Czy zabójcę gwałciciela tropi się z taką samą
zaciętością, jak każdego innego? Kusi, by uznać taką zbrodnię za wymierzenie
sprawiedliwości i nie stawiać znaku równości między sprawcą a „zwykłymi”
mordercami.
Przed takim dylematem staje Elinborg, prowadząci śledztwo
w sprawie morderstwa młodego mężczyzny, któremu ktoś poderżnął gardło w jego
własnym mieszkaniu. W jego kieszeni policjanci znajdują rohypnol, zwany pigułką
gwałtu. Badania wykazują, że ofiara zażyła go przed śmiercią. Niewiele wcześniej
odbyła też stosunek seksualny. W trakcie dochodzenia wychodzi na jaw, że
mężczyzna ma na sumieniu rzeczy, z powodu których lista potencjalnych zabójców
wydłuża się w szybkim tempie i trudno kogokolwiek jednoznacznie wyeliminować.
Mimo trudnej i bolesnej tematyki z przyjemnością ponownie
wyruszyłam do mrocznej, depresyjnej Islandii, jakkolwiek dziwnie to może brzmieć.
Kolejny tom cyklu o komisarzu Erlendurze Sveinssonie przyniósł niespodziankę w
postaci zmiany głównego bohatera. Czy zdeprecjonowało to wydźwięk powieści? Nic
a nic. Za to cykl zdecydowanie zyskał na świeżości, jednocześnie zachowując
wszystkie charakterystyczne dla prozy Indridasona cechy.
W tak zwanych skandynawskich kryminałach problematyka
społeczna zazwyczaj stanowi drugi po wątku kryminalnym filar powieści. U
Islandczyka wychodzi wręcz na pierwszy plan, a popełniona zbrodnia to jedynie
pretekst do odniesienia się do konkretnego problemu. Tym razem poprzez kilka
splatających się wątków autor poruszył temat gwałtu; ogromu spustoszeń, jakie
czyni w psychice ofiary i jak naznacza ją na całe życie. W sposób jednocześnie
subtelny i poruszający, pokazał oczami kilku kobiet traumę, z jaką przyszło im
się zmierzyć, całkowitą utratę poczucia bezpieczeństwa, wstyd i odrazę do swego
ciała. Nie jest przesadą stwierdzenie, że znaczna część ofiar w chwili gwałtu
traci swe dotychczasowe życie, a przy tym zmuszona jest zmagać się z jego
emocjonalnymi i psychologicznymi skutkami przez kilka, kilkanaście, a czasem
wręcz kilkadziesiąt lat. Gwałciciel zaś, o ile w ogóle spotka go kara,
traktowany jest przez wymiar sprawiedliwości bardzo łagodnie. Czym jest kilka
lat (zakładając, że w ogóle będą one zasądzone, a nie będzie to kara w
zawieszeniu) za zdeptanie czyjejś godności w najbardziej obrzydliwy sposób, za
zniszczenie komuś życia? Niczym, i osobiście żałuję, że za pozbycie się takiego gnoja ktoś musi ponosić karę.
W powieści pobrzmiewa również dobrze znana z poprzednich
tomów nostalgia za „dawną” Islandią; za czasami, gdy życie było prostsze,
zbrodnie mniej brutalne i nie tak bezsensowne, a ludzie bliżsi sobie i po
prostu lepsi. Zazwyczaj to Erlendur, mocno zakorzeniony w poprzedniej epoce,
narzeka na zmieniające się realia i na świat, do którego nie pasuje,
przynajmniej we własnym mniemaniu. Tym razem czytelnik może dostrzec wyraźny
kontrast pomiędzy islandzką prowincją, która nadal trzyma się dawnych zasad i
Reykjavikiem, mocno zachodnim, ale zdającym się czerpać z kontynentu głównie
złe wzorce.
Tym razem Indridason wysłał Erlendura w bliżej
nieokreślone miejsce, do którego mężczyzna uciekł na czas urlopu, natomiast w
głównej roli obsadził Elinborg, do tej pory kryjącej się w cieniu marudnego
Sveinssona. Biorąc pod uwagę charakter prowadzonej przez nią sprawy, ze względu
na swą delikatność i takt prawdopodobniej była to dobra decyzja. Pozwoliło to
również na ukazanie bliżej rodziny policjantki, która wprawdzie nie boryka się
z takimi problemami jak Erlendur, ale również daleko ma do rodzinnej sielanki. W
prozie Indridasona próżno takiej szukać. Z lekką goryczą autor pokazuje rozpad
rodziny jako takiej, głównie za sprawą używek, braku czasu na rozmowy, czy
ucieczki młodzieży w świat Internetu.
Powieść Indridasona to coś więcej niż zwykły kryminał. Nie ma tu może wartkiej akcji czy spektakularnych rozwiązań, w zamian otrzymujemy niepokojąco realną opowieść z głębszym przesłaniem. Polecam gorąco, zwłaszcza w wersji audio w jak zawsze rewelacyjnej interpretacji Andrzeja Ferenca.
Powieść Indridasona to coś więcej niż zwykły kryminał. Nie ma tu może wartkiej akcji czy spektakularnych rozwiązań, w zamian otrzymujemy niepokojąco realną opowieść z głębszym przesłaniem. Polecam gorąco, zwłaszcza w wersji audio w jak zawsze rewelacyjnej interpretacji Andrzeja Ferenca.
Przeczytaj również recenzje pozostałych tomów cyklu:
Za możliwość wysłuchania powieści serdecznie dziękuję Księgarni Virtualo.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz