"Dracula" Bram Stoker

Klasyka, groza i wydawnictwo Vesper to połączenie, którego efekt po prostu musi być dobry. Weekend minął mi z najmroczniejszym hrabią, jaki pojawił się w literaturze i stał się ikoną popkultury znaną nawet tym, którzy o Bramie Stokerze nie mają zielonego pojęcia.

3 maja 1893. Młody prawnik Jonathan Harker przybywa do Transylwanii, by spotkać hrabiego Draculę, pragnie kupić posiadłość w Londynie. Początkowo podróż przebiega bez problemu, jednak gdy mężczyzna zbliża się do celu, dostrzega coraz więcej niepokojących sygnałów. Coś wyraźnie jest nie w porządku. Ludzie, których spotyka po drodze, odruchowo czynią znak krzyża na dźwięk nazwiska hrabiego. Sam arystokrata okazuje się za to wyjątkowo tajemniczy, by nie powiedzieć demoniczny. Wkrótce Harker przekonuje się, że stare zamczysko pełne jest sekretów, których lepiej nie odkrywać.


Dracula Brama Stokera ukształtował wizerunek wampira nie tylko w literaturze, ale w świadomości ludzkiej w ogóle. To właśnie w tej powieści potwierdzone (a częściowo stworzone od podstaw) zostały atrybuty krwiopijcy, które do tej pory traktowane są jako coś oczywistego. Wcześniej zwykły upiór, powracający po śmierci, by pić krew żyjących, dzięki irlandzkiemu pisarzowi wampir nabrał ogłady i niezwykłych umiejętności, jak choćby zdolności do przemiany w nietoperza, wielkiego psa lub nawet kłąb mgły. Światło dnia unieszkodliwia go, choć nie jest zabójcze, podobnie jak czosnek czy hostia.

Było to moje drugie spotkanie z powieściowym Draculą, tym razem w nowym tłumaczeniu, autorstwa Magdaleny Moltzan-Małkowskiej. Od poprzedniego, w przekładzie Agnieszki Myśliwy, minęły już cztery lata, dlatego z przyjemnością powróciłam do stworzonej przez Stokera historii. Zwłaszcza że wydawnictwo Vesper po raz kolejny stanęło na wysokości zadania, wydając książkę w sposób po prostu rewelacyjny. Wystarczy spojrzeć na krwistą, twardą oprawę i dodać do niej klimatyczne ilustracje Andrzeja Masianisa wewnątrz. Wizualne cudeńko wsparte jeszcze posłowiem Macieja Płazy na temat wampirów w literaturze grozy.


Opowieść o hrabim Draculi znana jest nie tylko z książki Stokera, ale i jej adaptacji filmowej w reżyserii Francisa Coppoli. Tutaj trzeba podkreślić, że cała romantyczna opowieść, zgodnie z którą Vlad Dracula wieki temu wyrzekł się Boga po śmierci ukochanej i został wampirem, to czysty reżyserski wymysł. Powieściowy Dracula nie wie, co to miłość i prawdopodobnie nigdy nie wiedział. Jest bezwzględnym, wyrachowanym drapieżnikiem, dla którego zarówno kobiety, jak i mężczyźni to jedynie ofiary, ewentualnie pionki w prowadzonej przez niego grze. Co ciekawe, nawiązania do historycznego Vlada są w książce tak znikome, że zdawać by się mogło, iż autor nie przywiązywał do jego postaci żadnej szczególnej uwagi. Ot, wykorzystał imię dawno żyjącego człowieka i tyle.

Trudno jest oceniać powieść, która nie tylko uchodzi za klasykę, ale i w pełni na to miano zasługuje. Choć od jej powstania minęło ponad sto lat, nadal potrafi wywrzeć na czytelniku duże wrażenie. Wprawdzie styl autora i sylwetki głównych bohaterów mogą wydawać się czasem współczesnemu czytelnikowi nieco przestarzałe, jednak nie psuje to ani trochę przyjemności z lektury - wręcz przeciwnie, buduje specyficzny klimat. Zwłaszcza że od samego początku czytelnikowi towarzyszy narastająca atmosfera niepokoju i niepewności, która utrzymuje się aż do ostatnich stron.

Sama powieść ma dosyć nietypową formę narracji – są to przeplatające się wzajemnie fragmenty pamiętników i dzienników oraz  listy głównych bohaterów, w których opisują oni nie tylko rozgrywające się wydarzenia, ale także własne odczucia i spostrzeżenia. Bez obaw, taka forma sprawdza się tutaj znakomicie.

Dracula to jedna z tych powieści, które po prostu trzeba znać. Wpłynęła znacząco na współczesną literaturę grozy, a jednocześnie nadal intryguje i zachowuje świeżość. Nie jest to tylko zwykły horror, który ma na celu przestraszyć czytelnika, jej głównym przesłaniem jest raczej uwypuklona konieczność walki ze złem, które może przyjąć różne formy. Tak więc, kto jeszcze jej nie zna, książki w dłoń i do lektury!


Za tę niezwykłą przygodę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vesper.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)