Książę Jalan Kendeth z uporem godnym lepszej sprawy robi
wszystko, co przeczy wizerunkowi księcia z bajki. Przystojny i o ujmującym
stylu bycia potrafi w kilka sekund zepsuć to dobre wrażenie. Jest tchórzem, tonącym
w długach hazardzistą i bawidamkiem, który przedkłada doczesne przyjemności dosłownie
ponad wszystko. Jest też głównym bohaterem nowej trylogii autorstwa Marka
Lawrence’a, która ponownie przenosi czytelnika do świata znanego z Rozbitego Imperium.
Będąc jednym z licznych wnuków bezwzględnej Czerwonej
Królowej, dopiero dziesiątym w kolejce do tronu, Jalan szczerze wierzy, że może
przeżyć całe życie tak, jak do tej pory – przepijając rodzinną fortunę i nie przepuszczając
żadnej mijanej kobiecie. Dlatego przeżywa gorzkie i brutalne rozczarowanie, gdy
za sprawą tajemniczej i śmiertelnie groźnej staruchy zwanej Milczącą Siostrą
jego los zostaje połączony z losem Snorriego ver Snagasona, potężnego wikińskiego
wojownika, który szuka zemsty na mordercach swojej rodziny i całego rodu. Chcąc
nie chcąc Jalan wyrusza z nowym towarzyszem na północ, ścigając się z czasem i
podążającym ich tropem upiorem, Nienarodzonym.
Dawno nie sięgałam już po klasyczne fantasy, a takim na
pierwszy rzut oka jawi się Książę
głupców. Dość szybko można się jednak przekonać, że czerpiąc ze znanych
wzorów, Lawence stworzył coś swojego i świeżego. Przede wszystkim, nie mamy tu
do czynienia z typowym dla tego rodzaju literatury bohaterem, uosobieniem cnót
wszelakich. Wręcz przeciwnie, księciu bardzo blisko jest do postaci
antybohatera (choć nie tak bardzo moralnie odrzucającego Jorga z Księcia Cierni) – jest samolubny, zepsuty,
tchórzliwy i mściwy, gotowy poświęcić towarzyszy i misję, by ratować swoją
skórę, chętnie pakujący w kłopoty tych, którym zazdrości pozycji, urody czy
uwagi otoczenia. A jednak, wraz z rozwojem akcji nie sposób go nie polubić,
czemu sprzyja ironiczna narracja poprowadzona z jego perspektywy.
Świetnym pomysłem było delikatne splecenie losów Jalana i
Snorriego z Jorgiem Ancrathem, głównym
bohaterem trylogii Rozbite Imperium.
Dla czytelników mających za sobą lekturę Księcia
Cierni, scena w karczmie, gdzie bohaterowie natykają się na bandę Braci pod
dowództwem trzynastoletniego wówczas Jorga jest niczym spotkanie z dawno nie
widzianymi znajomymi (trudno nazwać przyjaciółmi wyzbytą uczuć wyższych,
bandycką szajkę morderców i gwałcicieli). Z kolei osoby nie znające jeszcze
poprzednich powieści autora, zwyczajnie nie zwrócą na ten wątek większej uwagi.
Podobnie w różny
sposób można odbierać świat, w którym toczy się akcja – znający realia Rozbitego Imperium, będą się w nim
orientować znacznie lepiej. Tym razem autor znacznie częściej puszcza też oko
do czytelników wplatając różne elementy pochodzące z dawnej cywilizacji, czasem
w sposób zupełnie nieoczekiwany. Nie sposób przejść obojętnie chociażby obok
armii uśpionych wojowników (nasuwającej skojarzenie z chińską Terakotową
Armią), którzy okazują się ni mniej, ni więcej tylko… plastikowymi manekinami.
Książka ma jedynie dwa słabe punkty. Pierwszy to
konieczność oczekiwania na drugi tom, co po takim cliffhangerze, jaki zaserwował autor, będzie wyjątkowo trudnym
zadaniem. Drugi to bolączka Papierowego Księżyca, czyli liczne błędy, których
nie wyłapała korekta - zarówno interpunkcyjne, jak i ortograficzne, jak
chociażby „rąby szałwii”, atakujące czytelnika już z 7 strony.
Niemniej, tak jak w przypadku większości powieści wydawanych przez PK, jestem gotowa przymknąć na to oko, bo po raz kolejny udowodnili, że mają nosa do dobrych książek. Książę głupców wciąga i – jakkolwiek banalnie to brzmi – nie pozwala się oderwać. Zapewnia świetną rozrywkę i kilka godzin bardzo dobrej lektury, łączącej charakterystycznych i charakternych bohaterów, przemyślaną intrygę, oryginalne wykorzystanie kultury wikińskiej i ożywionych trupów. Jednym słowem, jest mocno, ale miejscami również zabawnie. Polecam wszystkim fanom gatunku!
Niemniej, tak jak w przypadku większości powieści wydawanych przez PK, jestem gotowa przymknąć na to oko, bo po raz kolejny udowodnili, że mają nosa do dobrych książek. Książę głupców wciąga i – jakkolwiek banalnie to brzmi – nie pozwala się oderwać. Zapewnia świetną rozrywkę i kilka godzin bardzo dobrej lektury, łączącej charakterystycznych i charakternych bohaterów, przemyślaną intrygę, oryginalne wykorzystanie kultury wikińskiej i ożywionych trupów. Jednym słowem, jest mocno, ale miejscami również zabawnie. Polecam wszystkim fanom gatunku!
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz