Alternatywna wizja świata
połączona z elementami fantastyki, a miejscami również grozy, to przepis na hit
albo totalną porażkę. Taki wóz albo przewóz, wszystko albo nic. Na szczęście Krzysztof
Piskorski podołał zadaniu, stworzył barwny, niebanalny świat i historię, którą
chce się czytać. O tym, że jego książka jest
dobra niech świadczy też fakt, że chociaż okres napoleoński zawsze jawił mi się
jako jeden z najnudniejszych i najbardziej odstręczających w naszej historii, w
Zadrze okazał się nie tylko zjadliwy, ale zaskakująco wciągający.
Mamy rok 1819. Odkrycie potężnej
substancji zwanej etherem zmieniło tok historii. Zasilane nim maszyny i broń
pozwoliły Napoleonowi wygrać bitwy, które w naszej rzeczywistości zakończyły
się porażką. Okazało się także, że etherowe Bramy prowadzą do równoległego
świata. Pod względem geograficznym wygląda on tak samo jak nasz, pokrywają go
jednak niekończące się puszcze, w których można spotkać nielicznych tubylców i
tajemnicze, napawające grozą ruiny.
Fabuła jest wielowątkowa, jednak
przede wszystkim skupia się na dwóch głównych postaciach. Pierwszym jest polski
podpułkownik Stanisław Tyc, walczący w Legii Nadwiślańskiej przy armii francuskiej.
Ten element historii pozostał niezmieniony - Napoleon nadal wykorzystuje Polaków,
rzucając ich do najgorszych zadań, w zamian dając wiele obietnic, a mało konkretów.
Tym razem wysyła polskie oddziały na drugą stronę etherowej Bramy, do Nowej
Europy, gdzie mają budować jego nowe imperium, walcząc z wojskami pruskimi i
carskimi.
Drugim bohaterem jest młody,
utalentowany, francuski wynalazca, Maurice Dalmont. Wbrew sobie ląduje w samym
centrum kryminalno-politycznej intrygi, która ma zmienić losy wojny. A wszystko
to za sprawą wynalazku, którego znaczenia początkowo nie doceniał. W tle
pojawia się cała plejada postaci drugoplanowych, ale równie barwnych i dobrze
nakreślonych. Wśród nich znajdują się żołnierze towarzyszący Tycowi, jego
narzeczona i jednocześnie siostra Maurice’a, Natalie (zasługująca na miano
jednej z najbardziej irytujących damskich postaci literackich), wynajęci przez
Dalmonta kryminaliści i wielu innych.
W opisie wydawcy można
przeczytać, że Zadra stanowi „podwaliny
polskiego steampunku”. Z jednej strony nie sposób się z tym nie zgodzić,
ponieważ świetnie reprezentuje swój gatunek. Warto też przy tym wspomnieć, że
obecne wydanie to wznowienie, a powieść po raz pierwszy ukazała się równe
dziesięć lat temu. Z drugiej strony, książkę nie jest tak łatwo zakwalifikować
do jednego gatunku. Owszem, elementów steampunku jest tu wiele, chociaż to nie
para stanowi podstawę rozwoju świata, a wspomniany ether i energia próżni.
Niemniej, jak wspomniałam na samym początku, wraz z rozwojem fabuły pojawia się
równie wiele fantasy i magii, a nawet nieco horroru.
Fabuła i świat przedstawiony
są zdecydowanie na plus. Są dobrze przemyślane i rozwinięte. Co więcej,
Piskorski ma niezły warsztat i prawdziwie lekkie pióro, dzięki czemu powieść
czyta się naprawdę dobrze.
Nie zagrały natomiast dwie
rzeczy. Po pierwsze, zakończenie pozostawia nieco do życzenia. Nie do końca
pasuje do klimatu całej opowieści i nie wyjaśnia niektórych kwestii. Potencjał
kilku wątków pobocznych, jak choćby Paula Narbonne, wydaje się też niewykorzystany
do końca. Druga kwestia jest już bardziej techniczna. Prawdziwą zbrodnią dla
fabuły jest prolog, którego właściwie nie powinno się czytać, ponieważ zbyt
wiele zdradza z zakończenia i niszczy element zaskoczenia. Osobiście nie
przepadam też za krótkimi zapowiedziami, które zdradzają na początku każdego
rozdziału, co się w nim wydarzy.
Podsumowując, Zadra Krzysztofa Piskorskiego to kawał naprawdę dobrej powieści. W zgrabny sposób łączy gatunki i zapewnia świetną rozrywkę. Serdecznie polecam!
Podsumowując, Zadra Krzysztofa Piskorskiego to kawał naprawdę dobrej powieści. W zgrabny sposób łączy gatunki i zapewnia świetną rozrywkę. Serdecznie polecam!
Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)