Odkąd pamiętam pająki
przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Nawet te niewielkie omijałam szerokim łukiem,
a jedną z największych traum mojego dzieciństwa zaliczyłam, gdy pewnego dnia
obudziłam się, czując chodzącego po ręku pająka. Podobny strach, odrazę lub przynajmniej
niechęć odczuwa prawdopodobnie większość ludzkości. I na tym bazuje horror
Ezekiela Boone’a, Wyklucie.
W peruwiańskiej dżungli ginie
grupa turystów. W Stanach Zjednoczonych rozbija się samolot z martwymi już w
chwili zderzenia członkami załogi i zamożnym pasażerem. W Indiach naukowcy nie
potrafią wyjaśnić dziwnych odczytów wskazujących na nadciągające trzęsienie
ziemi. Chińczycy atakują bombą atomową jeden z regionów własnego kraju.
Wszystkie te wydarzenia łączy obecność olbrzymich, czarnych pająków, które zdają
się mieć jeden cel – atakować wszystko, co staje im na drodze.
Wyklucie stanowi połączenie powieści apokaliptycznej z horrorem
nawiązującym (celowo bądź nie) do twórczości takich autorów jak Guy N. Smith
czy James Herbert. Wielu scen nie sposób nie skojarzyć z opisywanymi przez nich
atakami szczurów i krabów. Są to jedne z moich ulubionych fragmentów powieści,
są krwawe i miejscami odrażające, chociaż nie będę udawać, że wzbudzają
prawdziwy strach. Za dużo w nich elementów horroru klasy B i przerysowania, co –
w zależności od oczekiwań czytelnika – może być zarówno zaletą, jak i wadą.
Jeśli z sentymentem wspominacie wymienionych wyżej autorów, podejrzewam, że będą
się Wam podobać.
W przedstawianiu świata w
obliczu pajęczej katastrofy Boone postawił na rozmach, pokazując, co dzieje się
jednocześnie w różnych częściach świata i jak to odbierają różni ludzie. Z amerykańskiego
Białego Domu przenosimy się więc kolejno do laboratorium, skupiającym się na
badaniach nad pajęczakami i do niewielkiego miasteczka, gdzie gromadzą się
fanatycy apokalipsy, doskonale przygotowani w swych bunkrach na koniec świata.
Widzimy w akcji agenta federalnego, doświadczonych marines i zwykłych ludzi,
którzy znaleźli się w złym miejscu o złej porze. Chociaż gdy pająki ruszyły do
akcji, nie ma już ani jednego skrawka bezpiecznego lądu.
Podoba mi się pomysł na fabułę
oraz owe liczne perspektywy, czuję jednak mocny niedosyt. Liczyłam na
rozwinięcie interesująco zapowiadającego się wątku dżungli i starożytnych
odkryć, tymczasem zostały one jedynie wspomniane i porzucone. Jest szansa, że
autor pociągnie je dalej, jak się bowiem okazuje, Wyklucie to dopiero pierwszy tom trylogii o tym samym tytule.
Prawdopodobnie też z tego względu powieść przypomina przygotowanie gruntu pod
właściwą historię.
Wyklucie nie wzbudziło we mnie oczekiwanego przerażenia i to mimo
mojej wyjątkowo mocnej awersji do jej głównych bohaterów. Niemniej lektura była
interesująca i chętnie poznam kontynuację tej historii. Jeśli lubicie mieszankę
thrillera i lekkiego horroru z niezłą atmosferą i nie przeszkadza Wam znaczna
liczba ofiar, jakie przewijają się przez kartki powieści, możecie sięgać śmiało.
Takie lektury latem smakują wyjątkowo dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz