Książki science fiction znajdują
się w znacznie gorszej sytuacji niż większość gatunków. O ile powieści
historyczne czy obyczajowe wraz z upływem wcale nie muszą tracić tego „czegoś”,
co zachwyca czytelników, o tyle kilkudziesięcioletnie sci-fi potrafi trącić
myszką i ocierać się o kicz. Czasem wręcz się w nim pławi.
Wizje autorów na
temat przyszłości mogą po latach zdawać się nie tylko karkołomne, co zwyczajnie
śmieszne, mimo że ci pierwsi wcale nie mieli zamiaru rozśmieszać swoich
odbiorców. Są jednak takie pozycje, które starzeją się z klasą i mimo upływu dziesięcioleci,
spędzanie czasu w ich towarzystwie to czysta przyjemność. Taka właśnie jest Wojna światów, która ukazała się po raz
pierwszy… sto dwadzieścia lat temu!
Koniec XIX wieku. Niewielkie
angielskie miasteczko staje się celem ataku marsjan, których statek rozbija się
na wrzosowiskach. Historię tę poznajemy z punktu widzenia bezpośredniego
uczestnika i obserwatora owych wydarzeń, który jako jeden z pierwszych zobaczył
tajemniczy kosmiczny obiekt, a następnie jego pasażerów, mających w planach
podbić i przejąć naszą planetę. Dodatkowo uzbrojonych w technologię, o jakiej
ludziom się wówczas nie śniło.
Ta wizja podboju Ziemi przez
obcych była pierwszą w historii literatury i stała się kanwą do licznych
późniejszych historii. To właśnie od Wellsa wszystko się zaczęło, mimo że
dzisiaj raczej niewiele osób przestraszy się Marsjan w strzelających laserami machinach
(współczesne bronie sieją większe spustoszenia i grozę). Większość osób z
pewnością też kojarzy historię o tym, jak zorganizowane na podstawie powieści
słuchowisko wywołało w Stanach Zjednoczonych latach 30. masową histerię i
panikę. Ludzie uwierzyli, że wydarzenia, o których mowa, dzieją się naprawdę.
Nie można bowiem odmówić
Wellsowi jednego – stworzył świetny, realistyczny (mimo wszystko!) klimat i doskonale
przedstawił zachowanie człowieka, zarówno jako jednostki, jak i w grupie, w
obliczu śmiertelnego zagrożenia. Pokazał, w jak różny sposób reagują ludzie,
niektórzy zachowując swoje człowieczeństwo, inni tracąc je czasem razem ze
zmysłami. I ten właśnie obraz nadal oddziałuje na wyobraźnię, mimo upływu lat.
Dodatkowym atutem,
przemawiającym za tym, by sięgnąć po nowe wydanie Wojny światów, jest jej fenomena szata graficzna. Wydawnictwo Vesper
jak zwykle stanęło na wysokości zadania. Oprócz twardej oprawy książka jest
ilustrowana rysunkami, których autorem jest Alvim Correa. Genialnie współgrają
z treścią i dodają jej smaczku.
Mówiąc krótko, powieść Wellsa
jest jedną z tych, która mimo upływu lat nie straciła swej mocy, chociaż
współcześni czytelnicy docenią ją za inne walory niż ci, wśród których siała
przerażenie sto lat temu.
O książce przeczytacie także na blogach:
Za tę niezwykłą przygodę dziękuję Wydawnictwu Vesper.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz