Przełom V i VI wieku to jeden z najmroczniejszych okresów w historii Brytanii. Dopiero co swoje wojska wycofali Rzymianie, a mieszkańcy wyspy muszą zmierzyć się z kolejnym najeźdźcą – Saksonami.
Nieustanne wojny między licznymi królestwami uniemożliwiają zjednoczenie się Brytów przeciwko wspólnemu wrogowi. Według legendy czyni to dopiero król Artur oraz rycerze Okrągłego Stołu. Ich dokonania i przygody znane z tzw. legend arturiańskich stanowią kanwę wielu powieści i filmów fabularnych oraz animowanych dla dzieci. Popularność szlachetnych rycerzy poszukujących świętego Graala nie słabnie, a sukcesy różnych ekranizacji legendy tylko to potwierdzają.
Zimowy monarcha, pierwszy tom Trylogii arturiańskiej, to kolejna wersja historii o Arturze. Bernard Cornwell, jeden z najpoczytniejszych współczesnych angielskich autorów powieści historycznych, urzeczywistnił legendę pozbawiając opowieść fantastycznej otoczki. Historia przedstawiona jest z punktu widzenia Derfla, jednego z podwładnych Artura, który pod koniec życia postanawia spisać swe wspomnienia o ubóstwianym przez siebie wodzu.
Powieść podzielona jest na pięć części, w których przedstawione zostają zmagania Artura mające na celu położenie kresu bratobójczym wojnom i zjednoczenie się przeciwko saksońskim napastnikom. Ówczesny świat to miejsce brutalne i pełne przemocy, gdzie spotkamy zarówno ludzi szlachetnych i honorowych, jak i zdrajców i sprzedawczyków. Jest to także arena, na której ścierają się dwie religie – dawne celtyckie wierzenia oraz chrześcijaństwo zataczające coraz szersze kręgi na Wyspach Brytyjskich.
Jak stwierdził sam Cornwell, Zimowy monarcha to opowieść o „mrocznych wiekach”, w której legendarne przekazy i wyobraźnia muszą rekompensować brak historycznej dokumentacji. Dzięki wiarygodnemu odtworzeniu realiów epoki, łatwo jest jednak uwierzyć, że historia ta naprawdę miała miejsce. Jest to świat brutalny, w którym próżno szukać łagodnych, wykształconych rycerzy śpiewających pieśni miłosne swoim wybrankom w pałacowych komnatach. Umiejętność pisania była rzadka i stanowiła wręcz ujmę dla wojownika – właśnie wojownika, nie rycerza, bo tych tu zwyczajnie nie ma. Gwałty i rzezie całych wiosek są na porządku dziennym, a jeńcy wojenni zasilają rzesze niewolników.
Postaci stworzone przez autora straciły swoją mistyczność i stały się żywymi ludźmi. Bohaterowie nie są czarno-biali, jak w tradycyjnej legendzie, każdy pokazuje zarówno dobrą, jak i mroczną stronę swojego ‘ja’. Artur, choć szlachetny i odważny, okazuje się również próżny i samolubny. Lancelot to tchórzliwy, zadufany w sobie narcyz, który pomiata słabszymi od siebie, a Ginewra to z pewnością nie łagodna, cierpliwa niewiasta…
Zobaczyłem młodą kobietę, która przewyższała wszystkich o głowę i miała wyzywające spojrzenie, jakby chciała powiedzieć: jeśli potrafisz mnie okiełznać, pokonasz w życiu wszelkie przeciwności […]. W jej zielonych oczach czaiło się okrucieństwo, a twarz o surowych rysach nie była bynajmniej subtelna. Urody dodawały jej włosy, opadające na ramiona kaskadą rudych włosów. Chodziła dumnie wyprostowana i usidlała mężczyzn swym uśmiechem.
Opowieść o Arturze nie byłaby pełna bez Merlina, Morgany i Pani Jeziora Nimue. Ich magia okazuje się jednak przede wszystkim gusłami i zabobonami, które momentami mogą wręcz śmieszyć. Merlinowi daleko do szlachetnego bezinteresownego mędrca. Owszem, niewielu dorównuje mu wiedzą i mądrością, wykazuje jednak przy tym całkowitą obojętność wobec innych, nawet bliskich mu osób. Jedyne co go interesuje, to zniszczenie chrześcijaństwa i przywrócenie Brytanii pogańskim bóstwom. Morgana i Nimue są w powieści dawnymi uczennicami Merlina. Pierwsza z nich, potwornie oszpecona, staje się zgorzkniałą, lecz w zasadzie nieszkodliwą wiedźmą-znachorką. Nimue natomiast poznajemy jako kilkunastoletnią dziewczynę, która z biegiem czasu staje się ogarniętą obsesją, szaloną kapłanką dawnych bogów.
W przeciwieństwie do wielu wersji legendy, w których Artur i jego rycerze są pobożnymi chrześcijanami szukającymi świętego Graala, w Zimowym monarsze Artur nie tylko nie przyjął chrztu, ale jest wręcz ateistą. Większość jego żołnierzy to poganie, a Ginewra staje się wierną wyznawczynią bogini Izydy. Wydaje się to znacznie bliższe prawdy niż religijna otoczka dodana do mitu przez mnichów, którzy dzięki temu zabiegowi stworzyli bohatera walczącego o chrześcijańskie ideały.
Dzięki plastycznemu, lecz prostemu językowi i wartkiej akcji powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Po raz kolejny jestem zachwycona twórczością Cornwella, który z pozornie maksymalnie wykorzystanego już motywu stworzył pasjonującą i oryginalną historię. Polecam wszystkim czytelnikom, a zwłaszcza miłośnikom powieści historycznych i przygodowych.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz