Ukazanie się Pakietu mafijnego było dla mnie
doskonałym bodźcem, by w końcu poznać oryginał Ojca chrzestnego i pozostałe historie dotyczące sycylijskich mafiosów,
jakie wyszły spod pióra Mario Puzo.
Przyznaję, że dałam się
zwieść. Sięgając po Sycylijczyka,
byłam przekonana, że jest to powieść mocno osadzona w świecie znanym mi już z Ojca chrzestnego. W opisie fabuły pojawia
się Michael Corleone, a sama akcja toczy się w czasie jego pobytu na Sycylii,
co może sprawiać wrażenie, że powieść będzie po prostu rozszerzeniem wątku
podjętego wcześniej przez Puzo. Nic bardziej mylnego, Sycylijczyk to historia niezwiązana z nowojorskimi gangsterami.
Mało tego, to zbeletryzowana biografia człowieka, który istniał naprawdę i
który zasłynął w latach czterdziestych jako „sycylijski Robin Hood”, Salvatore
Giuliano.
Akcja powieści została
podzielona na pięć części, z których dwie najbardziej obszerne cofają
czytelnika do wydarzeń mających miejsce kilka lat wcześniej i przedstawiają
właściwą historię głównego bohatera. Na początku wiadomo o nim niewiele. Sam
Michael Corleone, który wraca do Ameryki, dostaje polecenie od ojca, by pomógł
w zorganizowaniu ucieczki dwudziestosiedmioletniego bandyty i miejscowego
bohatera, Turiego Guiliano. Szczerze mówiąc, wciśnięcie rodziny Corleone w
historię mafiosa wygląda na zabieg nie tylko mało zgrabny, a wręcz wykorzystujący
sukces Ojca Chrzestnego. Historia
Turiego może w pełni obronić się sama, a obyło by się wtedy bez rozczarowanych
głosów czytelników, którzy spodziewali się czegoś innego.
Puzo przedstawia Guiliano (nazwisko
powieściowego bohatera różni się kosmetycznie od jego historycznego pierwowzoru)
jako młodego, uczciwego chłopaka pełnego ideałów. Sytuacja panująca na Sycylii w
czasie wojny i tuż po niej nie sprzyjała jednak jakimkolwiek ideałom i szybko
sprowadzała na ziemię każdego, kto wierzył w coś tak abstrakcyjnego i ulotnego
jak sprawiedliwość czy równość. Z jednej strony mając bezwzględnych, brutalnych
i przekupnych karabinierów, a z drugiej trzymającą wszystko w mocnej garści
mafię, Turi wybrał trzecią drogę. Początkowo rabował, a część zdobytych
pieniędzy i żywności rozdawał biednym (stąd nawiązania do Robin Hooda), potem
dołączył do Ruchu Separatystycznego i otwarcie stanął przeciwko ówczesnemu rządowi.
Sycylijczyk to nie tylko historia życia Guiliano, ale też
precyzyjny i szczegółowy obraz sycylijskiej mafii. Puzo pokazuje, jak zyskała
ona nową siłę po zakończeniu działań wojennych i jak mocno jej macki oplatają
wszystkie aspekty życia na wyspie. Obraz życia zwykłych Sycylijczyków ówczesnych
czasów przeraża nie tylko z powodu wszechobecnego ubóstwa, lecz przede wszystkim
ze względu na całkowitą bezbronność wobec władzy, zarówno tej oficjalnej jak i
działającej z ukrycia.
Podsumowując, Sycylijczyk to bardzo dobra lektura, ale
zdecydowanie inna od Ojca chrzestnego.
Nie jest to też kontynuacja losów członków rodziny Corleone, dlatego nie ma co
się na nią nastawiać i to mimo epizodycznej obecności Michaela. Niemniej, warta
poznania i na pewno pozwalająca lepiej zrozumieć kulisy działania mafijnej „rodziny”.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz