Ona i on. Blondynka i macho. Delikatna
urzędniczka i były żołnierz z zespołem stresu pourazowego. „Cizia” i „świr”.
Plus i minus.
Urzędnik
urzędnikowi nierówny. Elena Wiktorowna okazuje się inspektorem USOP, czyli
Urzędu Do Spraw Ochrony Pomrok. W ramach obowiązków zajmuje się zarówno ochroną
mitycznych i legendarnych stworzeń, jak i rozpatrywaniem ich skarg na ludzką
działalność. Pewnego dnia szef przydziela jej partnera, siostrzeńca swojej
żony, który wrócił właśnie z Czeczenii i stacza się po równi pochyłej i
potrzebuje nowego celu w życiu. Aleksander Toplakow okazuje się ucieleśnieniem
koszmaru – pijany i niepoczytalny. Czy taka współpraca ma jakiekolwiek szanse?
Już
pierwsza wspólna akcja zdaje się temu przeczyć. Sasza wysadza w powietrze pół
lasu, a na spalonych zgliszczach rankiem zostają odnalezione zwłoki. Czy to on
jest mordercą? Czy też ktoś chce go wrobi? I kto czyha na życie Leny?
Najnowsza powieść Olgi Gromyko
różni się od tego, do czego przyzwyczaiła nas autorka. Po pierwsze, napisała ją
w towarzystwie innego pisarza. Nazwisko Andrieja Ułanowa nic mi do tej pory nie
mówiło. Mimo że na jego koncie jest już blisko dwadzieścia powieści, w Polsce
dopiero zadebiutował. Notka na skrzydełku głosi, że zajmuje się przede
wszystkim fantastyką militarną, co świetnie odzwierciedla wątek i postać Saszy.
Po drugie, do tej pory autorka
przyzwyczaiła nas do lekkiego, ale raczej klasycznego fantasy, gdzie działa
magia, a świat przedstawiony zbliżony jest do warunków naszego średniowiecza. Plus/Minus to z kolei klasyczne, ale
urban fantasy, w dodatku z domieszką kryminału. Nadal leciutkie w formie, pełne
dowcipu, ale którego akcja toczy się w czasach jak najbardziej współczesnych, w
dodatku w stolicy Białorusi.
Po trzecie, o ile w przypadku Kronik Belorskich, Wiernych wrogów czy Roku szczura wątek romantyczny był
zaledwie jedną z części składowych i to niekoniecznie najistotniejszą dla
fabuły, tutaj zdecydowanie dominuje. Ścieranie się dwóch przeciwieństw, które przyciągają
się wyjątkowo mocno i są dla siebie stworzone przyćmiewa nawet prowadzone przez
bohaterów prywatne śledztwo. Czy to dobrze, czy źle, to już zależy od
czytelnika i jego oczekiwań. Mnie zabawa autorów stereotypami na temat płci
ubawiła, zwłaszcza że nie ma tu mowy o ckliwym spijaniu sobie z dziubków, a
wręcz przeciwnie.
Mocną stroną powieści, niestety
trochę nie do końca wykorzystaną, jest wątek stworzeń żywcem wyjętych ze
słowiańskiej (i nie tylko) mitologii. Po prostu urzekł mnie domowy skrzat Leny,
Fiodor. Ciekawie prezentował się też Leszy, a nie zabrakło i duchów czy syren.
Niemniej, pod tym względem odczuwam pewien niedosyt. Znając Olgę Gromyko i jej dotychczasową
twórczość, można by oczekiwać nieco więcej.
Książkę zamyka posłowie, w
którym oboje autorzy wyjaśniają okoliczności powstania powieści: skąd w ogóle
wziął się taki pomysł i jak w praktyce wyglądała jego realizacja. I jest to
fragment nie mniej interesujący niż sama historia. Co więcej, kilka lat po
napisaniu Plus/Minus (w oryginale
ukazała się już dziesięć lat temu) Gromyko i Ułanow napisali wspólnie jeszcze
drugą książkę, nie mającą jednak nic wspólnego z historią Leny i Saszy. Może
więc to jeszcze nie koniec ich współpracy?
Podsumowując, mimo że powieść
różni się dosyć znacząco od historii Wolhy, Szeleny i Ryski, ma w sobie
wszystko co dobre w prozie Gromyko. Jest lekka, zabawna i przede wszystkim przyjemna,
czego więc chcieć więcej?
Chcecie zdobyć własny egzemplarz powieści? Już jutro wypatrujcie konkursu :)
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz