narracji : pierwszo, drugo i trzecioosobowej, z których zwłaszcza ta środkowa
jest dosyć niespotykana i do której trzeba się najpierw przyzwyczaić, by w
pełni cieszyć się lekturą. Całość uzupełnia posłowie, w którym VanderMeer
zdradza tajemnice wszechpotężnego Quina i okoliczności, w jakich rozpoczął
swoje eksperymenty i zabawę w Boga.
Do powieści dołączona została również nowela Wojna Balzaka, której akcja toczy się w
tym samym uniwersum, ale wiele lat po wydarzeniach opisanych w powieści. O ile
wcześniej byliśmy świadkami okoliczności, które doprowadziły do upadku ludzkiej
cywilizacji, o tyle tutaj trwa już bezwzględna, ale i prawdopodobnie skazana na
porażkę walka ludzkich niedobitków. Tekst jest równie mroczny, co refleksyjny i
bardzo dobrze uzupełnia historię Podziemi…
Na okładce książki można przeczytać, że czytelnikom odradza się przyjmowanie podczas
lektury środków halucynogennych. Nie będą im potrzebne. I coś w tym jest. Wprawdzie
moje doświadczenie z tego typu używkami jest zerowe, ale wizje nakreślone przez
autora często balansują na granicy makabry i koszmaru. W podziemiach
nowoczesnego świata kryje się coś, co przyprawia o wstręt i ciarki, lecz
jednocześnie ma w sobie coś, co fascynuje i wciąga w swe głębiny.
Wprawdzie powieść VanderMeera jest raczej skromna
objętościowo, uderza jednak w czytelnika mocniej niż niejedno opasłe tomiszcze.
Przedstawiona w niej wizja przyszłości jednocześnie fascynuje i wzbudza niepokój
graniczący z lękiem, czasem wręcz wstrętem i odrazą. A przy tym, jest to
również przejmująca opowieść o miłości, dla której można zrobić wszystko,
wszystko dla niej poświęcić i wkroczyć na ścieżkę, z której nie ma odwrotu.
Mimo że od momentu, gdy odłożyłam książkę na półkę minęło
dobrych kilka tygodni, nadal wracam do niej myślami, a to znak, że zrobiła na
mnie duże wrażenie. Takich lektur mi trzeba i po takie właśnie chcę sięgać, i
oby mi ich nie zabrakło.
Komentarze
Prześlij komentarz