"Srebrne imperium" Conn Iggulden

Niewielu z nas ma świadomość, jak mało brakowało, by losy świata potoczyły się zupełnie inaczej, a Europa w kształcie, jaki znamy obecnie, nigdy nie powstała. Gdy Dżyngis-chan rozpoczął budowę swego imperium, prawdopodobnie nie śniło mu się nawet, że jego kontynuujący podboje potomkowie o mały włos nie stworzyli państwa rozciągającego się na szerokość dwóch kontynentów. Brakowało naprawdę niewiele…

Srebrne imperium to czwarty z kolei tom porywającego cyklu Zdobywca, opowiadającego o Dżyngis-chanie, jego synach i wnukach, a przede wszystkim o potędze mongolskiego mocarstwa, które było prawdziwym i niepowtarzalnym ewenementem. Powieść jest kontynuacją wydarzeń przedstawionych w Czasie zemsty. Wielki chan umiera, a władzę obejmuje wyznaczony przez niego następca, jego syn Ugedej. Pierwsze miesiące jego panowania wzbudzają jednak konsternację i rosnące zniecierpliwienie wśród plemion, gdyż zamiast kontynuować podboje, nowy przywódca skupia się na budowie wielkiego miasta, Karakorum. Z wyborem Ugedeja na nowego chana nie zgadza się też jego starszy brat, Czagataj, który znajduje licznych popleczników. Wojna domowa w nowo powstałym państwie wisi na włosku.

Wbrew obawom, że wraz ze śmiercią Dżyngisa osłabnie impet akcji, a fabuła straci wyrazistość, Srebrne imperium okazało się godnym następcą poprzednich części. Autor przedstawia brutalną walkę o władzę wśród spadkobierców wielkiego chana oraz dalsze podboje Złotej Ordy, która dociera już do Europy i miażdży swą falą kolejne obszary i narody. Tym razem, po zdobyciu ziem Cesarstwa Kinów (Chiny) opisanego we Władcach łuku oraz krajów arabskich przedstawionych w Czasie zemsty, przyszła kolej na lepiej nam znane rejony – do walki z Mongołami stają Rusini, Węgrzy i… Polacy. Autor przedstawia między innymi zdobycie przez azjatyckich wojowników Krakowa, chociaż – jak przyznaje w posłowiu – pozwala tu sobie na dużą skrótowość. Niemniej, taki rodzimy akcent jest zaskakującą niespodzianką.

Plastyczne i przemawiające do wyobraźni opisy bitew to jeden z atutów powieści (jak i całego cyklu), mnie jednak bardziej intryguje przedstawienie kultury ówczesnych Mongołów i codziennych zwyczajów panujących w ich społeczeństwie. W Srebrnym imperium można znaleźć dość szczegółowo pokazany coroczny festiwal sportowy, będący do tej pory jedną z najważniejszych mongolskich tradycji. Równie interesujące jest przedstawienie niezwykle mocnej roli szamanów, mających wpływ nie tylko na zwykłych ludzi, ale także samego chana i jego najbliższych. Nie można też nie wspomnieć o relacjach rodzinnych i społecznych, roli kobiet i okrucieństwie realiów zwykłego życia, tak odmiennych od tych znanych nam na co dzień.

W posłowiu autor wyjaśnia, które z wydarzeń opisanych w powieści ma ścisłe pokrycie w źródłach historycznych, a które stanowią jedynie luźną interpretację faktów. Zaskakujące jest jak wiele informacji można wynieść z pozornie niezbyt dobrze udokumentowanych wydarzeń. Warto też podkreślić, że chociaż mamy do czynienia z fikcją literacką, jest ona naprawdę mocno osadzona w ówczesnych realiach i zgrabnie splata potwierdzone fakty z owocami wyobraźni autora.

Conn Iggulden nie bez powodu porównywany jest do Bernarda Cornwella – cyklem Zdobywca udowodnił, że powieści historyczne jego autorstwa to najwyższa półka i klasa sama w sobie. Gorąco polecam!

O poprzednich tomach przeczytacie tutaj:


Za fascynującą podróż po mongolskich stepach serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc. 

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze