"Dziadek do orzechów" E.T.A. Hoffmann

Dookoła czuć już charakterystyczną atmosferę nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia. To dobry czas na lektury, które z nią współgrają, takie jak wznowienie klasycznej bożonarodzeniowej opowieści, Dziadek do orzechów autorstwa niemieckiego pisarza E.T.A. Hoffmanna.

W wigilijny wieczór siedmioletnia Klara i jej brat Fred z niecierpliwością rozpakowują prezenty. Dziewczynka zachwyca się nową sukienką i lalkami, chłopiec żołnierzykami, jednak to na prezenty od ojca chrzestnego, sędziego Droselmajera czekają najbardziej. Jako zegarmistrz i wynalazca zawsze przygotowuje dla nich coś niezwykłego. Tym razem obok pięknego zamku przyniósł rodzeństwu także figurkę będącą dziadkiem do orzechów. Mimo szpetoty, Klara jest nią całkowicie zauroczona. A gdy zapada noc, dziewczynka odkrywa, że zarówno Dziadek, jak i pozostałe zabawki ożywają…

Baśń o Dziadku do orzechów, niezwykłym królestwie lalek i klątwie rzuconej na pewną księżniczkę już od dwustu lat zachwyca kolejne pokolenia dzieci i dorosłych. Jest to utrzymana w nieco mrocznym charakterze opowieść o odwadze, pełna akcji i niezwykłych bohaterów. Z małą, ale rezolutną i wrażliwą Klarą z pewnością będą mogły utożsamić się dziewczynki. Chłopcom pewnie bardziej przypadnie do gustu postać buńczucznego Freda, a fakt że ten stoi nieco na uboczu całej historii na pewno zrekompensują opisy walk z podstępnym Królem Myszy.

Książka ukazała się w przekładzie Józefa Kramsztyka z 1927 roku. Niestety już na drugiej stronie, gdzie widnieje tytuł oraz nazwisko autora i tłumacza, pojawił się babol w postaci literówki w nazwisku tego drugiego. Ten sam błąd widnieje też na stronie Wydawnictwa MG. Trochę wstyd… Niemniej, warto wspomnieć, że to na tym przekładzie opierały się przez lata polskie wydania Dziadka do orzechów. Zwłaszcza że jest znacznie bliższe oryginałowi niż to pierwsze, bardzo spolszczone, dokonane przez Wandę Młodnicką w 1906 roku. W jej wersji mamy Marynię i Stasia, dzieci prezydenta Złotomirskiego oraz pana Gryzorzeskiego… Chociaż i tak trzeba zwrócić uwagę, że tak dobrze znani nam Klara i Fred to także wolna interpretacja Kramsztyka. W oryginale pojawiają się bowiem Marie i Fritz. Apropos wydania, na plus zdecydowanie zalicza się twarda, świąteczna oprawa oraz szyte kartki. Do tego należy dorzucić liczne oryginalne drzeworyty, ilustrujące całą historię.

Podczas lektury pięknej skądinąd opowieści nasunęła mi się myśl, że nie wszystkie jej szczegóły będą zrozumiałe dla współczesnych dzieci. To daje pole do popisu dla rodziców, którzy mogą wyjaśnić odmienny ubiór czy fryzury bohaterów. Niektóre elementy brzmią za to zwyczajnie źle z punktu widzenia współczesnego podejścia do kwestii wychowania dziecka. Jak choćby scena, gdy Klara budzi się z omdlenia ze zranioną ręką. Pierwsze co słyszy od swojej ponoć kochającej i dobrej matki to, że jest „niegrzeczną dziewczynką”, bo wszystkich nastraszyła owym omdleniem. Duża więc tu rola rodzica, by niektóre sprawy omówić z dzieckiem w trakcie lub po lekturze.


Historia Dziadka do orzechów jest zdecydowanie warta poznania. Wznowienia cieszą, ponieważ dają możliwość zapoznania z nią kolejnych pokoleń. A bożonarodzeniowy klimat jak najbardziej temu sprzyja!

Recenzja napisana dla portalu Papierowe Motyle.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
    

Komentarze