Pan Kleks to sztandarowa postać polskiej literatury
dziecięcej, doskonale znany od pokoleń. Rozczochrana broda, tęczowe włosy,
dziesiątki kieszeni kryjących przedziwne skarby oraz wędrujące piegi – nie
sposób pomylić go z kimś innym!
W pewnym mieście istnieje niezwykła akademia prowadzona
przez ekscentrycznego Ambrożego Kleksa.
Nie ma drugiego takiego miejsca na świecie. Uczęszczać mogą do niej jedynie
chłopcy, których imiona zaczynają się na literę A. Nie ma tam również zajęć tak
trywialnych jak matematyka czy biologia, zamiast tego uczniowie zgłębiają
wiedzę, jak prząść litery i naprawiać zepsute sprzęty przy pomocą jodyny, maści
i plasterków. Odwiedzają bohaterów wszystkich znanych bajek, a niektórzy mają
szansę poznać sztukę latania za pomocą kontrolowania własnego oddechu. Swe sny
zbierają do magicznych lusterek, a zamiast ocen otrzymują… piegi!
W dzieciństwie zaczytywałam się w Akademii Pana Kleksa, przeżywając dramatyczną opowieść szpaka Mateusza,
złoszcząc się na wstrętnego Alojzego i przeżywając gorzkie rozczarowanie
zakończeniem. Nigdy nie było mi dane poznać dalszego ciągu historii o
niezwykłym profesorze, naukowcu i podróżniku. Zmieniło się to dopiero teraz,
gdy lata dziecięce mam dawno za sobą, a to za sprawą pięknie wydanego Pana Kleksa, trzeciego już z kolei tomu
w serii Brzechwa dzieciom. Dzieła
wszystkie.
W książce znajdują się: Akademia Pana Kleksa, Podróże Pana Kleksa oraz Triumf Pana Kleksa, teoretycznie oddzielne pozycje, ale stanowiące
spójną całość. W pierwszej poznajemy niezwykłą akademię i głównych bohaterów,
na scenę wkracza również niecny zły charakter – Alojzy. W drugiej towarzyszymy
panu Kleksowi w podróży po niezwykłych krajach, której podjął się, by ratować
pewne królestwo, w którym atrament był biały, a kreda czarna, niemożliwe było
więc zapisanie czegokolwiek. Z kolei trzecia to powrót do znanego z Akademii… Adasia Niezgódki, Alojzego
Bąbla i kilku innych postaci – mój faworyt spośród całej trylogii.
Opowieści o panu Kleksie są z jednej strony wypełnione niezwykłością
graniczącą z absurdem i psychodelicznymi wizjami, a z drugiej mają w sobie
pewną mądrość, ciepło i humor. Warto zwrócić tu uwagę na okoliczności powstania
pierwszej części, Akademii Pana Kleksa,
którą Jan Brzechwa napisał w trakcie trwania Drugiej Wojny Światowej, na
przekór otaczającemu go złu, dając tym samym pociechę znanym mu dzieciom.
Wizualnie książka się naprawdę dobrze – ma format nieco
większy od tradycyjnego i twardą oprawę. Ozdobiona jest ilustracjami autorstwa
Marianny Sztymy i niestety, nie do końca do mnie przemawiają. Owszem, mają w
sobie pewien urok, ale to niestety nie do końca moja bajka… Ważne jednak, żeby
podobały się młodszym czytelnikom.
Niemniej, Pan Kleks
jako całość prezentuje się naprawdę znakomicie i warto mieć go w swojej
biblioteczce, zarówno dla siebie jak i dzieci.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz