Cykl o komisarzu Williamie
Wistingu powoli nabiera właściwego kształtu. Wprawdzie początkowo wydawca wypuszczał
kolejne tomy w dziwnej pod względem chronologicznym kolejności, ostatnio jednak
zaczęły się ukazywać również te pierwsze. Gdy
morze cichnie to trzecia odsłona serii, z jednej strony nieco odbiegająca
od tego, do czego przyzwyczaił nas autor, a z drugiej zachowująca wszystkie
charakterystyczne dla niego cechy.
W nadmorskim Stavern nawet
poza sezonem trudno mówić o panującym spokoju i sielance. Pewnego wieczoru pod
drzwiami apteki zostaje znaleziony nieprzytomny, ciężko ranny mężczyzna. Nie ma
przy sobie żadnych dokumentów, nikt go nie rozpoznaje, a on sam przez długi
czas ma nie odzyskać świadomości. Niemal w tym samym czasie płonie jeden z
letnich domków pod miastem, a w jego zgliszczach zostają odnalezione zwłoki.
Wisting jest pewny, że obie sprawy łączą się ze sobą, nie ma jednak na to
twardych dowodów, a jedynie zawodową intuicję. Co więcej, jego szefowa nie
tylko nie przykłada wagi do rozwiązania obydwu spraw, a wręcz zdaje się
sabotować śledztwo. Komisarz zaczyna podejrzewać, że za jego plecami toczy się
gra, w którą nie został wtajemniczony.
Niemal wszystkie powieści
Horsta trzymają równy, mocny poziom. Tak jest też w przypadku bieżącego tomu.
Podobnie jak w pozostałych, autor stawia nacisk na precyzyjne odwzorowanie
pracy policjantów i śledczych, w czym niewątpliwie pomaga mu zdobyte przez lata
doświadczenie, gdy sam pracował w tym zawodzie. Bohaterowie Horsta to nie
supermani, ale zespół ludzi, którzy ciężką i mozolną pracą rozwiązują
kryminalne zagadki, a czasem – nawet mimo wysiłków – muszą pogodzić się z klęską.
Są też bardzo ludzcy, pełni przywar, a przy tym na tyle swojscy, że łatwo można
się z nimi utożsamić i zaakceptować ich wiarygodność.
Jednocześnie w żadnej z
powieści o Wistngu nie ma fajerwerków, czy naprawdę niespodziewanych zwrotów,
które zaskoczą czytelnika bądź wywołają efekt „wow”. Horst to wprawny
rzemieślnik, nie jest mistrzem wyrafinowanego języka, pisze prosto i
przystępnie. Jego książki są w pełni poprawne, przyjemne w lekturze i logiczne
pod względem fabuły. Nie sposób też nie dostrzec pewnego schematu, według
którego autor prowadzi całą akcję. Trochę szkoda, że za każdym razem niemal w
identyczny sposób wplątuje do niej popadającą w kłopoty Line. Ten motyw stał
się już zbyt ograny w jego powieściach i stanowi chyba ich najsłabszy punkt.
Jeśli weźmiemy pod uwagę
sposób rozwiązania intrygi kryminalnej, Gdy
morze cichnie różni się od większości przedstawicieli gatunku. W zależności
od oczekiwać czytelnika może to stanowić zarówno zaletę, jak i autorski strzał
w stopę. Przyznaję, że mnie nieco rozczarowało, choć wydźwięk powieści w dobie
obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Europie jest mocno aktualny. Prawdopodobnie
jest znacznie bardziej „na czasie” teraz niż kiedy książka została opublikowana
po raz pierwszy jedenaście lat temu.
Podsumowując, fani serii o Wistingu
powinni być zadowoleni; Horst utrzymuje swój poziom. Czy będzie to jednak dobry
początek przygody z autorem? Raczej nie, polecałabym mimo wszystko zacząć od
tomu pierwszego.
Przeczytaj także:
- Gdy mrok zapada (prequel)
- Kluczowy świadek (tom 1)
- Szumowiny (tom 6)
- Poza sezonem (tom 7)
- Psy gończe (tom 8)
- Jaskiniowiec (tom 9)
- Ślepy trop (tom 10)
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Smak Słowa.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz