Czas nadrobić wrażenia
z obiecującej serii autorstwa Artura Szrejtera Wojny Wikingów i Słowian, którą otwiera Wielka wyprawa księcia Racibora. Trochę zakrzywiam przy tym
czasoprzestrzeń, ponieważ tekst ten przeleżał nieco zapomniany już dobrych
kilka miesięcy, a co więcej do lektury drugiego tomu (Pod pogańskim sztandarem) też już zdążyłam Was pozachęcać. O tutaj!
Jak można zorientować się dzięki podtytułowi, chodzi ni
mniej, ni więcej tylko o zdobycie przez Słowian grodu Konungahela w 1136.
Dodam, że grodu leżącego na dalekiej północy i uchodzącego za istotny punkt na
mapie całej Skandynawii (mimo że dotąd nie udało się jednoznacznie stwierdzić,
czy w owym czasie był zależny od państwa duńskiego czy norweskiego). Jego
zdobycie jest zaliczane do jednej z największych tego typu średniowiecznych operacji
wojskowych na północy Europy oraz stanowi przykład dosyć nowoczesnych, jak na
owe czasy manewrów. Dlatego dziwi nieco fakt, że nie wspomina się o nim na
lekcjach historii w szkole, a nawet w polskich naukowych opracowaniach jest traktowane
po łebkach i po macoszemu. Dzięki Szrejterowi może się to zmienić.
Książkę można podzielić na cztery części. W dość
obszernym wstępie autor wyjaśnia powody, dla których zdecydował się poświęcić
temu jednemu wydarzeniu cały tom oraz podaje źródła, na których się opierał.
Głównym z nich jest Saga o Magnusie
Ślepym i Haraldzie Słudze Bożym, spisana przez na przełomie XII i XIII
wieku islandzkiego historiografa, poety i wodza, Snorriego Sturlusona. Jak się
okazuje, ze względów narodowo-politycznych, w żaden sposób nie popartych
kwestiami merytorycznymi i naukowymi, polscy badacze od wielu lat kwestionowali
prawdziwość zawartych w nich faktów, traktując je jako wymysły i „bajki”.
Najnowsze badania i odkrycia udowadniają, że bardzo się w tej kwestii mylili, a
znając szeroki kontekst oraz posiadając odpowiednią wiedzę na temat nordyckiej kultury,
religii i zwyczajów, z poetyckiej sagi można wyciągnąć wiele wniosków i suchych
faktów. Co więcej, ze względu na braki bądź przekłamania w dotąd istniejących tłumaczeniach
sagi Sturlusona na język polski, Szrejter postanowił sięgnąć do źródła i w
swych badaniach bazował na oryginale, a nie na dostępnych przekładach (podaje
przy tym sporo przykładów kwestii, które zostały przez innych autorów usunięte
lub dodane na skutek własnej nadinterpretacji faktów).
Pierwsza część właściwego już tekstu książki, czyli Polityczna szachownica wieku XII to
przybliżenie ówczesnej sytuacji polityczno-ekonomicznej, widzianej głównie z
punktu widzenia Bolesława Krzywoustego, zręcznego władcy i polityka, dodatkowo
obdarzonego dużymi pokładami szczęścia. Jest to również przejrzysty obraz
okoliczności, które doprowadziły do zorganizowania najazdu na Konungahelę,
warto bowiem podkreślić, że nie był to typowy dla ówczesnych czasów napad
rabunkowy, a działanie mające na celu utrzymanie władzy i wpływów.
Najobszerniejsza, druga część to już stricte opis samej
wyprawy. Autor przytacza poszczególne fragmenty sagi Sturlusona i wyjaśnia je,
interpretuje oraz wzbogaca znanymi już faktami. Przybliża nie tylko kwestie
militarne, ale również odnosi się do wierzeń i podłoża obyczajowego. Przedstawia
także błędy w interpretacji niektórych fragmentów sagi przez innych tłumaczy
oraz jasno i klarownie wyjaśnia, dlaczego się z nimi nie zgadza. Na zakończenie,
w krótkiej już trzeciej części, widzimy niejaki krajobraz po bitwie, czyli
konsekwencje zdobycia i zniszczenia Konungaheli.
Książka ma formę popularnonaukową, dzięki czemu jest w
pełni zrozumiała także dla laików niekoniecznie obeznanym z naukowym żargonem,
ale jednocześnie merytorycznie wyczerpuje temat w sposób nawet więcej niż
satysfakcjonujący. Dodatkowo, wzbogacona jest rycinami przedstawiającymi m.in.
uzbrojenie ówczesnych wojowników, wygląd statków czy mapy. Mówiąc krótko,
zainteresowanym historią, zwłaszcza tą średniowieczną, gorąco polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz