"Płomienna Korona" Elżbieta Cherezińska

Rozbicie dzielnicowe to nie tylko niezwykle trudne lata w historii Polski, ale i zmora uczniów. Mimo że zawsze bardzo lubiłam historię, zwłaszcza czasy średniowiecza, ten okres zapamiętałam z lekcji jako niemożebnie nudny i awersja do niego towarzyszyła mi od podstawówki aż do teraz. A konkretnie do czasu, gdy trafiłam na trylogię Odrodzone Królestwo Elżbiety Cherezińskiej, która sprawiła, że już nigdy więcej nie spojrzę na Władysława Łokietka ani innych bohaterów ówczesnych wydarzeń w ten sam sposób. I która po raz kolejny udowodniła, że historia to nie papierowe postaci i suche fakty na kartach podręczników, a fascynujące opowieści, od których trudno się oderwać i wielowymiarowi ludzie, których pragnienia, marzenia i żądze kształtowały rzeczywistość.

Płomienna Korona to już ostatni tom Odrodzonego Królestwa, a przedstawione w niej wydarzenia to płynna kontynuacja fabuły Niewidzialnej Korony. Cherezińska przedstawia historię z rozmachem, a z liczbą bohaterów i wątków mogłaby śmiało konkurować z Georgem R.R. Martinem. Mając jednak w pamięci poprzednie tomy, bez problemu można odnaleźć się w gąszczu postaci i wydarzeń. Znacznie trudniej za to choćby w przybliżeniu je przedstawić tak, by niczego nie pominąć, dlatego skupmy się na tych najważniejszych.

Książę Władysław wrócił z banicji i odzyskał władzę w Krakowie, a następnie całej Małej Polsce. Jednak by zjednoczyć całe królestwo, musi zmierzyć się z Henrykiem z Głogowa, który dzierży stery władzy w Starszej Polsce. Jakby tego było mało, Brandenburczycy nie zaprzestają swych intryg, a na horyzoncie pojawia się coraz bardziej rozzuchwalony Zakon Krzyżacki, mający na oku polskie Pomorze z zamożnym Gdańskiem na czele.

W tym samym czasie, po śmierci Vaclava II, owdowiała Rikissa wychodzi za mąż za Rudolfa Habsburga i ponownie zostaje królową Czech. Z niepokojem przekonuje się, że Czesi nie zamierzają rezygnować z praw do polskiej korony, co staje się przyczyną kolejnej wojny. Nie może być też w pełni pewna swej pozycji z powodu intryg snutych przez możnych i córki Vaclava II, dopominające się o swe prawa do tronu.

Jednocześnie w tle najważniejszych wydarzeń, rozgrywają się wewnętrzne konflikty wśród pogan, skupionych wokół łagodnego, zgodnego z naturą kultu Matki oraz agresywnych wyznawców krwawego boga Trzygłowa, prowadzonych przez Starców Siwobrodych. Działając z ukrycia, w zaskakujący sposób wpływają na najważniejszych graczy ówczesnej politycznej planszy.

O ile Korona Śniegu i Krwi  oraz Niewidzialna Korona były bardzo dobre, o tyle Płomienna Korona jest po prostu rewelacyjna. Warto było na nią czekać! Mimo że jej lektura zajęła mi blisko tydzień (tu winą obarczam niestety własny brak czasu), cieszyłam się z każdej chwili spędzonej na lekturze i skończyłam już z uczuciem niedosytu, mimo że liczy ponad 1000 stron. Autorka z gracją i w malowniczy sposób splata fakty historyczne z fikcją i kształtując bohaterów swej powieści na postaci wielowymiarowe i bardzo ludzkie, pełne wad i zalet, często trudne do jednoznacznego ocenienia. Nawet te zdecydowanie negatywne wykazują cechy wzbudzające o ile nie zrozumienie czy współczucie, a przynajmniej litość. Przynajmniej w zdecydowanej większości, ponieważ w przypadku chociażby kilku Krzyżaków, widzimy jedynie bestie.

Najbardziej polubiłam upartego księcia Władka, któremu zawsze układa się pod wiatr. Kibicowałam bis Reginie Rikissie, która miała odwagę w końcu zawalczyć o swoje szczęście i samą siebie,. Przyglądałam się niezrównanemu i tajemniczemu Borutce, który z rozdziału na rozdział coraz bardziej intryguje i zdradza swe dosyć prawdopodobne niecodzienne pochodzenie. Z ciekawością śledziłam losy trojga „cichych ludzi” – ówczesnych wykwalifikowanych morderców na zlecenie. Z mieszanką żalu i sympatii czytałam o kobietach w zieleni, których czas nieuchronnie dobiegał końca, mimo że one same miały jeszcze co nieco do powiedzenia. Jednym słowem, zżyłam się z bohaterami i dlatego bardzo ucieszyło mnie zapewnienie autorki, która w posłowiu deklaruje, że to nie koniec. Wprawdzie Płomienna Korona zamyka trylogię, ale nie oznacza pożegnania z bohaterami. Zwłaszcza, że wiele wątków pozostało jeszcze niedokończonych.


Mogłabym dalej pisać o tym, jak bardzo zachwyciłam się podczas lektury, ale ujmę to krótko. Francuzi mają Królów Przeklętych, Brytyjczycy cykle o Plantagenetach, Yorkach i Tudorach, my mamy za to Elżbietę Cherezińską, której powieści można bez cienia przesady czy zażenowania postawić obok książek Marcela Druona i Philippy Gregory. I może to moja słabość do Piastów i Słowiańszczyzny, ale Płomienną Koroną pani Ela nawet ich pobiła. Gorąco polecam!

Przeczytaj również:
1. Korona Śniegu i Krwi
2. Niewidzialna Korona

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zyska i S-ka.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze