Są książki, z których się nie
wyrasta, mimo że teoretycznie są skierowane głównie do młodszego czytelnika.
Czy jednak można oprzeć się klasycznym baśniom? Nie można. Co więcej, nawet nie
warto próbować, ponieważ ich lektura sprawia tak samo wielką przyjemność po
latach, co w czasach dzieciństwa.
Bajarka opowiada to jeden z najlepszych zbiorów baśni i opowieści z
całego świata, jaki miałam przyjemność czytać. Miesiąc temu ukazało się jego
kolejne wznowienie, tym razem w nowej szacie graficznej, w twardej oprawie i z
obwolutą. Swego czasu książka była trudno dostępna na rynku, dlatego tym
bardziej cieszy, że ponownie została wydana.
W zbiorze znajduje się 58
baśni z różnych zakątków świata, poczynając od tych najbardziej swojskich,
polskich i rosyjskich, poprzez szkockie, greckie i węgierskie, aż po zupełnie
egzotyczne, pochodzące z Japonii, Turcji, Afryki czy też opowiadane przez
rdzennych Indian. Każda opowieść ma określony stopień trudności (a, b, c, d), co ułatwi na przykład
rodzicowi podjąć decyzję, które baśnie przeczytać dziecku. Niektóre z nich są
krótkie i proste, mogą ich wysłuchać nawet maluchy, inne znacznie bardziej
skomplikowane i poruszające czasem kwestie, które dla najmłodszych będą
niezrozumiałe. Na szczęście dorośli nie mają już tego problemu i mogą czytać
zbiór od deski do deski.
Całość uzupełnia posłowie
autorki, która sama siebie określa mianem „bajarki”. Jak twierdzi Maria
Niklewiczowa, spisując baśń nie oddajemy w pełni jej ducha, to dzięki
opowiadaniu zyskują one to nieuchwytne „coś”, co naprawdę przyciąga uwagę. W
swoich uwagach autorka opowiada więc o tym, jak opowiadać baśnie, jak dobierać
ich repertuar do odbiorcy i daje wiele cennych wskazówek. Wprawdzie nie sądzę, by
większość z nas wybierała się na publiczne opowiadanie baśni, ale z pewnością
te rady mogą się przydać nawet przy wieczornym czytaniu do poduszki.
Drugie uzupełnienie zbioru
stanowią klasyczne ilustracje autorstwa Marii Orłowskiej-Gabryś. Nieco starsze
pokolenie na pewno pamięta rysunki jej autorstwa z wielu książek. Sama
najlepiej zapamiętałam chyba Czarną
owieczkę, jedną z moich pierwszych samodzielnych lektur.
Wspaniale jest odkryć, że
niektóre książki się nie starzeją i można do nich wrócić po wielu latach, a
zachwyt pozostaje taki sam. Maria Niklewiczowa zebrała piękne, mądre i przede
wszystkim interesujące opowieści, które aż proszą się, by przekazać je kolejnym
generacjom. Gorąco polecam, dziecko to dobry pretekst, by się w nią zaopatrzyć,
ale czy na pewno potrzebujecie pretekstu?
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)