"Sztylet ślubny" Aleksandra Ruda

Aleksandra Ruda ma tę moc, że nawet z osoby jak ognia unikającej romansideł, zrobi swojego czytelniczego niewolnika. Bo jak oprzeć się magii Sztyletu ślubnego? No nie da się, mimo że miłosne dramaty i zawirowania wylewają się z niemal każdej strony, człowiek siedzi i czyta, czyta, czyta…

Mila Kotowienko i jej towarzysze w królewskiej służbie dochodzą do siebie po dramatycznych wydarzeniach, jakimi zakończył się tom pierwszy. A przynajmniej próbują ze wszystkich sił, bowiem los nieustannie rzuca im pod nogi kłody w postaci nowych wrogów bądź też niespodziewanych spotkań, rzadko kiedy przyjemnych. Zmusza to w końcu Milę do zdradzenia tajemnicy, z którą żyła przez kilka ostatnich lat, a której niektórzy czytelnicy domyślali się już po lekturze pierwszego tomu (nie chciałam w to wówczas wierzyć, mój błąd!).


W porównaniu ze Sztyletem rodowym akcja drugiego tomu jest znacznie bardziej dynamiczna, a sama bohaterka wreszcie zyskuje więcej animuszu i zdecydowania. Wprawdzie niemal każde z jej poważniejszych działań kończy się utratą przytomności lub stanem na granicy śmierci, ale można tę niedogodność przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Autorka nawet oklepane czy wręcz nadużywane pomysły potrafi przedstawić w taki sposób, że nie tylko nie irytują, lecz wręcz bawią.

To właśnie humor jest tym, co trzyma czytelnika w garści już od pierwszych stron. Ruda ma wyjątkowo lekkie pióro, bawi się konwenansami i swoimi bohaterami. Ogromnym atutem jest tu nietypowe grono postaci, niby przedstawiających te typowe dla fantasy typy, a jednak wymykających się utartym schematom. Kompanię Mili stanowi więc wrażliwy i uczuciowy troll, płaczliwy i tchórzliwy krasnolud, złośliwy i snujący intrygi elf oraz wojowniczka beznadziejnie zakochana w dowódcy. Tym ostatnim jest z kolei nadęty arystokrata.


Perypetie głównej bohaterki mogą przyprawić o zawrót głowy, ale taki pozytywny. Sztylet ślubny to przede wszystkim recepta na poprawę nastroju, lekka i zabawna lektura, którą się pochłania i która skutecznie ładuje baterie oraz doskonałe samopoczucie.

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)