Co może wyniknąć z pragnienia małego wzrostem, a
wielkiego duchem i umysłem Herkulesa, który postanowi pójść śladami swego
legendarnego imiennika? Z pewnością niejedno śledztwo, a przy okazji również
bardzo przyjemny zbiór opowiadań zręcznie nawiązujących do greckiej mitologii.
Herkules Poirot osiągnął szczyt swej sławy i zaczyna
coraz intensywniej rozmyślać o przejściu na zasłużoną emeryturę. Zanim jednak
wdroży ten plan, planuje ostatni popis, ale już nie ku uciesze innych, raczej
dla własnej satysfakcji. Wisienką na torcie jego działalności ma być dwanaście
ostatnich spraw, z których każda ma nawiązywać do mitycznych prac wykonanych
przez greckiego herosa. Nawiązywać oczywiście w sposób symboliczny, sama
mitologia niespecjalnie bowiem przypadła małemu Belgowi do gustu
Poirot był wstrząśnięty
klasycznymi ideałami. Ci bogowie i boginie... mieli chyba nic mniej różnych
wcieleń niż współcześni zbrodniarze. Zresztą faktycznie sprawiają wrażenie
osobników o wyraźnie zbrodniczych skłonnościach. Pijaństwo, rozpusta, kazirodztwo,
gwałty, szabrownictwo, morderstwa i szykany – starczyłoby tego, żeby juge
d'instruction miał pełne ręce roboty. Brak normalnego życia rodzinnego, brak
ładu, brak metody. Brak ładu i metody nawet w zbrodniach!
Dwanaście prac Herkulesa, to - jak wskazuje sam tytuł
– zbiór dwunastu raczej krótkich opowiadań, z których każde poświęcone zostało
innemu śledztwu. Ze względu na ich tematykę można by potraktować tę książkę
jako kwintesencję twórczości autorki - bohater mierzy się zarówno z morderstwami,
wymuszeniami, porwaniami, zaginięciami, intrygami politycznymi, handlarzami narkotyków
i oszustami, działającymi zarówno na niewielką, jak i bardzo szeroką skalę.
Jednym słowem, jest tu niemal każdy rodzaj zbrodni, więc sam Poirot nie może
narzekać na monotonnię czy nudę.
Nieco
słabiej wypada wykonanie, o ile warsztatowo Christie nigdy nie można niczego
zarzucić, o tyle niektóre opowiadania wypadają znacznie słabiej na tle innych,
nie sposób też w niektórych nie dopatrzeć się pewnej schematyczności. Niektóre
z zagadek zdają się też zbyt banalne. Słowo-klucz to jednak „niektóre”, bowiem są
tu również swoiste perełki, po które naprawdę warto sięgnąć.
Sam
Poirot się nie zmienia, nadal jest tym samym zadufanym w sobie narcyzem z
wymuskanymi wąsami, nie rozstającym się z eleganckimi lakierkami nawet podczas
wędrówki po górach. Nadal też nieodmiennie wzbudza ogromną sympatię, zwłaszcza
gdy spod maski elegancika przekonanego o swej wyższości nad innymi, wyłania się
człowiek o wielkim sercu, dla którego sprawiedliwość nie zawsze oznacza postępowanie
stricte z zasadami kodeksu karnego.
Dobrze
było wrócić do książek Agathy Christie, to od nich rozpoczęła się moja przygoda
z gatunkiem i mam do nich ogromny sentyment. Zresztą, pewnie nie jestem w tym
osamotniona.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz