Alternatywne światy, fizyka kwantowa oraz rozważania na
temat sensu życia i kwintesencji prawdziwego szczęścia tworzą mieszankę, dzięki
której Mroczna materia Blake’a
Croucha pozostawia czytelnika w stanie emocjonalnego rozdygotania, z gonitwą
myśli w głowie i dreszczem niepokoju na plecach.
Jason Dessen wiedzie dobre życie. Ma kochającą rodzinę, a
żona jest miłością jego życia. Wykłada w college’u i lubi swoją pracę. Chociaż
nie należy do bogaczy, jego sytuacja finansowa nie jest zła. Wprawdzie był kiedyś
obiecującym fizykiem, wschodzącą gwiazdą z zadatkami na wielką karierę, ale porzucił
świat nauki na rzecz najbliższych. Nie narzeka jednak, mając świadomość, że wybór,
jakiego dokonał przed laty, był słuszny.
Pewnego wieczoru Jason zostaje uprowadzony przez
mężczyznę, który ogłusza go, pytając jednocześnie, czy wiedzie szczęśliwe
życie. Kiedy wraca mu świadomość, okazuje się, że nic nie jest takie, jak być
powinno. Nie ma żony ani syna, jego mieszkanie wygląda całkiem inaczej, przede
wszystkim jednak Dessen jest uznanym naukowcem, który dokonał właśnie
przełomowego odkrycia. Która rzeczywistość jest prawdziwa? Czy mężczyzna traci
zmysły? A może poddawany jest jakiemuś eksperymentowi?
Crouch w świetny sposób łączy elementy pełnego zwrotów
akcji thrillera z rasowym science fiction, dodając do niego oryginalną i
przejmującą opowieść o prawdziwej miłości. Na pierwszy rzut oka, motyw wykorzystany
w pierwszej połowie książki, tj. uświadomienie sobie głównego bohatera, że
rzeczywistość, którą widzi, nie jest tą, którą znał do tej pory, był już wykorzystywany
nie raz i nie dwa, więc raczej próżno szukać w nim świeżości. Wystarczy
wspomnieć chociażby Odprysk/Odłamek
Sebastiana Fitzka czy Abubakę Rafała
Sochy. O ile jednak autorzy raczej kiepsko poradzili sobie z przekonującym wytłumaczeniem
opisywanych przez siebie wydarzeń, o tyle Crouch radzi sobie wyśmienicie.
A wszystko to za sprawą fizyki, która ogrywa znaczącą
rolę w powieści. Nie drżyjcie jednak, jeśli w szkole niespecjalnie za nią
przepadaliście. Zagadnienia, o których jest mowa, mimo że szalenie abstrakcyjne
i skomplikowane, przedstawione są w taki sposób, że nie tylko zrozumie je nawet
największy laik. One go wręcz oczarują! Jestem na to żywym dowodem! Ja, której
na fizyce, jako na jedynym przedmiocie towarzyszyły ściągi, bo całe moje
jestestwo zapierało się nogami i nogami, by otworzyć się na prawdy objawione
tłoczone do młodych umysłów w pracowni fizycznej.
Element naukowy to w Mrocznej
materia to jedynie jedna z części składowych. Równie istotne, o ile nie
najistotniejsze, są bowiem rozważania na temat wyborów, jakie podejmujemy każdego
dnia i ich skutków, czasem zupełnie zaskakujących. Czy gdybanie na temat tego,
co moglibyśmy osiągnąć, kim moglibyśmy być, ma sens? Na ile nasze decyzje kształtują
nas samych, nasz charakter, priorytety? Czym jest prawdziwe szczęście i sukces?
Osiągnięciami zawodowymi? Prestiżem? A może pewnością, że osoba, która stoi
przy nas, jest naszą bratnią duszą i zawsze nią będzie?
Podczas lektury czytelnik wielokrotnie będzie stawiał się
na miejscu głównego bohatera. Będzie zastanawiał się zarówno nad jego, jak i
własnym życiem. I zapewne będzie to czynił jeszcze długo po odłożeniu książki
na półkę. Gorąco polecam!
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz