Dawno dawno temu w moje ręce trafił Dom na Wyrębach. Nie wiedziałam wtedy, kim jest Stefan Darda i
przyznaję, że zainteresowało mnie porównanie go do Stephena Kinga krzyczące z
okładki. Wprawdzie okazało się potem, że porównanie to niespecjalnie przystaje
do rzeczywistości, ale książka okazała się dobra, wywołała trochę strachu i
pozostawiła jak najbardziej pozytywne wspomnienia. Teraz, z okazji premiery jej
kontynuacji, postanowiłam odświeżyć sobie znajomość z panem Dardą i przekonać
się, czy coś z tamtej grozy jeszcze na mnie działa.
Większość z nas na pewnym etapie życia marzy o ukrytym
wśród lasu azylu, w którym można się schronić przed zgiełkiem i pędem
wielkomiejskiego życia. W przypadku Marka Leśniewskiego poszukiwania owego okazały
się koniecznością, gdy przyłapany na romansie z własną studentką, co
poskutkowało rozwodem i utratą pracy, musiał rozpocząć nowy rozdział z
czterdziestką na karku. Mężczyzna wraca więc w rodzinne strony i po okazyjnej
cenie kupuje leżący na odludziu dom. Liczy na spokój, ciszę i powrót do dawnego
hobby – obserwowania dzikich ptaków. Dość szybko jednak w tej na tym sielskim
wizerunku pojawiają się pierwsze rysy.
Jedynym sąsiadem Leśniewskiego, niejaki Jaszczuk, cieszy
się wątpliwą sławą mordercy, któremu nie udowodniono dawnej zbrodni, o czym
wkrótce donoszą mu uprzejmie mieszkańcy pobliskiego miasteczka. Co więcej, mężczyzna
przekonuje się, że coś lub ktoś przestawia pod jego nieobecność przedmioty w
jego domu. Czy to próba zastraszenia go przez sąsiada? Czy nocne nawoływanie
puszczyka to jedynie dźwięki natury czy kryje się za tym coś więcej? I czy
tajemnicza kobieta, którą Marek widział w swym oknie to wytwór otumanionego
alkoholem umysłu, czy też na Wyrębach dzieje się coś, co wykracza poza granice
logiki?
Z przyjemnością odkryłam, że ponowna wizyta w domu na
Wyrębach nadal przyprawia o gęsią skórkę i to pomimo znajomości wszystkich
faktów. Mimo że debiutancka, książka pozostaje w mojej subiektywnej opinii,
najlepszą jak dotąd powieścią w dorobku autora. Przede wszystkim udało mu się
stworzyć i utrzymać mocno niepokojący klimat, a kilka scen potrafi naprawdę
solidnie przestraszyć. Wystarczy wspomnieć fragment, w którym główny bohater
wyrusza na spacer po lesie i nie tylko szybko odkrywa, że zgubił drogę, mimo że
nie odszedł tak daleko, ale jeszcze wyraźnie czuje czyjąś nieuchwytną, lecz
wyczuwalnie wrogą obecność. Świetna sprawa! Oczywiście pod warunkiem, że
czytamy siedząc bezpiecznie we własnym łóżku, najlepiej w towarzystwie co
najmniej jednego domownika.
Nie licząc kilku drugoplanowych postaci, w powieści liczą
się właściwie tylko trzech bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście
Leśniewski, dobrze wykreowany, czasami irytujący, czasem wzbudzający współczucie,
generalnie nie można mieć do niego zastrzeżeń. Dalej pojawiają się Hubert
Kosmala, jego klnący niczym najlepszy mistrz szewskiego fachu (to on ma być postacią
centralną kontynuacji) oraz Antoni Jaszczuk, mój zdecydowany ulubieniec kryjący
kilka twarzy i wzbudzający prawdopodobnie najwięcej emocji i uczuć.
Dom na Wyrębach
to jeden z pierwszych współczesnych polskich horrorów, których akcja toczy się
na prowincji, w pozornie spokojnym, sielskim otoczeniu. Po nich pojawił się
również dobry (a może i nawet lepszy) Pan na Wisiołach Piotra Kulpy czy
obiecujące Gałęziste Artura
Urbanowicza. Można swobodnie stwierdzić, że Darda wytyczył pewien kierunek i
chociażby z tego względu warto sprawdzić, od czego się to zaczęło.
Powrót do lektury okazał się bardzo udany, cieszę się, że
wytrzymała tę próbę czasu. Teraz czeka mnie spotkanie z Nowym domem na Wyrębach. Z jednej strony jestem go bardzo ciekawa,
z drugiej nieco się obawiam – zakończenie bieżącej powieści, chociaż
pozostawiło autorowi furtkę do kontynuacji, było przemyślane, solidne i
zwyczajnie dobre. Oby kontynuacja była równie mocno warta lektury!
Recenzje książki znajdziecie również na blogach:
Recenzje książki znajdziecie również na blogach:
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz