Podobno wystarczy zobaczyć Neapol i można umrzeć. Ciotka
Poldi wybrała jednak gorącą Sycylię, gdzie postanowiła utopić swą melancholię w
alkoholu, a potem dokonać żywota. Na przeszkodzie tych niezbyt optymistycznych
planów stanęła jednak rodzina eksmęża i zagadka kryminalna, która obudziła w
sześćdziesięcioletniej Niemce rodem z Bawarii detektywistyczny instynkt łowcy.
Gdy przystojny Valentino, który pomagał Poldi w pracach
domowych, znika bez śladu, kobieta rozpoczyna własne śledztwo, przekonana, że młody
mężczyzna padł ofiarą morderstwa. Czy wszedł w drogę mafii? Jaki związek z jego
zniknięciem mają kawałki starej mozaiki? Szukając tropów i powiązań Poldi sunie
niczym czołg, nie zważając ani na mur milczenia, ani zawoalowane groźby, ani
komisarza Montanę, który kategorycznie zabrania jej wtykania nosa w nie swoje
sprawy. Chociaż gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że akurat na
atrakcyjnego commisario bezpruderyjna
i świadoma swego uroku i potrzeb Poldi zwraca wiele uwagi.
Bohaterka powieści Mario Giordano to jedna z najbardziej
wyrazistych i nietuzinkowych postaci, o jakich miałam okazję czytać. Mimo że
słuszny wiek sugerowałby raczej stateczną matronę, Isolde Oberreiter stanowi
żywy dowód na to, że kobieta może czerpać garściami z życia niezależnie od
tego, ile ma lat. Bezkompromisowa, niemal zawsze na lekkim lub mocniejszym
rauszu i głodna namiętnych wrażeń, Poldi wywołuje poruszenie wszędzie, gdzie
się pojawia. Nadal atrakcyjna i zadbana, nie ma najmniejszych oporów, by
kokietować i flirtować, zwłaszcza jeśli w polu widzenia pojawia się przystojny
Włoch w mundurze. W połączeniu z umysłem niczym brzytwa (gdy nie przesadzi z
drinkami), lwią odwagą i niewyparzonym językiem czyni z niej postać, o której
trudno zapomnieć. I przed którą nic się nie ukryje.
Ciotka Poldi i
sycylijskie lwy to lekka komedia kryminalna i jednocześnie pierwszy tom cyklu
o śledztwach prowadzonych przez zakochaną w Sycylii i Sycylijczykach Niemkę.
Nieco przerysowana, czasem absurdalna, ale pozwalająca się zrelaksować i nieco „odmóżdżyć”.
Intryga i prowadzone przez główną bohaterkę dochodzenie nie są może arcydziełem
kryminalnego kunsztu, ale nie o to tu przecież chodzi. Zwłaszcza że akcja toczy
się w miejscu tak niezwykłym i specyficznym, co wynagradza pewne
niedociągnięcia. Włoska atmosfera i temperament są tu odczuwalne na każdym
kroku, może i autor nie uciekł od pewnych stereotypów (a może zastosował je
celowo?), ale całość wypada naprawdę przyjemnie.
Nie wszystko jednak wypada równie dobrze. Narracja
poprowadzona jest z punktu widzenia siostrzeńca Poldi, który regularnie
przyjeżdża z Niemiec w odwiedziny. O ile jego kreacja jako niespełnionego, acz
pełnego ambicji pisarza wypada znakomicie (jego pomysły fabularne na rodzinną
sagę to taka smakowita wisienka na torcie pobocznego wątku), o tyle sam sposób
snucia opowieści miejscami zgrzyta. Nieszczególnie przypadły mi również do
gustu rozmowy Poldi ze Śmiercią. Niemniej, im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym
większą majestatyczna i wybuchowa niczym Etna Niemka wzbudza sympatię.
Szkoda, że wakacje właśnie się skończyły. Ciotka Poldi i sycylijskie lwy to
idealna lektura na gorące, leniwe popołudnie, chociaż może wizyta na Sycylii
ociepli jesienne wieczory? Poszukiwaczom lekkich, zabawnych komedii, serdecznie
polecam.
Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz