H.G. Wells jest znany przede
wszystkich ze swych powieści science-fiction, dzięki którym jest uznawany za
pioniera gatunku. Chyba wszyscy słyszeli o Wojnie
światów, Wehikule czas czy Wyspie doktora Moreau, niewiele za to
mówi się – przynajmniej u nas – o powieściach obyczajowych, jakie ma w swoim
dorobku. A jest ich niemało!
Koła szansy to jedna z pierwszych powieści autora, wydana w tym samym roku co Wyspa… Z perspektywy współczesnego czytelnika będąca świetnym, lekko komicznym obrazem zmian obyczajowych, które miały miejsce pod koniec XIX wieku i do których przyczyniła się wzrastająca popularność… roweru.
Dwudziestokilkuletni pan
Hoopdriver jest sprzedawcą w sklepie bławatnym. Niczym się nie wyróżnia, nie
przyciąga niczyjej uwagi. Ot, szary człowiek, o którego istnieniu zapomina się
w chwili, gdy znika z oczu. Jednak pod skromnym, ciemnym ubraniem mężczyzna
skrywa ślady, które wielu wprawiłoby w konsternację. Liczne siniaki i
zadrapania, niektóre już prawie zagojone, inne zupełnie świeże. Czym zajmuje
się ten człowiek po godzinach pracy? Ależ tak! Jest… cyklistą!
Swój dziesięciodniowy urlop
pan Hoopdriver postanawia spędzić na wycieczce rowerowej wzdłuż wybrzeża. Nie
spodziewa się, że będzie to przygoda jego życia i jak bardzo go ona zmieni.
Powieść powstała w okresie
największego rowerowego szaleństwa. Rowery dawały ludziom namiastkę wolności i
pozwalały do pewnego stopnia zacierać granice klasowe, tak sztywno ustalone na
Wyspach Brytyjskich. Wells z przymrużeniem oka pokazuje, jak na drodze nie
liczy się, kim jesteś, z jakim akcentem mówisz i skąd pochodzisz. Cyklistów
łączy pasja, dla większości społeczeństwa wydają się fanaberią i zachłyśnięciem
się nowym (diabelskim) wynalazkiem. Takie zmiany nie mogły też pozostać bez
wpływu na kobiety, których emancypacja szła krok w krok ze śladem roweru.
Koła szansy to powieść krótka, lekka i w dowcipny sposób łamiąca ówczesne
konwenanse. Mamy więc próbę uwiedzenia młodej dziewczyny, ale nie do końca
udaną. Jest walka o wyrwanie się na wolność i swobodę decydowania o sobie, ale
taka z przymrużeniem oka. Nie zabrakło też nawiązań do kolonialnego życia i powieści
detektywistycznych. A wszystko to wymieszane w dobrych proporcjach i podane w charakterystycznym,
XIX-wiecznym stylu, gdzie nie ma miejsca na dosadność i wulgarność.
Podsumowując, Koła szansy to nie kolejny klasyk
literatury science-fiction, jak mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka fanom
autora. To zgrabna powieść obyczajowa, która fanom epoki zapewni przyjemny
wieczór lub dwa.
Spodobał Ci się ten post? Nie przegap kolejnych, będzie mi miło, jeśli mnie polubisz :)
Komentarze
Prześlij komentarz