Co ma zrobić Książę Ciemności, syn Ciemnego Władcy, przed
którym drżą zarówno poddani, jak i wszyscy sąsiedzi, skoro wszyscy uważają go
za małolata? Książę
Diran as’Argal gar Tarrkhan, Trzeci Jeździec Nocy, pan i władca Sorru, Kingaru
i Marlingu, pan trolgów i argorotów (tak przynajmniej brzmi wersja skrócona
jego oficjalnego tytułu) ma już siedemnaście lat, w oczach własnej rodziny
pozostaje jednak dzieciakiem.
Gdy
starsi bracia dowodzą własnymi armiami, jemu nie wolno nawet opuścić zamku bez
asysty. Gdy siostra wyrusza wraz z rodzicami, by tłumić bunt w odległym krańcu Ciemnego
Królestwa, Diran pozostaje w domu, bo taka wyprawa – zdaniem mamusi – jest dla
niego zbyt niebezpieczna. Nic, tylko umrzeć z nudów. Alternatywą jest… ucieczka
z domu. A że w towarzystwie drużyny tzw. Białych, zamkniętych w lochu za próbę
włamania do skarbca? I z kilkoma artefaktami z tegoż skarbca podwędzonymi i skrytymi w torbie? Kto by się przejmował takimi
drobnostkami, gdy tuż za bramą czeka upragniona wolność!
Ksenia
Basztowa i Wiktoria Iwanowa to kolejne, po Oldze Gromyko i Aleksandrze Rudej,
autorki zza naszej wschodniej granicy, które udowadniają, że fantastyka jest
kobietą. A przynajmniej ta rosyjskojęzyczna w lekkim, satyryczno-komediowym
wydaniu. Pierwszy tom trylogii Książę
Ciemności rozbudza apetyt i zapewnia
doskonałą rozrywkę i to niezależnie od tego, ile czytelnik ma lat.
Młodsi
mogą doskonale wczuć się w sytuację Dirana. Prawdopodobnie większość doskonale
zrozumie jego katusze, gdy czując się w pełni dorosłą i samodzielną jednostką, jest
sprowadzany do roli małolata. Gdy mama niczym czujna kwoka krąży nieustannie na
orbicie, ucinając przejawy samodzielności, „bo
zimno/ciemno/niebezpiecznie/jesteś na to za młody”. Zapewne ci starsi też mogą
sobie przypomnieć niejedną sytuację, gdy roztaczając w towarzystwie dostoją aurę
dorosłości, bywali sprowadzani na ziemię przez rodzicielkę komentarzem na temat
ciepłych skarpetek i pracy domowej bądź wyciągnięciem najbardziej żenujących
zdjęć i wspomnień. O tak, Dirana można łatwo zrozumieć.
Starsi
czytelnicy (zakładam że młodsi w zasadzie także) prawdopodobnie najbardziej
docenią jednak nie młodego, czasem rozchwianego emocjonalnie, lecz pełnego
uroku bohatera, a zabawę konwencją walki Dobra ze Złem. Opowieść przedstawiona
jest z punktu widzenia Księcia Ciemności, czyli teoretycznie tego Złego, władającego
ciemnymi siłami. I tu pojawia się niespodzianka, bo jego moce owszem są ciemne
i potężne, ale czy aby na pewno złe? I jak tu uznać Ciemnego Władcę za zło
wcielone, gdy widzi się w roli nie ojca nawet, a troskliwego taty?
Jak
w większości powieści fantasy, tak i tutaj jest też drużyna. I to taka z
prawdziwego zdarzenia: wojownik, elfka, czarodziejka, krasnolud i złodziej-zwierzołak.
Teoretycznie wedle wszystkich prawideł heroic fantasy przemierzają długą drogę,
by zdobyć magiczny artefakt i pokonać Władcę Ciemności. W praktyce otrzymujemy
zacną i poczciwą, ale tak uciesznie nieporadną kompanię, że dziw bierze, jak
cokolwiek udaje im się zdziałać (nie żeby udawało się zbyt wiele).
Powieść
przesycona jest charakterystycznym ironicznym dowcipem, który sprawia, że
lektura jest prawdziwą przyjemnością po ciężkim dniu. A dokładając do tego
ciekawie skrojoną intrygę i bardzo przyjemne postaci, całość wypada więcej niż
dobrze. Dlatego serdecznie polecam!
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz