Mam słabość do Dickensa i
ogromny sentyment do jego twórczości. Opowieść
wigilijną znam praktycznie na pamięć, a niepewność, co tak naprawdę
zdarzyło się Edwinowi Droodowi będzie mi towarzyszyć zapewne do ostatnich dni.
Tym bardziej ucieszyło mnie więc wznowienie powieści, która przez dłuższy czas
była dostępna jedynie na internetowych aukcjach za kosmiczne kwoty. Mowa
oczywiście o Samotni, uważanej za
najbardziej monumentalne i najdojrzalsze dzieło w dorobku autora.
Punktem wyjścia i tłem dla
toczących się wydarzeń jest proces, który toczy się przed sądem kancelaryjnym w
sprawie podziału majątku i spadku pomiędzy członków rodziny Jarndyce. Trwa on
już wiele lat, powoływani są kolejni świadkowie, odbywają się kolejne rozprawy,
jednak nic z nich nie wynika i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić
w najbliższym czasie. Jedną ze stron w procesie jest tajemnicza, zamożna Lady
Jarndyce, której przeszłość skrywa pewien sekret. Po przeciwnej stronie
barykady znajduje się John Jarndyce oraz jego podopieczni Ryszard i Ada. Gdy
rozpoczyna się akcja powieści na scenę wkracza także Estera Summerson, sierota
wychowana przez surową ciotkę, a po jej śmierci także przygarnięta przez
dobrodusznego Johna.
Poza wątkami ściśle
dotyczącymi głównych bohaterów, w książce pojawia się cala plejada postaci
drugoplanowych, poczynając od adwokatów i policjanta, poprzez powodów w innych
procesach, jak choćby szalona staruszka czekająca od lat na wyrok w swoim
procesie, o których chyba nikt już nie pamięta), aż po ubogich mieszkańców
londyńskich zaułków, z młodym Jo na czele. Mnogość ich historii na pierwszy
rzut oka może przyprawiać o lekki zawrót głowy, na szczęście wszystkie zostały
przedstawione klarownie i zgrabnie splatają się ze sobą, czasem w zupełnie
nieoczekiwany sposób.
Samotnia porusza kwestie sądowniczo-społeczne i to w wyśmienity
sposób. Przede wszystkim powieść była w zamierzeniu krytyką przestarzałego już,
nawet na tamte czasy, systemu prawnego, który doprowadzał do zupełnie
absurdalnych sytuacji. Wprawdzie proces przedstawiony w książce to fikcja
literacka, w dodatku nieco przejaskrawiona, niemniej Dickens wykorzystał swoje
doświadczenie sądownicze i wiele opisanych przez niego aspektów prawnych oraz
sytuacji naprawdę miało miejsce. Uważa się, że publikowana w odcinkach na
łamach prasy powieść miała znaczący wpływ na wprowadzenie zmian prawnych, co
niewątpliwie było dużym sukcesem pisarza.
Dickens nie byłby jednak sobą,
gdyby nie poruszył także tematów, które tak często przewijają się przez jego
twórczość – fatalnych warunków życia londyńskiej biedoty, a w szczególności dzieci.
W powieści widzimy niejako dwa światy – ten do pewnego stopnia zamożny, w
którym żyją członkowie rodu Jarndyce oraz ten drugi, brudny, mroczny i
pozbawiony nadziei, gdzie dzieci przymierają głodem bądź pracują ponad siły, a
całe rodziny gnieżdżą się w wilgotnych klitkach.
Tak znaczna liczba bohaterów
pozwoliła pisarzowi na pokazanie niemal każdego aspektu ludzkiej natury i
namiętności. Mamy tu miłość i nienawiść, szczodrość i hojność przeciwstawione
skrajnemu egoizmowi, lekkomyślnego młodzieńca i zatwardziałą, fanatyczną
dewotkę. A wszystko to okraszone realiami życia w pierwszej połowie XIX wieku i
przedstawione w tym charakterystycznym dla epoki stylu.
Cała historia została
przedstawiona z dwóch perspektyw, co samo w sobie było prawdziwym ewenementem w
czasach, gdy powstała powieść. Krótsze fragmenty, gdzie pojawia się narracja
trzecioosobowa, przeplatają się ze znacznie obszerniejszą opowieścią snutą
przez Esterę. Pomysł na swoje czasy innowacyjny i świeży, potwierdzający talent
i klasę autora.
Podsumowując, Samotnia raczej nie jest lekturą, którą
można szybko pochłonąć w kilka wieczorów. Warto się nią delektować w spokoju,
wtedy smakuje jeszcze lepiej. Dla miłośników angielskich klimatów, zwłaszcza
tych wiktoriańskich – pozycja obowiązkowa. Serdecznie polecam!
Za tę cudowną przygodę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.